Niemal codziennie traciłam kogoś, z kim jeszcze niedawno rozgrywałam partię szachów, gotowałam obiad w kryjówce, czy po prostu śmiałam się z anegdoty pochodzącej z lepszych czasów. Z każdym dniem śmiech stawał się krótszy, bardziej ponury, aż w końcu zamilkł zupełnie. Powoli przyzwyczajałam się do śmierci. Stała się dla mnie czymś na kształt cichego znajomego, który zawsze milczy, a jednak pojawia się na każdym spotkaniu i siada ze mną do stołu, by po prostu na mnie przetrzeć. Milczałyśmy wspólnie. Wciąż odnajdywałam w jej twarzy rysy towarzyszy, których mi zabrała i tylko pytałam ją wzrokiem, kiedy przyjdzie moja kolej. Ale śmierć zawsze milczała.
Lecz przyszły dni, kiedy ja nie mogłam już milczeć. Kiedy musiałam poczuć z całą mocą okrucieństwo wojny. Pamiętam jak Zakon dostał wiadomość o grupie mugolaków, ukrywających się w okolicach bazy śmieciożerców, gdzieś na południe od Londynu. Pozbawieni różdżek, z kończącym się prowiantem, byli skazani na śmierć – jeśli nie ze strony popleczników Czarnego Pana, to z powodu głodu. Znalazłam się w zespole, który miał ich stamtąd wyprowadzić.
Na początku szło gładko. Niezauważeni przez nikogo, dotarliśmy do kryjówki mugolaków i zabraliśmy ich stamtąd. Było ich około tuzina. Może kilometr dzielił nas od miejsca, gdzie uchodźców miała przejąć grupa z przygotowanym świstoklikiem, żeby przenieść ich do azylu i właśnie wtedy zaskoczyli nas śmierciożercy. Straciliśmy jednego członka Zakonu. Z tuzina mugolaków ocalała piątka. Wśród trupów była dwójka dzieci. Maleńkie ciałko leżało na ziemi zupełnie zwęglone. Obok niego ośmioletnia dziewczynka, z wyrazem szoku na twarzy, martwymi oczami patrzyła w niebo. Moje serce, do tej pory wyciszone, zabiło mocno, boleśnie. Nie czułam smutku. Całą moją istotę przepełniła nienawiść i gniew. Przywykłam do śmierci towarzyszy, którzy szli na wojnę, znając ryzyko. Atakowali, wiedząc, że wrogowie będą się bronić. Ale śmierć niewinnego dziecka wstrząsnęła mną. Te maleństwa nie miały wyboru. Zginęły w chorej wojnie, w imię chorej ideologii. Płomień gniewu, który w tamtej chwili rozgorzał w mojej piersi, miał mnie poprowadzić przez resztę życia. Patrzyłam jak zachodzące słońce odbija się w oczach dziewczynki, której odebrano szansę, by przeżyć długie wspaniałe życie, zanim się jeszcze w ogóle zaczęło. Patrzyłam na zwęglone szczątki jej maleńkiego braciszka i przysięgałam im, że zrobię wszystko, by to już nigdy się nie zdarzyło, że dopadnę wszystkich odpowiedzialnych za zbrodnie, dla których nie ma przebaczenia, że nie spocznę, dopóki każdy śmierciożerca nie będzie gryzł ziemi. To był początek mojej nienawiści.
![](https://img.wattpad.com/cover/220971058-288-k997565.jpg)
CZYTASZ
Hol(l)y Vengeance || Hogwart || HP
FanficPoszukiwanie horkruksów było tylko jedną z twarzy wojny podczas drugiego terroru Voldemorta. Wielu zapomniało o dramacie zwykłych ludzi, którzy każdego dnia tracili bliskich, tracili życia i nadzieję, czekając aż Harry Potter wypełni swoją tajemnicz...