~ Tak, zaczęłam pisać w końcu ~
Zbliżała się umówiona przez ich matkę godzina kolacji, a Niklaus ponownie opierając się o barierki balkonowe błądził myślami po głowie. Zaczęło przerażać to jego brata, bowiem nie wiedział, czy myśli czy planuje kogoś zabić. Sam jednak nie zamierzał się w to wgłębiać
- Nasza matka przybyła - jego myślenie przerwała mu Rebekah. Odepchnął się od barierki po czym wraz z siostrą weszli do swojego domu gdzie właśnie przebywała jego reszta rodziny.
- Witaj Matko - Zaczął Elijah kiedy Niklaus i Rebekah weszli do pomieszczenia w którym właśnie odbywała się kolacja.
Reszta osobników zaczęła krótką dyskusje, lecz Klaus nie zainteresował się nią. Odciął się ponownie od świata realnego. Od kilku dni, męczyły go sny. Dość niewyraźne i niezrozumiałe, ale zawsze kogoś widział. Nie rozpoznał jej, ale wiedział jedno: Kiedyś ją spotkał.
W momencie kiedy Elijah wspomniał jego imię, on sam wrócił do rzeczywistości. Przysiedli wszyscy do stołu, zaczynając posiłek. Dyskusja, którą prowadziła reszta znowu go nie zainteresowała, jedynie co jakiś czas, kiedy stwierdził, że informacja może mu się przydać zapamiętywał ją, ale tak to był w swoim świecie.
Teraz już nie myślał o tajemniczej nieznajomej z jego snów, a o swej pięknej córeczce, Hope. Mimo, iż początkowo nie chciał dziecka, teraz nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić, a zwłaszcza, jeśli to jego matka.
Kolacja trwała już godzinę, a na zegarze zaczęła wybijać 22. Niklaus myślał cały czas o Hope. Bał się, że jego matka odkryje prawdę o jego córce, a ona będzie w ogromnym niebezpieczeństwie. Czasem przeklinał tego, kto stworzył Czarownice...
~ W tym samym czasie ~
Stukot obcasów uderzających o podłogę rozprzestrzenił się w całym pomieszczeniu. Kobieta stanęła przed lustrem i wpatrywała się w nie. Myślała, czy pamiętał ją. Czy pamiętał o kobiecie którą pokochał tysiąc lat temu, którą stracił przez własną matkę. Myślenie przetrwała jej służka.
- Zdecydowanie żółty jest pani kolorem - Powiedziała służąca. Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym biorąc żółtą suknie poszła za zasłonę przebierając się w wybraną kreacje. Po krótkiej chwili wyszła z za zasłony stanąć ponownie przed lustrem. Spięła przód włosów po czym stwierdziła, że pójdzie do baru. Służka podała jej torebkę po czym pożegnała się że swoją panią zamykając za nią drzwi.
~ Parę godzin później ~
~ U rodziny Mikaelson ~
Kolacja dobiegła końca, a matka wyszła wraz z jego braćmi, Kol'em i Finn'em. Kiedy reszta sprzątała, Klaus wymknął się. Chciał zapytać matki o jedną rzecz, która nurtowała go od miesiąca. Stanął przed nią i w końcu powiedział:
- Nurtuje mnie jedna rzecz
- Domyślam się o co chodzi Niklausie - Stwierdziła. Chciała już zacząć zdanie, kiedy poczuła ból, przeszywający jej ciało. Chwilę później upadła na zimny chodnik. Jego oczom ukazała się ona trzymająca w rękach serce czarownicy, którą opętała jego matka.
Ta spojrzała na niego uśmiechając się mówiąc:- Tęskniłeś za mną Niklausie? Czy już o mnie zapomniałeś?
- Ja mam chyba zwidy.... - Nie mógł uwierzyć w to, co widzi... A bardziej kogo widzi...
~ Ciąg dalszy nastąpi kiedyś
W końcu coś wstawiłam Yey!
Wiem, że nie wyszło to najlepiej, a prolog wyszedł sto razy lepiej, ale szczerze moja wena twórcza odrobinę obumarła. Tak samo mała ilość słów :/Przepraszam, że ostatnio prawie nic się nie pojawia ale wena twórcza nie współpracuje a sama mam ostatnio wiele na głowie.
Druga część powinna pojawić się chyba szybciej, ponieważ jest to jedna z bardziej zaplanowanych szczegółowo przez mój umysł scena, którą jedynie muszę napisać.Miałam na prawdę problem, jak i kiedy wstawić drugiego głównego bohatera (a bardziej bohaterkę) ponieważ plan z morderstwem jak i pod koniec tej części się udała, ale nie było lada wyzwaniem dla mnie rozplanowania tego tak, aby było coś z jej otoczenia oraz tych podobnych.
~ Liczba słów: 593
![](https://img.wattpad.com/cover/211631755-288-k952120.jpg)
CZYTASZ
Zawsze i na wieczność ~ The Originals
Fanfiction,,Zawsze i na wieczność" ~ To właśnie te słowa, wypowiedzieliśmy wraz z rodzeństwem tysiąc lat temu, przysięgając, że nigdy się nie rozłączymym, aż do końca kresu rodu Mikaelson. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, ile ta obietnica będzie warta. Ile str...