Balkon | Marichat

261 14 5
                                    

Marinette stała na balkonie późną nocą, spoglądając na drogi i ulice Paryża. Jej kwami, Tikki spała sobie smacznie, na poduszce, w pokoju dziewczyny. Myśli Marinnette były zajmowane przez nowe uczucia, które poczuła, gdy Czarny Kot spojrzał jej głęboko w oczy i złapał za ręce.  Podejrzewała, że prawdopodobnie długo wpatrywała się w jego oczy, wchłonąć dotyk jego dłoni i ciepłe spojrzenie z jego zielonych oczów.

Na wspomnienie tych ciepłych chwil, policzki dziewczyny, momentalnie się zarumieniły. Wcześniej takie uczucia czuła tylko przy Adrienie Agreście, w którym była zakochana od naprawdę dłuższego czasu.

Czyżbym zakochała się w Czarnym Kotem? Nie, to nie możliwe. To tylko mój przyjaciel, najlepszy przyjaciel. Pamiętaj Marinette, to twój przyjaciel  — myślała gorączkowo.

Marinette postanowiła wrócić do swojego pokoju, by ochłodzić swoje czerwone policzki. Widząc śpiącą Tikki uśmiechnęła się. Postanowiła jej nie budzić, więc położyła się obok kwami, najciszej jak potrafiła i obróciła się do niej twarzą. Marinette wciąż wpatrywała się w małą biedronkę z uśmiechem, jednak widząc że się budzi, szybko spojrzała w kierunku sufitu.

— Maryśka, ty jeszcze nie śpisz? — Zapytało śpiące kwami, przecierając zaspane oczka.

— Nie mogłam spać, Tikki.— Uśmiechnęła się do swojej małej przyjaciółki. — Ale chyba już się położę spać. Jutro muszę wstać do szkoły i jeśli się spóźnię na pierwszą lekcję, to mnie pani od angielskiego zabije — skrzywiła się, na co Tikki się zaśmiała.

— Nie pierwsze i nie ostatnie twoje spóźnienie, Marinette — odpowiadało, śmiejąc się. Gdy kwami otworzyło swe małe usteczka, by coś dodać. U góry coś trzasnęło.

Marinette wydała cichy, zduszony krzyk. Niepewnie, patrząc na swoje kwami, wstała i wzięła do ręki, pierwszą lepszą książkę. Po cichu, otworzyła klapę, dzielącą ją do balkonu i weszła po drabinie, mając w pogotowiu książkę.

— Czym sobie zasłużyłem na takie powitanie? Bez żadnego dzień dobry czy hej Czarny Kocie, jak leci? A ty chcesz mnie przywalić książką? Nie za miłe powitanie, księżniczko.

Marinette zaskoczona spojrzała na chłopaka, który napotkał jej zmęczony i przerażony wzrok, podrapał się po karku i uśmiechnął się do niej zakłopotany.

— Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć.

Marinette zmieszana odłożyła książkę.

— Co tu robisz o tej porze, Czarny Kocie? — Zapytała zaskoczona jego widokiem o tej porze.  — Nie mów do mnie, księżniczko.  — Pogroziła mu palcem.

Czarny Kot ponownie się podrapał po karku.

— Widziałaś może przebiegającą, stąd Biedronkę? Byłem dziś z nią umówiony, a nigdzie nie mogę jej znaleźć. — Marinette poczuła, jak zimny dreszcz, przeszył jej kręgosłup. Kompletnie zapomniała o spotkaniu z Czarnym Kotem. Wspomnienia z porannego patrolu odtworzyły się w jej głowie. Jej partner podenerwowany, co było dla niej nowością, przez kilka minut nie potrafił się wysłowić, co też dla niego nie było codziennością.... aż zaproponował spotkanie, twierdząc że ma dla niej niespodziankę. Dziewczyna nie mogła się oprzeć tym jego zielonym, słodkim oczom niczym Shreka i gdy klęknął przed nią, na jedno kolano, to wiedziała, że przepadła.

Teraz nękało ją poczucie winy, że mogła o tym zapomnieć. W końcu mu obiecała, że się pojawi. Nie chciała go wystawić. Przełknęła kule w gardle. Zapiekły ją policzki. Odwróciła wzrok, czując wzrok Czarnego Kota.

— P-pewnie się zaraz się pojawi lub się z nią m-minąłeś — odpowiedziała, starając się, żeby jej głoś nie drżał. Nie potrafiła spojrzeć teraz Czarnemu Kotowi w oczy. Zastanawiała się, czy coś wyczuł, nawet jeśli tak, to nie dał tego po sobie poznać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 24, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

✎ Kotaklizm | One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz