Kilka godzin temu rozpoczął się nowy dzień - 24 grudnia. Wigilia. Były to kolejne święte, które miał spędzić z Sophią. Dziewczyna właśnie spała kilkanaście centymetrów dalej, leżąc na boku przodem do niego. Obserwował detale jej twarzy, począwszy od pełnych malinowych ust, poprzez mały zgrabny zadarty nos i oczy, a raczej zamknięte powieki, które okalały wachlarze rzęs.
Mimowolnie przed oczami pojawiły mu się najważniejsze momenty z udziałem Sophii. Przez chwilę wspominał dzieciństwo, kiedy to pierwszy raz zobaczył ją w szkole. Po kilku latach znał ją całkiem nieźle, ale odkąd byli razem, poznawał ją znacznie bardziej i lepiej. Widział ją w momentach, które dla zwykłego kolegi były niedostępne. Wyraz jej twarzy podczas wspólnej kąpieli, śmiech wywołany głupim przejęzyczeniem z jego strony. Radość w jej oczach, kiedy otwiera otrzymany przez niego prezent. Wściekłość z jaką rzuca przedmiotami, gdy coś jej nie wychodzi. Skupienie, podczas pieczenia pierników według receptury jej babci. Zawziętość, z jaką czyści piekarnik czy wannę. Kochał nawet jej nieznośną tendencję do przesładzania herbaty i kawy. No i oczywiście nie mógł zapomnieć o jego ukochanej minie szatynki - zmarszczony nos i czoło, gdy nad czymś intensywnie myśli lub jest zdziwiona, a mimika ta jest efektem niezrozumienia. Nadal nie mógł uwierzyć w to, że ma tak cudowną dziewczynę, która (miał nadzieję) wkrótce stanie się ... jego żoną.
Razem sporo przeżyli, zarówno radosnych jak i bardziej dramatycznych momentów. Sława chłopaka i całego zespołu nieraz bywała przyczyną ich kłótni, niekiedy całkiem poważnych. Jednak zawsze przezwyciężali przeciwności losu i wychodzili z nich silniejsi, niż wcześniej.
Nie mogąc już wyleżeć w łóżku, podniósł się do pozycji siedzącej, a jego wzrok powędrował do elektrycznego zegarka na szafce nocnej. Zielone cyfry wskazywały 4:37. Sięgnął po swoje jeansy, z których wyjął czarne, aksamitne pudełeczko. Uchylił je, a dzięki strużce światła ulicznych latarni, jego oczom ukazał się pierścionek z pokaźnym brylantem. Był piękny, ale na pewno nie tak piękny, jak Sophia. Miał nadzieję, że spodoba się dziewczynie, a co najważniejsze, że zgodzi się za niego wyjść. W końcu chyba każda dziewczyna byłaby szczęśliwa, gdyby ukochany chłopak oświadczył jej się w Wigilię? Modlił się o to, by Smith się do nich zaliczała.
Nagle usłyszał jakiś ruch za sobą, więc szybko schował pierścionek i ponownie wszedł pod kołdrę, obejmując ramieniem ospałą szatynkę.
- Liam? Czemu nie śpisz? - spytała, ziewając cicho. Payne ucałował jej czoło, zakładając za ucho kosmyk jej włosów i szepnął w odpowiedzi.
- Po prostu cieszę się, że cię mam. - Sophia, słysząc to mocniej wtuliła się w ciało swojego chłopaka i pogłaskała go po chropowatym od zarostu policzku.
- Ja też się cieszę. - Liam po jakimś czasie słyszał jej spokojny, równomierny oddech i uśmiechnął się leciutko.
- Śpij, kochanie, śpij.
At Christmas time – we let in light and we banish shade.
____________________________________________________________
a/n okay, więc mamy pierwszy rozdział. w sumie będzie ich jeszcze 4 (każdy o innym członku 1D i podobnej długości jak ten powyższy) + epilog, który wg moich obliczeń pojawi się 24 grudnia ; D. enjoy!
jeśli Ci się podoba - zostaw gwiazdkę lub komentarz! dziękuję! <3.
YOU ARE READING
do they know it's Christmas?
Fanfiction"Let them know it's Christmas time again." okładka by @perfstylesx