x2x

2 0 0
                                    

Tłum automatycznie się rozproszył, a Nataniel i Luck powędrowali na piętro do sali od matematyki. Blondyn schował gazetkę szkolną do plecaka i powiedział do przyjaciela:

- Myślę, że te wszystkie pogłoski to nie prawda. Gdyby tak było, nie wpuściliby jej do szkoły.

Nataniel spiorunował go wzrokiem i stanął przed drzwiami od sali.

- Mówię ci tylko o tym co słyszałem i co wygadywało całe miasto.

- To tylko głupie plotki. – Odparł i otworzył drzwi sali.

Przy biurku nauczyciela siedziała kobieta na pierwszy rzut oka przypominająca wiedźmę. Miała długi, spiczasty nos, a jej włosy we wszystkie strony dodawały jej wyglądowi niechlujstwa. Zmarszczyła brwi, kiedy zauważyła wchodzących Lucka i Nataniela.

- A co to ma znaczyć? Panowie się gdzieś zgubili? Już dawno po dzwonku.

- Przepraszamy. – Odpowiedzieli chórem i z przerażeniem w oczach skierowali się w stronę ostatniej ławki pod oknem, gdzie zawsze siadali.

- Panie Evans nie tak szybko... - Odchrząknęła kobieta poprawiając swoje stare okulary. Nataniel westchnął ciężko i odwrócił się na pięcie. Usłyszał tylko ciche „powodzenia" Lucka i stanął przed groźną matematyczką.

Luck usiadł w ławce i wyjąwszy zeszyt spoglądał na przyjaciela z współczuciem.

- Zrobi pan ostatnie zadanie, które robiliśmy wczoraj na lekcji. – Odparła kobieta podsuwając mu podręcznik od matematyki.

Nataniel z trzęsącymi się rękoma podszedł do tablicy i nie wiedząc kompletnie nic, swoim zwyczajem zaczął pisać na tablicy wszystko co przychodziło mu do głowy.

Blondyn otarł twarz dłońmi i próbował nie roześmiać się w sobie, kiedy widział co jego przyjaciel wyprawia pod tablicą.

Nauczycielka złapała się za głowę i głośno westchnęła.

- Koniec tych bzdur! Do ławki! Kiedy pan się w końcu czegoś nauczy! – Spiorunowała go wzrokiem i walnęła pięścią w stół. Nataniel zaczął ewakuować się w stronę ostatniej ławki. – Siedzi pan z panem Agrestem od początku roku! Miałam nadzieję, że coś z tego pan wyciągnie... - Oparła się o skrzypiące krzesło i wciągnęła powietrze nosem. – Jutro pytam pana po raz kolejny i mam nadzieję się nie rozczarować.

- Tak jest. – Odpowiedział Nataniel i z prośbą w oczach popatrzył na swojego przyjaciela. Cicho szepnął – Musisz mi pomóc...

Luck otworzył zeszyt i cicho odpowiedział brunetowi:

- Nie ma sprawy.

Lekcja minęła dość szybko i chłopaki zaczęli podążać w stronę lewego skrzydła, gdzie miała się odbyć kolejna lekcja. Nataniel złapał się za głowę i oznajmił:

- Matka mnie zabije, nie ma innej opcji. Musisz mnie dzisiaj tego nauczyć!

- Zobaczę co da się zrobić. – Odrzekł Luck unosząc kącik ust. – Jak zwykle pouczymy się w Chałwie, bo w moim domu, siostra nie da ci spokoju.

- Jasne, dzięki stary. – Powiedział Nataniel i klasnął w dłonie, gdy nagle przed nim stanął Kevin Blue. Chłopak o czarnych włosach z licznymi bliznami na prawej skroni był znany z tego, że dużo mówił, a mało robił. Lubił zwracać na siebie uwagę i szerzyć rozgardiasz. Spiorunował wzrokiem Nataniela i odparł sucho:

- Evans ty ciemna maso. Gdzie są moje pieniądze?!

Luck uniósł pytająco brew i spojrzał na przyjaciela. Nataniel jakby skurczył się i nerwowo przełknął ślinę. Skrzyżował ramiona i odezwał się:

Wolf KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz