2

298 9 2
                                    

Była 8 rano, do drzwi ktoś zapukał. Peter nie był do tego przyzwyczajony, niechętnie wstał i otworzył drzwi. W nich stał kapitan Ameryka z Buckym. Gdy tylko ich zobaczył odezwał się
- Nie, nie jest w porządku i nie, nie wpuszcza was po tym co mu zrobiliście-
Po tych słowach Buckiemu zrobiło się głupio. Nagle głos kapitana powiedział -Młody, każdemu jest ciężko. Chcemy ci pomóc.- na co nastolatek powiedział -ale ja nie chce ani waszego współczucia, ani pomocy. Zostawcie mnie w spokoju. Tony ci ufał, miał nadzieję że będziecie przyjaciółmi. A Ty co zdradziłeś, dla MORDERCY- po tych słowach w Buckim zrodziło się jeszcze więcej współczucia dla chłopaka, nie chciał aby był sam. Chłopak zamknął drzwi i pobiegł do pokoju. Nie chciał żyć, nie że świadomością że przez niego on nie żyje. Miał nadal w głowie słowa Tonego, krążyły po jego głowie. Chciał odrobinę spokoju. Nic więcej, czy tak dużo wymagał? Wziął żyletke i wykonał głębokie cięcia po czym upadł na podłogę. Bucky i Steve nadal byli pod drzwiami i gdy usłyszeli hałas od razu wbiegli do mieszkania. Gdy zobaczyli Petera w kałuży krwi, od razu Bucky krzyknął-CHOLERA, DZIECIAKU! CO CI DO ŁBA STRZELIŁO?!- Peter myślał tylko o tym by być z Tonym. Nagle usłyszał głos Steve -przecież obiecałaś Tonemu, że będziesz chronił Pepper, a Ty chcesz aby przeżywała kolejny pogrzeb?!- na te słowa Peter stracił przytomność. Gdy się obudził był w szpitalu, a obok niego siedziała Pepper, Steve i Bucky. Gdy Pepper zobaczyła że otwiera oczy od razu go przytuliła, nie chciała by stracił życie w tak młodym wieku. Peter był zły, że mu się nie udało. - Coś Ty sobie myślał, Pete?! - nagle do pokoju przyszła Morgan. Nie wiedziała co mu się stało, więc się zapytała. Peter jej odpowiedział -Morgan, ja... się źle poczułem, wiesz? Nie ma się co martwić- te słowa zdenerwowały Buckiego -NIE MA SIĘ CO MARTWIĆ?! PRAWIE SIĘ ZABIŁEŚ, WIESZ JAK BYŁO BLISKO ABYŚ ZDECHŁ W TEJ KARETCE?!- Pepper popatrzyła się na Morgan I powiedziała -Wiesz kochanie, Peter chciał pójść do taty do nieba, ale mu się nie udało. A gdyby mu się udało, nigdy byśmy to już nie zobaczyły-. Morgan popatrzyła na Petera i powiedziała - Dureń jesteś, Tata chciał ABYŚ żył głupku- Peter powiedział że chce aby wszyscy wyszli, więc to zrobili. Od razu wybuchł płaczem, chciał spokoju, nic więcej. Miał nadzieję, że szybko spotka Tonego. Nie chciał po prostu być na tym okrutnym świecie, który zabrał mu wszystko, najpierw rodziców, nie pamiętał ich, więc to go nie bolało. Potem Bena, kochał to bardzo, ale nie tak jak Tonego. Potem ciocia go zostawiła. A teraz Tony umarł w jego ramionach. Miał dość, wszyscy wokoło go zostawiali, miał nadzieję że Pepper nic się nie stanie. Była dla niego jak ciocia, ale lepsza od May. Bardzo chciał być z tymi których stracił, ale to nie było możliwe...Nagle do pokoju weszły pielęgniarki z lekami i nową kroplówką. Patrzyły się na Petera jak na osobę, która zabiła miliony osób. Dlatego unikał ich wzroku. Bo 15 minutach wyszły A Peter postanowił zamknąć oczy, by po chwili pogrążyć się w sen, a raczej koszmar. Śnił mu się Tony, który mówi mu -to przez Ciebie, powinieneś zginąć! Nikt Cię nie chce, czemu nie zrobisz wszystkim przyslugi i ze sobą nie skończysz?- Peter szybko się wybudził że snu i zaczął wpatrywać się w sufit, aby przemyśleć czy Tony jest tam na górze szczęśliwy, czy nie. Po chwili znowu usnął.
-----------------------------
Hej
Dziś kolejny rozdział, ehh nadal mi smutno z powodu Tonego :((( chcieli byście jakieś książki typu avengers chat? Jak tak to piszcie! Kolejny rozdział pojawi się pewnie jeszcze w tym tygodniu. Paaaa♡♡♡♡
600 słów☆

życie bez ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz