- 6 -

2.8K 169 199
                                    

Luty

"Idę do domu!" Louis krzyczy z korytarza swojego biura. Jedyne co robi Zayn to zerka na niego ze znudzonym wyrazem twarzy.

"Wiemy. Są całe dwie minuty przed szóstą i nie widziałeś oddychającego Harry'ego od rana. Na razie. Nikogo to nie obchodzi. Zostaw mi jakieś resztki, jeśli ugotował coś dobrego."

Wszystko, co gotuje Harry jest pyszne, ale przez zachowanie Zayna, Louis nic mu z tego nie daje.  "Tak, oczywiście, Z. Dopilnuje tego, by schować ci do pudełka trochę tej pysznej lazanii zaraz po tym, jak skończymy jeść."

"Naprawdę?" pyta, wstając od swojego biurka, by pójść za Louisem. "Zostawisz mu trochę?"

"Cóż, przez ostatnie kilka dni pracowałem przez ciebie do późna, więc nie mogę niczego obiecać. Mamy przez ciebie ciche dni," uśmiecha się.

"Więc będziecie się pieprzyć?"

"Owszem."

"Jak romantycznie," Zayn mówi ponuro. "Chciałbym mieć taką miłość jak twoja. Aż chce kopnąć samego siebie, gdy myślę o tej delikatnej, małżeńskiej błogości, której nie doświadczam, bo nie jestem tobą," uśmiecha się.

Jego sarkazm sprawia, że Louis jeszcze szybciej chce iść do domu. "Cóż, Z, niezależnie od tego, jak interesujące to było, muszę już iść. Kocham cię. Nie pracuj za długo. Pamiętaj o prezerwatywie, jeśli gdzieś dzisiaj wychodzisz," mówi, prześlizgując się przez drzwi.

Przez korek, dłużej niż się spodziewał zajmuje mu dotarcie do domu, ale gdy tylko wchodzi do środka, ściąga swój płaszcz, zrzuca z siebie buty, bierze na ręce Duke'a i pozwala swojemu nosowi zaprowadzić go do kuchni. Wchodzi do pomieszczenia i dostrzega Harry'ego przy blacie, nakładającego jedzenie na talerze, bo jest kurewsko cudowny.

"Jesteś idealnie na czas," mówi, gdy słyszy jak Louis wchodzi.

Kładzie psa na podłodze, by móc przywitać Harry'ego, wtulając się w jego plecy. Zaciąga się świeżym zapachem włosów chłopaka, które nadal są wilgotne po prysznicu. Harry chichocze, gdy zimny nos Louisa sunie przesuwa się z jego włosów w dół szyi do karku.

"Przepraszam za spóźnienie."

"Nie spóźniłeś się. Jesteś wcześniej niż zazwyczaj." Harry odkłada wszystko, co trzyma w rękach, by odwrócić się i przyciągnąć do siebie Louisa za talię. Unosi jego podbródek palcami, by sięgnąć jego ust, a ten gest sprawia, że te głupie motyle znowu budzą się w jego brzuchu.

Zayn cały czas droczy się z nim na temat tego, jak głupio zakochany jest i że nie potrafi wytrzymać całego dnia bez tęsknienia za swoim chłopakiem, ale to cała prawda. Louis za nim tęskni i jego priorytetem jest wykonanie w pracy wszystkiego na czas, by mógł wyjść z niej o normalnej godzinie i spędzić z nim wieczór albo jak w tym wypadku, cały weekend.

Louis był cholernie głodny, gdy tylko wszedł do domu i poczuł ten cudowny zapach jedzenia, ale teraz, gdy usta jego i Harry'ego są złączone, jedyne co czuje to motyle w brzuchu. Mruczy przy ustach chłopaka i wplata palce w jego wilgotne włosy, a później opiera się o blat. Próbuje na niego wskoczyć, by Harry stanął między jego nogami, na co chłopak zaczyna się śmiać, gdy Louis przesuwa ich talerze, by zrobić miejsce dla swojego tyłka.

"Jedzenie zaczyna nam stygnąć," przypomina mu.

Louis wzdycha, nienawidząc tego, że musi przerwać to, co robili, ale też nie chce by praca Harry'ego nad obiadem poszła na marne. "Okay, dobrze. Masz rację," ustępuje. "Najpierw jedzenie." Z przykrością pozwala Harry'emu się odsunąć, ale przed tym jeszcze całuje go ponownie, zanim bierze swój talerz pełen jedzenia i idzie za nim na kanapę, jak przykładny chłopak.

since i've found you || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz