- O czym tak dumasz, Harry? - Spytała Hermiona patrząc na przyjaciela, siedzącego naprzeciwko.
- O niczym... Naprawdę.
- ,,Nic" nie odciąga człowieka od pracy domowej, Harry. - Hermiona nie dawała za wygraną.
- Hermiona, daj mi spokój. Może myślełem właśnie o tym, nie powiem czym, z zielarstwa?!
- Harry, nie unoś się... - Do rozmowy włączył się Ron Weasley.
- I proszę, mów ciszej, jesteśmy w bibliotece. - Dodała Hermiona.
Wkurzony Harry wstał zabrał swoje rzeczy i bez pożegnania wyszedł, trzaskając drzwiami.***
Draco Malfoy szedł korytarzem głośno tupiąc.
- Draco, czekaj!
- Pansy daj mi święty spokój!
- No przepraszam, no. - Pansy się uśmiechnęła. - I proszę, nie mów tak o Hermionie, to spoko dziewczyna.
- To szlama, idiotko.
- No to co?
- Do reszty cię popieprzyło?!
Teraz to Pansy się wkurzyła.
- Mówisz tak tylko dlatego że zamieniła cię rok temu w jakąś, kurde, pieprzoną fretkę!
- Nie. Mów. Nigdy. Nic. O. Fretce.
- Pfffff...
Draco Malfoy odwrócił się i szedł dalej.***
- Dzień dobry, Malfoy.
- Czego chcesz Potter?
- No co, się przywitać nie można?
- Jakoś przez ostatnie pięć lat nie śpieszyłes się ze mną witać.
- A popwinienem?
- Jak najbardziej.
- Jeszcze nigdy tak długo nie rozmawialiśmy...
- Weź idź do krzydła szpitalnego, tam wiedzą co robić z takimi jak ty.
Harry Potter westchnoł i zanim odszedł poklepał Malfoy'a po policzku.Kiedy Potter zniknął z pola widzenia, Draco niepewnie dotknął tego samego policzka, lekko się rumieniąc.
C.D.N