Wpatrywałam się w chłopaka stojącego przede mną i ledwo wierzyłam moim oczom, że był to właśnie mój starszy brat. Brat który od zawsze był kujonem noszącym kardigany.
Brat którego zastąpił mi Brett. Niesamowicie się zmienił.
- Ivy! - Ponownie krzyknął i podbiegając bliżej, mocno mnie przytulił.
Lekko zakłopotana także go uścisnęłam i posłałam Brett' owi zakłopotane spojrzenie, na co on jedynie zaśmiał się pod nosem, kiwając jednocześnie,do siebie głową.
Cóż lepiej, że nam, niż dziewczyną stojącym po drugiej stronie, śliniącym się na jego widok.Zlustrowałam grupkę dziewczyn przewracając oczami, kolejno odpychając nieco brata. Raz jeszcze zeskanowałam mojego brata, i skrzyżowałam ręce na piersiach. Jego twarz wręcz promieniała, a jego niebieskie oczy przyglądały się mi z zachwytem.
- Ale ty wyrosłaś. - Posłał mi piękny uśmiech, którego wcześniej nie miałam zaszczytu dostać.
Nadal miałam ciut skwaszony wyraz twarzy, mimo to starałam się tego w żadnym stopniu nie pokazywać.- Ach no... tak wiem. Może przedstawię tobie Bretta. - Nie zauważalnie przywołałam do siebie bruneta jednym gestem, który natychmiast zjawił się u mojego boku spoglądając z góry na Wyborna.
Nie zaprzeczę, wyglądało to komicznie, kiedy Brett ze swoim 1.90 m podawał rękę o głowę niższemu Wybornowi.
- Ty to pewnie Brett. Nasza mama dużo mi o tobie opowiadała. Przyznam, że miło w końcu poznać chłopaka, który oczarował moją młodszą siostrę.
Poczułam dwa palące wypieki na moich polikach, i z zażenowaniem złapałam się za czoło.
- My nie jesteśmy parą, jesteśmy my tylko przyjaciółmi.
- Najlepszymi przyjaciółmi. - Dopowiedział zielonooki, wkrótce potem obejmując mnie mocno w pasie i posyłając lokowatemu jeden ze swoich cudnych uśmiechów.
Wyborn popatrzył na nas uważnie, przy czym zmarszczył swój prosty nos i uniósł podejrzliwie prawą brew, kończąc to wszystko głośnym klaśnięciem w dłonie.
Spojrzałam spod byka na bruneta, który jak gdyby nigdy nic trzymał mnie blisko siebie.
Nie żebym miała coś przeciwko temu, ale w aktualnej sytuacji było to strasznie niekomfortowe, patrząc się na niego jak na przyjaciela.
Brat ruszył na przód, a my za nim głupio się do siebie śmiejąc.
- Daj spokój. - Prychnęłam przez nadal towarzyszący mi śmiech i odepchnęłam bruneta od siebie, na co ten jeszcze głośniej parsknął śmiechem. Zapewne dlatego, że nie umiejętnie go odepchnęłam, co ten gigant wykorzystał i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Ale z ciebie dupek. - Odetchnęłam kiedy w końcu mnie puścił, wbrew pozorom nadal trzymał mnie w pasie, ale nie zwracałam już to większej uwagi.
Wyborn cały czas coś tam z przodu gadał, lecz na to także nie zwracałam uwagi, do momentu kiedy znikąd zatrzymał się, a my na niego wlecieliśmy.
- Woah spokojnie haha. To jest wasz namiot.
Widać było, że grubo się zmieszał no ale bez przesady, przecież jestem jego siostrą.
Wyborn wskazał palcem na duży czarny namiot stojący pomiędzy dwoma brązowymi namiotami.
Zero luksusów.
Wymusiłam uśmiech, pokazując moje białe zęby, po czym objęłam się rękoma. Nastała niekomfortowa cisza, w której wszyscy staliśmy bez ruchu głośno oddychając.

CZYTASZ
Beautiful Catastrophe
Teen Fiction• stwórzmy naszą własną katastrofę • Chcę tylko zaznaczyć, że wbrew pierwszym rozdziałom nie jest to kryminał. I tak, to opowiadanie zdecydowanie potrzebuję poprawy.