Wszędzie słyszałam płacz, nie zwykłe popłakiwanie, tylko głośne jęki.
Ja jakoś nie potrafiłam, płakać w tamtym momencie. Oczywiście, to straszne, że zabita została młoda dziewczyna, jednak coś w środku, nie pozwalało mi płakać.
Coś w środku mówiło mi, że tak miało się właśnie stać.Lekko się zgarbiłam i ponownie wyprostowałam. Ból pleców od kilku minut, nie dawał mi spokoju, wręcz przeciwnie, coraz bardziej mogłam go odczuć.
Musiałam siedzieć wyprostowana, a przynajmniej tak mi się wydawało po tym, jak do hali sportowej weszło kilkoro funkcjonariuszów policji. Oprócz głośnego smutku nie słyszałam w hali nic więcej, ale to akurat było normalne. Nasza szkoła miała swoje reguły, a nam uczniom został narzucony srogi rygor.
Funkcjonariusze mieli każdego ucznia hali, pod bardzo uważnym okiem. Co chwile unosili brodę, i miażdżyli kogoś wzrokiem.
Nagle dyrektorka przerwała, i uważnie przejechała wzrokiem po hali, jakby wręcz szukała spojrzeniem niewinnej osoby.Lub mordercy.
Widziałam niektóre przestraszone miny uczniów, kiedy to robiła i gdyby nie sytuacja, która nie pozwala mi na radość, pewnie bym zachichotała cicho pod nosem.
- A teraz proszę o uwagę - odchrząknęła. - Jest mi z niesamowitym trudem ogłosić wydarzenie, które miało miejsce ubiegłej nocy. Wczorajszej nocy znaleziono martwe ciało Stacy McRorry w lewym skrzydle szkoły. - usłyszałam głośny ryk z przedniego rzędu, i lekko podniosłam się z mojego krzesła.
To musieli być jej rodzice.
Nie myślałam, że przyjadą do szkoły. Kobieta zgarbiona na krześle, płacząca mocno w dłonie i mężczyzna, tak samo płaczący, przytulał swoją żonę.
Dyrektorka przerwała swoją mowę, i ze współczuciem spojrzała na małżeństwo, następnie kontynuowała.- Stacy była dla nas lojalną przyjaciółką, pomocną koleżanką, jak i kochającą ponad serce córką. Śmierć Stacy jest dla nas wszystkich wielkim ciosem. Nie ma słów, by opisać żal i współczucie, jakie w tej chwili czujemy. W imieniu naszej szkoły składam wyrazy szczerego żalu i współczucia, z powodu jej przedwczesnego zgonu.-
Po hali rozniósł się cichy oklask w czasie, kiedy dyrektorka schodziła z podestu. Oczywiste było, że słowa dyrektorki poruszyły nawet tych najbardziej bezuczuciowych chłopaków, którzy potrafili napluć ci w twarz, lecz nie nas.
Nadal siedzieliśmy w tej samej pozycji, wpatrując się przed siebie tak, jakbyśmy nie mieli uczuć.
Moje spojrzenie mimowolnie padło na jednego z funkcjonariuszy policji i już wiedziałam, że lepiej było udawać, że było się smutnym. Wpatrywał się we mnie, stojąc w rogu hali. Jego spojrzenie niczym kosa, cięła każde kłamstwo, które wpływało na wyraz mej twarzy. W miarę szybko odwróciłam spojrzenie, starając uspokoić mój niespokojny rytm serca. Noga Brett'a lekko zadygotała, co zawsze robiła, kiedy był czymś zestresowany.- Obserwują nas. - szepnął, nachylając się trochę do przodu.
Przytaknęłam delikatnie głową tak, by wyglądało to naturalnie, i ukradkiem na niego spojrzałam.
Jego mięśnie twarzy były spięte, co powodowało, że miał mocno zmrużone brwi, wystające kości żuchwy oraz pomarszczone czoło.
Niekiedy właśnie tak je mrużył, kiedy czegoś nie rozumiał.Nauczyciele powoli zaczęli podnosić się ze swoich miejsc, i dawać znaki rękoma, by do nich podejść. Podniosłam się z krzesła i w jedno osobowym rzędzie, ruszyłam do przodu. Kiedy opuściłam salę sportową, z ulgą mogłam stwierdzić, że na holu nie znajdował się ani jeden policjant.
Ruszyłam dalej.
Brett dorównując mi kroku, podbiegł i mocno pociągnął mnie za ramię, czego na szczęście żaden nauczyciel nie zauważył.
- Co robisz? - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Mimo naszej dziwnej przyjaźni, już nie raz zdarzyło się nam na siebie nakrzyczeć, lub tak jak teraz szarpnąć.
- Pamiętasz, kiedy dzisiaj rano podsłuchaliśmy jedną z rozmów policjantów? Mówili o znalezionej zapalniczce w toalecie. Pamiętasz? -
Chwycił mnie tym razem za łokieć, i mocniej ścisnął. Wyrwałam rękę z jego uścisku, na co zirytowany przewrócił oczami.
Czasem naprawdę zapominałam, jak silny był ten dupek. Ale wracając, jeżeli brunet miał na myśli tę czarną zapalniczkę w jednej z toalet, to cóż... coś tam słyszałam.
- Tak pamiętam, to przecież nią morderca podpalił szkołę. Ale co to teraz ma do rzeczy? -
- To ma, że to kurwa moja zapalniczka. Dopiero kiedy wróciłem do domu, zorientowałem się, że jej nie mam. -
- Czekaj, ale jak ona znalazła się w - zamilkłam kiedy kilkoro uczniów przeszło koło nas - toalecie? -
- Kiedy ty i Michael przygotowywaliście farby i plakat, ja poszedłem do toalety, zrobiło mi się gorąco i zdjąłem kurtkę, a z niej wyleciała zapalniczka. - chwyciłam się za głowę, wszystko jeszcze bardziej się pieprzyło.
- W takim razie co? Ty podpaliłeś szkołę? - parsknęłam i w sarkastycznym niedowierzaniu pokręciłam głową.
- Co? Pojebało cię? Oczywiście, że jej nie podpaliłem, morderca najwyraźniej zabrał ze sobą podpałkę, a moją zapalniczkę wzięli, za tą mordercy. -
No tak przecież oczywiste było, że morderca nie byłby na tyle głupi, żeby upuścić jeden z dowodów, na samego siebie.
Brett natomiast był.
- Iv, ale ty wiesz, co to znaczy prawda? -
spytał, spuszczając głowę w dół.- Dokładnie tej zapalniczki używałeś, przed wejściem do szkoły, żeby odpalić papierosa. A to znaczy, że...- przerwał mi. - że na zapalniczce są moje odciski palców.-
CZYTASZ
Beautiful Catastrophe
Teen Fiction• stwórzmy naszą własną katastrofę • Chcę tylko zaznaczyć, że wbrew pierwszym rozdziałom nie jest to kryminał. I tak, to opowiadanie zdecydowanie potrzebuję poprawy.