Gdy zadzwonił budzik Luck westchnął ciężko i wyłączył irytujący dźwięk. Ziewnął dwa razy i przekręcił się na drugą stronę łóżka. Nie lubił wstawać bardzo wcześnie do szkoły. Blondyn zamknął więc oczy i rozkoszował się ciepłem swojej pościeli. Wtem wysoka, starsza kobieta otworzyła drzwi jego pokoju i gwałtownie je zatrzasnęła. Trzymała w ręku butelkę wody. Podeszła do kwiatu, który stał na biurku chłopaka i podlała go.
- Wiesz o tym, że zaraz się spóźnisz do szkoły?
Chłopak jęknął ciężko i podniósł się na ramionach.
- Nie rozumiem kto wymyślił wstawanie na ósmą rano... - Powiedział ziewając.
- Lepiej wstawaj, bo ojciec tym razem nie da ci auta. – Odparła i uśmiechnęła się do zaspanego chłopaka, po czym podeszła do kolejnego kwiatka który stał na parapecie.
Luck przeciągnął się, wziął swoje uprzednio naszykowane ubrania i poszedł do łazienki. Nałożył nierówno pastę na szczoteczkę do zębów, gdy przyszła mu wiadomość. Otarł oczy i sięgnął po telefon. To był Nataniel:
Tym razem się nie spóźnię, słowo!
Nataniel, dobry przyjaciel Lucka, często spóźniał się do szkoły, ale w tym tygodniu postanowił ani razu tego nie zrobić. Luck mu zbytnio nie wierzył, dlatego teraz dostawał ciągle te bezsensowne wiadomości.
Umyty, zszedł po schodach do kuchni. Przy stole siedziała jego siostra, która wpatrywała się nieprzytomnie w swojego ciepłego naleśnika. Uśmiechnął się pod nosem, widząc, że nie tylko on ma problem z wczesnymi lekcjami.
- Cześć maluchu! – Podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie jak psa.
- Cześć olbrzymie. – Odpowiedziała mu, uśmiechając się.
Luck wziął kluczyki ze stołu i otworzył drzwi.
- A śniadanie?! – W tym momencie zeszła po schodach jego rodzicielka z pustą butelką po wodzie.
- Nie zdążę już... - Odparł i uśmiechnąwszy się, zamknął drzwi. Podszedł do zaparkowanego na poboczu czerwonego mercedesa i wpakował się do środka. Odpalił samochód i ruszył przed siebie.
Tak naprawdę ostatnio bardzo mu się nie chciało chodzić do szkoły. Zbliżały się wakacje i on jako wzorowy uczeń nie miał problemów z poprawami, czy dodatkowymi zajęciami. Zawsze miał bardzo dobre oceny, dlatego przed wakacjami potwornie się nudził. Co innego jego przyjaciel Nataniel, który przy każdej okazji korzystał z pomocy zerkając do jego pracy. Jego siostra, Olivia także miała bardzo dobre oceny i jak na jedenastolatkę bardzo dojrzały umysł.
Skręcił na parking znajdujący się obok szkoły. Po raz setny przeczytał tablicę informacyjną: Liceum im. Waszyngtona w Seattle. Zatrzymał się na pierwszym wolnym miejscu parkingowym i zgasił samochód.
Wychodząc z parkingu dostrzegł Nataniela machającego mu rękoma. Nataniel był wysokim chłopakiem o ciemnych włosach i niebieskich oczach. Jego śmiech był bardzo charakterystyczny, zawsze śmiał się nawet jak nie było z czego. Był osobą wesołą. Luck bardzo doceniał jego przyjaźń i to, że miał kogoś kto ukazuje mu świat w jasnych barwach. Sam był dość ponury.
- Widzisz! Nie spóźniłem się!
- Brawo. – Odparł Luck klaszcząc w dłonie.
- Dzięki, dzięki. – Brunet ukłonił się lekko i weszli do szkoły. W pomieszczeniu było duszno i tłoczno. Akurat weszli w trakcie przerwy, więc uczniowie plątali się z góry na dół i na odwrót. Luck jak zwykle wziął do ręki gazetkę szkolną i usiadł z Natanielem przy drewnianym stole czekając na dzwonek, który rozproszy wściekły tłum uczniów. Dopiero teraz blondyn zdał sobie sprawę z tego, że Nataniel wciąż do niego mówił.
- ...i mówię jej, że nie dam rady napisać tego testu i że dwójka to nie jest wcale zła ocena. A ona nagle wiesz co?! – Nataniel, zawsze, kiedy coś opowiadał przeżywał to raz jeszcze razem ze słuchającym, energicznie potrząsając rękoma. – A ona zaczęła mi mówić, że to wszystko przez to, że jestem ćpunem! Przepraszam bardzo, ale to, że zapale sobie skręta raz na jakiś czas, nie oznacza, że jestem ćpunem.
Luck odłożył gazetę i spojrzał uważnie na przyjaciela.
- Wiesz, że twoja matka jest przewrażliwiona. Napiłbyś się białej oranżady, a ona twierdziłaby, że to początki alkoholizmu.
- Właśnie o tym mówię! – Prawie krzyknął brunet. – Jest zbytnio przewrażliwiona. Nie chce być kujonem, który... - Po czym ugryzł się w język i spojrzał na gazetę.
- Dzięki stary, ale ile razy mam ci mówić, że to, że się dobrze uczę nie oznacza, że jestem...
- Chwila, chwila. – Przerwał mu Nataniel podnosząc rękę do góry, a drugą wziąwszy gazetę. Przeczytał coś po czym z wybałuszonymi oczami spojrzał na przyjaciela. – Widziałeś to?
- Co takiego? – Spytał zaciekawiony i spojrzał na artykuł, który pokazał mu brunet. Na dole pisano o uczniach, który odeszli ze szkoły jak i o uczniach, którzy niedługo mają do niej przyjść na przykład na wymianę. – Nie wiem o co chodzi.
- Patrz. – Palcem wskazał mu jedno nazwisko. Katherine Urlath. Blondyn zmarszczył brwi i powiedział:
- Nie wiem o co ci chodzi. Coś nie tak z tą dziewczyną?
Nataniel wybałuszył oczy jeszcze mocniej i odparł:
- Nie słyszałeś nigdy o rodzinie Urlath?
Luck oparł ramiona na stole i przyjrzał się uważniej nazwisku.
- Nie, nie wiem o czym mówisz.
- Moi rodzice wciąż o tym rozmawiali. To było cztery lata temu. – Oznajmił i odłożywszy gazetę podsunął się do przyjaciela i zaczął mówił ciszej. – Kiedyś ta rodzina mieszkała tutaj. Potem się wyprowadzili i słuch po nich zaginął. Każdy miał nadzieję, że nigdy więcej się nie pojawią.
- Dlaczego? – Spytał zdziwiony.
Nataniel przełknął ślinę i kontynuował dalej:
- Kiedy tu mieszkali chodziły różne pogłoski na ich temat. Ojciec podobno zabił trzech ludzi i nigdy nie został ukarany. Matka pijaczka, dwa razy próbowała zabić siebie i dzieci, ale jej się nie udało. Mają dwoje dzieci. Syn podobno był psychicznie chory, tak samo jak córka.
- Skąd to wszystko wiesz? – Blondyn zmrużył oczy.
- Wszyscy w mieście podobno o tym mówili. Jestem pewien, że twoi rodzice wiedzą o tym. – Wziął gazetę do ręki i położył ją naprzeciwko kolegi. – Mam nadzieję, że to nie prawda, ale jeśli to rzeczywiście ta sama rodzina, to mamy przerąbane.
Natychmiast zadzwonił dzwonek.
CZYTASZ
Wolf King
Teen FictionW każdym z nas kryje się dzikie zwierzę. Tylko od nas zależy czy będziemy chcieli je oswoić czy raczej stłumić nasze emocje. Jedno jest pewne : z naturą łączy nas o wiele więcej niż myśleliśmy. Luck nie poznał nigdy swojego prawdziwego oblicza. Nie...