Najlepsze urodziny

509 24 12
                                    

Marinette już od rana była pełna energii. Starała się jak najszybciej ubrać i zejdź na dół. Ubrania czy książki walały się po pokoju, a dziewczyna nawet nie zwróciła na to uwagi. Kwami Biedronki patrzyło na to ze swoistym spokojem, zajadając się pysznymi ciasteczkami.

Dziewczyna wywaliła kilka razy, gdy schodziła ze schodach, zaliczyła by upadek z podłogą, gdyby nie jej tata, który ją złapał.

-- Uważaj kochanie -- odparł uśmiechnięty, puścił swoją córkę i odszedł by zająć się piekarnio-cukierną. Mama dziewczynki robiła śniadanie dla swojej córki, starając się nie śmiać. Bowiem są urodziny Marinette, a ona wraz z mężem planują prezent dla dziewczyny.

Marinette usiadła przy stole, prawie się przy tym wywalając.

-- Cześć mamo! -- krzyknęła ekscytująco nastolatka.

_____
-- Nie, Alya! -- po raz kolejny chłopak upomniał swą koleżankę, która patrzyła na niego teraz spod byka. -- Te kolory tu nie pasują -- blondyn wskazał palcem środek kartki.

-- A ty od kiedy, jesteś takim specjalistą? -- mruknęła nastolatka, odchodząc jak najdalej od blondyna. Chłopak westchnął i podreptał za dziewczyną, trzymając od niej pewną odległość.

_____
Granatowłosej lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Obecnie siedziała na lekcji języka angielskiego, z którego nic praktycznie nie rozumiała. Umiała przywitać się po angielsku, pożegnać i podziękować, ale to tyle. Nauka tego przedmiotu przychodziła jej z trudem.

Dziewczyna zastanawiała się, czemu nikt nie złożył jej życzeń urodzinowych. Nawet Alya, jej najlepsza przyjaciółka z ławki, która teraz przyglądała coś na swoim telefonie.

Każdy zachowywał się jak nigdy nic, jakby jej urodziny przestały istnieć. W klasie niespodziewanie zabrzmiał dzwonek, a uczniowie z ulgą opuścili klasie. Nie zwracając uwagę na nauczycielkę. Marinette pozbierała swoje rzeczy i pochwała je do swojego różowego plecaka.

Dziewczyna wyszła sama z klasy, ponieważ jej przyjaciółka z ławki, odczepiła się od niej i poszła mordować swojego chłopaka, Nino Lahiffe.
_____

-- Jej to się nie spodoba, jestem tego pewien -- blondyn powtarzał to zdanie, chyba po tysięczny dziesiąty raz, o ile jego mały ,, przyjaciel" się nie mylił.

Kwami za jego ramieniem spojrzało na plan, trzymany przez jego. Owe stworzenie nie widziało różnicy w tym planie, od poprzedniego. Tylko westchnęło i w myślach modliło się, by już nadszedł ten upragniony wieczór.

-- Jak zawsze Nooroo mówiło ,,Liczy się gest, a nie to co materialnie." -- Adrien nic nie mówiąc, pogłaskał Plagga. Bez słowa, przytulił go do swojego policzka.

____
-- Gotowa? -- zapytała Alya, wchodząc bez zaproszenia do pokoju Marinette.

-- Prawie! -- krzyknęła druga dziewczyna, będąca w łazience.

Szatynka podeszła do tablicy korkowej przyjaciółki, dotknęła jednego z zdjęć, na którym był słynny model - Adrien Agreste, na jednej ze swoich sesji w parku. Zdjęcie zostało zrobione z ukrycia, gdy Marinette z Alyą i z Alix, wybrały się na spacer po parku. Alya uśmiechnęła się pod nosem, w chwili gdy ciemnowłosa wyszła z łazienki, ubrana w fioletową sukienkę, którą mama, kupiła jej w zeszłym roku. Marinette ze zdenerwowała, wygładziła sukienkę.

Césaire podeszła do niej z szerokim uśmiechem na twarzy, rozpuściła jej włosy, biorąc z łazienki, szczotkę i rozczesywała włosy dziewczyny. Marinette przez ten czas miała rozszerzone oczy.

Szatynka po lekcjach podeszła do niej i powiedziała, żeby była gotowa na pudo siódmą i żeby ubrała, jaką ładną sukienkę. Marinette wyciągnęła jedną z dwóch sukienek, jakie miała w szafie. Nawet, nie pamiętała w jakich kolorach sukienki, miała. W wyborze sukni, pomogła jej Tikki, które dzielnie znosiło marudzenie i narzekanie swojej właścicielki.

-- Jesteś gotowa -- stwierdziła Alya, ciągnąć ciemnowłosą na dół. Przy drzwiach do piekarni pożegnała się z rodzicami przyjaciółki, nie dając jej dojść do słowa. Kawałek dalej od domu Marinette, przystanęły. Szatynka wyciągnęła z torebki różową chustę i owiązała ją, oczy przyjaciółki.

-- Urodzinowa niespodziewanka, zgadłam ? -- zapytała brunetka, dotykając chusty.

-- Może tak, może nie -- odparła druga dziewczyna z uśmiechem, prowadząc dziewczynę nieznanym jej kierunku.

-- Na pewno dobrze, idziemy? -- zapytała zmartwiona ciemnowłosa.

-- Tak, idziemy do nowo otworzonej kafelki.

-- Nic ostatnio nie otwierali -- zastanawiała się. --- Gdzie ty mnie prowadzisz? -- zapytała zmartwiona Marinette.

--- Jeszcze trochę i zobaczyć. Spodoba Ci się -- odpowiedziała tajemnico.  W pewnym momencie Marinette prawie runęła na ziemię, gdyby nie to, że Alya ją podtrzymywała.

--- Nie my jesteśmy? --- zapytała coraz bardziej przerażona.

--- To tylko kamień, Mari --- westchnęła szatynka. Po chwili odwiązała jej oczy, ciągnąć lekko za włosy.

--- Ał! - krzyknęła druga dziewczyna.

--- Ciszej, zaraz przyjdzie strażnik miejski.

---- Jeszcze nie ma ciszy nocnej --- szatynka ciągnęła chustkę z oczów przyjaciółki.

--- Nie, ale od kąt zaczęły się ataki Władcy Ciem. Ludzie są bardziej nerwowy --- podskoczyła słysząc ten głos i nerwowy śmiech. Podszedł do niej powoli.

Marinette niepewnie się uśmiechnęła w kierunku Adriena, onieśmielona jego obecnością. Jej przyjaciółka jak nigdy nic, pomachała blondynowi, który odwzajemnił jej gest. Agreste podszedł do swych przyjaciółek, kłaniając i podawając pannie Dupain-Cheng dłoń.

--- Mogę prosić do tańca ? --- zapytał tak cicho, że w pierwszej chwili, nie zrozumiała o co mu chodzi. Dziewczyna spojrzała w kierunku Alyi.

---- Idź. Obiecywałam mu, że z nim zatańczył --- lekko popchnęła przyjaciółkę w kierunku, ich kolegi. Adrien delikatnie pociągnął na parkiet, który dopiero teraz zauważyła.

Park był oświetlony przez liczne reflektory. Z boku stał pusty bar i stołki barowe. Nie daleko od baru został rozłożony koc, na którym leżał kosz piknikowy i talerze, serwetki i sztućce. Po drugiej stronie parku, stały okrągłe stoły, na których zostały rozłożone obrócy.

Adrien poprowadził ciemnowłosą na sam środek parkietu. Położył jedną dłoń na jej talię, a drugą złączył z dłonią dziewczyny, natomiast Marinette z pomocą chłopaka położyła prawą dłoń na jego ramieniu a drugą złączyła z jego.

Tańczyli tak, póki reszta ich przyjaciół nie wyskoczyła zza rogu z głośnym okrzykiem ,, Wszystkiego najlepszego, Marinette!". Prawdopodobnie pół ulicy obudzili. Marinette cała czerwona na twarzy, odskoczyła od swojego współtowarzysza. Machając im wszystkim na przywitanie.

Każdy bawił się w najlepsze, Marinette odeszła na bok, by odetchnąć od tańców.

--- Soku ? --- zapytał się Adrien, pojawiając z dwoma szklankami soku truskawkowego. Jedną szklankę odłożył, a drugą podał Marinette.

--- Dz-dzięki --- wzięła do ręki, szklankę. Z szklanki upiła kilka łyków soku, poczym ją odłożyła.

Chłopak zbliżył się do dziewczyny blisko. Ciemnowłosa wstrzymała oddech, nie wiedząc na co się szykować. Poczuła miękkie usta blondyna.

--- Pójdziemy kiedyś do kina czy coś? --- zapytał między pocałunkami.

Marinette miała ochotę skakać do góry, była bardzo szczęśliwa. Te urodziny może nazwać najlepszymi jak dotąd urodzinami.

___
Witajcie. Jak wam się podoba?

✎ Kotaklizm | One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz