- 2 -

2.5K 196 324
                                    

Miłego czytania ❤️
Dajcie znać jak Wam się podoba!
- p x

Listopad

Minął dokładnie miesiąc, odkąd Louis zaczął spędzać sobotnie poranki i popołudnia w kościele. Miejsce to stało się dla niego tak istotną częścią jego tygodniowej rutyny, że nawet Zayn przestał już jęczeć, gdy chce, by Louis zostawał z nim w piątkowe wieczory do co najmniej trzeciej, a ten wychodzi około północy, by wrócić do domu i chociaż trochę wypocząć przed nadchodzącym dniem.

Zawsze lubił współpracować z organizacjami charytatywnymi. Lubił oddawać miastu to, co mu dało i lubi też to uczucie, że robi coś naprawdę dobrego, ale jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się tak potrzebny i pełny chęci do pomocy, tak jak czuje się teraz.

Tak często rozmawiał z ludźmi, który pomaga w każdy weekend, rozdając im jedzenie, że teraz już każdy go zna. Śmieją się i żartują z nim, zupełnie tak, jakby był ich starym kumplem, dzięki czemu czuje się naprawdę dobrze, zdobywając ich zaufanie i szacunek. Nawet jego ulubiony podopieczny (chociaż wie, że teoretycznie nie powinien mieć faworytów), Harry, przyzwyczaił się do niego w ciągu tych tygodni. Teraz wita go malutkim uśmiechem, jakby próbował dopuścić do siebie Louisa, ale jeszcze nie potrafi tego zrobić, co jest w porządku. Może zaczekać.

Nie potrafi wyjaśnić dlaczego, ale jest najbardziej przywiązany do Harry'ego; w jakiś sposób jest w stosunku do niego opiekuńczy i obronny, mimo to, że nie ma do tego prawa. Znajduje się w punkcie, w którym robi dla Harry'ego te wszystkie małe rzeczy, o których nigdy wcześniej nie myślał. Jakby tydzień temu, kiedy był z Zaynem na zakupach i zobaczył w sklepie zieloną, dzianinową czapkę, z jakiegoś powodu nie mógł wyjść, nie kupując jej, bo czapka miała dokładnie ten sam kolor, co oczy Harry'ego, a ta, którą chłopak nosi jest naprawdę cienka. Albo kilka dni temu, gdy sprzątał w swojej szafie, znalazł płaszcz, który kiedyś kupił, ale nigdy nie miał go na sobie. Schował go do dużego plecaka razem z kilkoma koszulkami z długim rękawem, które jedynie się kurzyły, a w sobotę postawił go w kościele przy stole obok stałego miejsca Harry'ego.

Nigdy nie powiedział mu, że to on był tym tajemniczym dobroczyńcą, który dawał mu przeróżne rzeczy, ale w jakiś sposób Harry i tak się domyślił. Zawsze na jego twarzy pojawiał się ten pełen wdzięczności uśmiech, gdy tylko widział coś od Louisa obok swojego miejsca. Zjada, a następnie wraz z dodatkowym kawałkiem ciasta czekoladowego wraca do stolika ze słodkościami, by mu podziękować.

Wyobraża sobie, że dzisiaj wszystko będzie wyglądać tak samo, gdy zerka na zegar i wie, że Harry w każdej chwili może wejść do środka.

Pada śnieg. Pierwszy raz w tym roku, a duże płatki śniegu stale godzinami pokrywają ulice. W pewnym momencie było tak okropnie, że Marianne zaczynała się martwić, że ludzie nie będą w stanie dotrzeć do kościoła. I może jest o wiele mniej osób niż zwykle, ale nadal jest ich sporo. Jednak może przyznać, że zdecydowanie brakuje mu w tym tłumie wielu znajomych twarzy; ma nadzieję, że Harry nie okaże się jedną z nich. Znalazł dla niego w domu parę grubych rękawiczek, które aktualnie leżą w małej torbie tuż przy jego krześle. Nie chciałby, by Harry ich nie dostał, zwłaszcza w momencie, w którym prawdopodobnie są mu najbardziej potrzebne.

Czas ucieka i po jakiejś chwili Louis zaczyna się obawiać, że Harry się już nie pokaże. Zostaje zaledwie dwadzieścia minut do końca, gdy Harry wchodzi do środka wraz z podmuchem wiatru i powiewem płatków śniegu.

Wchodzi wgłąb pomieszczenia i rozprostowuje ramiona, by chwycić talerz. Szybko przechodzi przez wszystkie stoliki, by móc stanąć przed stołem Louisa w ubraniach, które mu dał, ale nadal drży z zimna po spacerze w tej zamieci. Jest tak opatulony, jak tylko jest to możliwe, ale nadal jest mu zimno, a jego cała twarz czerwona jest od szczypiącego mrozu. Śnieg na jego ramionach powoli zaczyna się topić w cieple pomieszczenia, ale ogrzewanie kościoła wydaje się nie mieć tego samego wpływu na czerwone, przemarznięte i popękane dłonie Harry'ego, którymi obejmuje talerz.

since i've found you || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz