-Madison możesz już wstać! Przez ciebie spóźnimy się do szkoły!- Krzyknął Colin.
-Spokojnie mamy jeszcze trzydzieści minut- Odburknęłam zasypanym głosem.
Mamy szóstego września, więc to oznacza że zaczynam ostatnią klasę w California High School.
Po pięciu minutach bezczynnego gapienia się w sufit zdecydowałam się wstać, poszłam szybko umyć zęby i twarz, aby następnie ubrać czarne jeansy i tego samego koloru bluzę. Pomimo tego że na zewnątrz jest dwadzieścia pięć stopni celsjusza, mi nadal było zimno. Wyprostowałam swoje długie brązowe włosy które odziedziczyłam po mamie, pomalowałam rzęsy i rozczesałam gęste brwi, których na szczęście nie musze malować.
Wzięłam szybo plecak i zeszłam na dół gdzie czekał już mój brat.-Jezu wyglądasz jak zapiekanka naszej mamy- rzucił mi kąśliwy komentarz- W kuchni masz kanapkę, weź ją i zawieź nasze święte dupy do tej budy- Powiedział Colin.
-Dzięki kochany braciszku za taki komplement- odpowiedziałam ironicznie- Weź już kluczyki i idź do auta- Podałam mu kluczę do mojego kochanego autka.
-Dzięki, pośpiesz sie ok?- Powiedział na odchodne.
Szybko wzięłam kanapkę z kuchni, ubrałam moje klasyczne czarne conversy, które wyglądają jakby przeszły drugą woje światowa i wyszłam z domu.
Skierowałam się do mojego auta, gdzie czekał już tam ten debil zwany moim bratem.-Jezu Mad dłużej się nie dało?- Spytał się mnie.
-Gdzie Ci sie tak spieszy co? Nigdy nie lubiłeś szkoły.- Odpowiedziałam mu.
-Dlatego chce mieć ten dzień już za sobą i wrócić do domu, żeby iść grać.- Wytłumaczył mi.
Colin jest moim bratem bliźniakiem, chociaż ja uważam że został podmieniony w szpitalu, bo nie wiem po kim odziedziczył tą głupotę.
Po dziesięciu minutach podjeżdżamy pod szkole, gdzie na dziedzińcu stoi już masa nastolatków.
Gdy znalazłam miejsce i zaparkowałam powoli wyszłam z auta, wcześniej zabierając plecak.
Rzuciłam obojętne spojrzenie na tych ludzi, niektóre twarze kojarzyłam ale pojawiło też się dużo nowych osób których prawdopodobnie nigdy nie poznam.Nagle poczułam jak ktoś mnie mocno przytula od tylu i piszczy do ucha.
-Skyler błagam nie pisz tak bo ogłuchnę- Powiedziałam z nutką wściekłości.
-Jest pierwszy dzień szkoły! To będzie najlepszy rok w naszym życiu!- Krzyknęła wesoło blondynka.
Sky jest niską blondynkom o niebieskich oczach, zawsze jej ich zazdrościłam, ja mam nudne szaro zielone oczy. Zawsze tryska energią i nie mam pojęcia jak to się stało że zostałyśmy przyjaciółkami, bo ja raczej nie podzielam jej optymizmu.
-Widziałaś gdzieś Liama?- Zapytałam się jej. Liam to nasz najlepszy przyjaciel.
-Powiedział że stoi już pod salą od biologii- Odpowiedziała szczęśliwa blondynka.
-Po niej mamy matematykę, jak mnie zapyta to dostane jedynkę. Ta wiedźma od początku szkoły ma do mnie jakiś problem- Warknęłam zła.
-Dobra chodźmy już pod salę- Powiedziała nadal zbyt szczęśliwa Sky.
Idąc korytarzem szkoły spoglądałam na grupki uczniów, była tutaj tak zwana elita, emo, dziwaki, kujony i normalni ludzie którzy chcieli skończyć tą szkole jak najszybciej się da. Ja zdecydowanie zaliczałam się do ostatniej grupy. Dochodząc pod sale od razu zauważyłam brązowa czuprynę Liama.
-Liam!- Teraz to ja krzyknęłam z radości i podbiegłam do bruneta żeby się przytulić.
-Hej myszko, stęskniłem się- Powiedział z wyczuwalną czułością w głosie.
-Jak było w Paryżu?! Musisz nam wszystko opowiedzieć!- Powiedziałam szczęśliwa.
-Może spotkamy się w naszej kawiarni po szkole?- Spytała się Sky.
-Koniecznie- odpowiedzieliśmy w tym samym momencie.
Czekając na nauczycielkę z biologii opowiadaliśmy sobie co działo się u nas przez wakacje. Tak właściwie to przyjaźnie się tylko z tą dwójką idiotów, kocham ich nad życie i zrobiłabym wszystko żeby ich uszczęśliwić.
Liam również tryska energia tak jak Sky i nierozłącznym dodatkiem jego stylizacji są różnorodne skarpety, które czasami mogą mieć bardzo dziwne wzory.Lekcja minęła nam niezwykle szybko, niestety brunet już załapał z niej jedynkę. Teraz moja znienawidzona matematyka, jestem pewna że mnie spyta, a ja choć się staram czegoś nauczyć to zawsze wychodzą mi jakieś dziwne wyniki.
-Madison Jones!- Zawołał mój brat.
-Czego chcesz? Śpieszę się.- Powiedziałam.
-Daj mi kluczyki.- Powiedział poważnie, wyciągając rękę.
- Po co?- Dopytywałam się go.
-Zrywam się z lekcji, chce zabrać ze sobą kilku
znajomych.- Wyjaśnił.-Auto ma wrócić całe, zrozumiano.- Pokiwał twierdząco głową.
-Dobra możemy już iść, jak ten gnojek zrobi mi chociaż jedną rysę to go zabiję.- Powiedziałam do moich przyjaciół.
-Spokojnie mała złość piękności szkodzi, chociaż patrząc na ciebie to brzydszym już nie można być.- Odpowiedział Liam szczerząc się jak mysz do sera.
Zgromiłam go wzrokiem i skierowałam się dalej do sali.
Zgadnijcie kurwa kto dostał jedynkę?!
Oczywiście że ja, reszta lekcji minęła mi nawet spokojnie. Może dlatego że większość przespałam ale mniejsza z tym. Czekałam na Liama pod szkoła żeby zawiózł mnie do domu ale ten jak zwykle się spóźniał dobre sześć minut.-Jestem.- Powiedział zdyszany.
-Zaliczyłeś kogoś po drodze, że tak długo Cię nie było.- Powiedziałam wiedząc że sprawie tym bruneta w zakłopotanie.
-Nie, stwierdziłem że poszukam tego jedynego albo jedynej.- Odpowiedział z śmiertelną powagą.
-Chyba sobie żartujesz! Ty chcesz się ustatkować?!- Lekko się zaśmiałam.
-Tak, mam dość już przygód na jedną noc. Chcę kogoś na dłużej.- Powiedział.
Reszta drogi minęła nam na śpiewaniu piosenek które leciały w radiu, gdy podjechaliśmy pod dom dałam mu szybkiego całusa w policzek i powiedziałam że będę o 17 w kawiarni.
Cześć! Pierwszy rozdział jest już za mną, strasznie się stresuje jak wyszedł bo to moja pierwsza książka. Możecie mi pisać jakieś rady jeżeli macie. Tem rozdział ma aż 868 słów!
Kocham was K.
CZYTASZ
A piece of hell
Teen FictionNie wiem kim dla siebie byliśmy. Nie wiem kim dla siebie jesteśmy. Nie wiem kim dla siebie będziemy. Wiem, że zrobiłabym wszystko, aby na parę sekund zobaczyć ogień w jego oczach.