- 5 -

3K 194 575
                                    

 Cześć! Mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście i nigdzie mi nie uciekliście. Jestem już po maturach, więc rozdziały będą pojawiać się normalnie!
Strasznie uwielbiam ten i oby Wam spodobał się tak bardzo jak mi.
Dajcie znać co sądzicie i miłego dnia!
- p. x



"Przestań oszukiwać, oszuście."

"Nawet nic nie robię!" Harry broni się. "Doskonale radzisz sobie przegrywając na własną rękę."

Louis mruży oczy na Harry'ego, w którego oczach widoczna jest koncentracja, gdy kradnie Louisowi piłkę ruchem, którego Louis mógł się spodziewać, ponieważ robi to dosłownie za każdym razem, gdy chłopak jest blisko zdobycia bramki.

"Oi! Przestań!" krzyczy. "Ja nie robię ci czegoś takiego, kiedy masz piłkę!"

"To dlatego, że nie wiesz jak," śmieje się, wyraźnie zachwycony i zarozumiały jak zawsze, gdy zdobywa zwycięski punkt. Konfetti i brawa dobiegają z telewizora, na który patrzy Louis. Podnosi swój wzrok i przenosi go na siedzącego obok niego chłopca o kręconych włosach, który uśmiecha się tak szeroko, że tuż przy jego oczach tworzą się zmarszczki. "Przepraszam, że ci to zrobiłem, Lou, ale naprawdę musiałem. Miałem tytuł do obrony," wyjaśnia.

"Tytuł, huh? Czy to był ten tytuł nazywany denerwującym bólem w tyłku?"

Louis atakuje go z pełną siłą, łaskocząc go, aż chłopak zwija się w rogu kanapy, śmiejąc się głośno, gdy błaga Louisa, by przestał. Harry postanawia się na nim zemścić, gdy chłopak przestaje go łaskotać i chwyta jego nadgarstki, po czym popycha go na kanapę, aż praktycznie miażdży go ciężarem swojego ciała, by go przytrzymać. Louis przestaje walczyć o ucieczkę, gdy orientuje się, jak bardzo się do siebie zbliżyli, a oczy Harry'ego nadal błyszczą od śmiechu, gdy się w nie wpatruje.

Harry uśmiecha się do niego, sprawiając, że jego żołądek drży tak, jak w ciągu ostatnich dni. Jego czujny wzrok zjeżdża w dół do jego ust, a drżące uczucie wypełnia jego w brzuch przez miliony małych motyli, które zapierają mu oddech, gdy Harry przyciska swoje miękkie usta do tych jego.

Prawie dwa tygodnie temu podczas tej nocy w klubie, zapewnili siebie nawzajem, że takie okazjonalne pocałunki są naprawdę w porządku. Od tego momentu dzielili tylko kilka takich intymnych chwil, ale każdy kolejny pocałunek jest lepszy od poprzedniego.

"W porządku?" Harry upewnia się, gdy się odsuwa.

Louis unosi rękę, by wsunąć kilka luźnych kosmyków jego włosów za ucho. Ten wtula się w jego dłoń, a jego dołeczki w policzkach są w pełni widoczne, gdy Louis odpowiada, "Idealnie. Dam temu dwanaście na dziesięć gwiazdek," uśmiecha się szeroko.

"Wow. Jesteś niesamowicie miły jak na kogoś, kto właśnie poniósł tak druzgoczącą porażkę na boisku," śmieje się. Może może i tak po prostu skopał mu tyłek już setny raz i może jest denerwującym, zadowolonym z siebie draniem, ale Louis nie zamierza narzekać na to tak długo, jak ma przy sobie tego pięknego chłopca, leżącego na nim; nigdy.

"Och, kilka sekund temu miałem zamiar załaskotać cię na śmierć w ramach zemsty. Masz szczęście, że wolontariat sprawia, że jestem tak uprzejmy i przebaczający," uśmiecha się. Harry tylko przewraca oczami i mamrocze sarkastyczne 'tak, jasne' pod nosem. "Marianne była bardzo szczęśliwa, że przyszedłeś," komentuje Louis. "Bardzo się cieszę, że dzisiaj też się ze mną wybrałeś."

Louis samotnie chodził do kościoła w każdą sobotę rano, odkąd tylko Harry zaczął z nim mieszkać. Zawsze mówił Harry'emu, że jest tam mile widziany, jeśli tylko chce przyjść, chociaż zwykle grzecznie odmawiał. Ale w ciągu ostatnich dwóch weekendów sytuacja się zmieniła, ponieważ Harry spytał go, czy mógłby z nim pójść.

since i've found you || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz