X

7.3K 531 356
                                    

"Wysoki żywopłot rzucał na ścieżkę czarne cienie. Trudno powiedzieć, czy dlatego, że był tak wysoki i gęsty, czy też dlatego, że był zaczarowany, ale gdy tylko weszli do labiryntu, przestali słyszeć odgłosy tłumu, znajdującego się na widowni. Harry poczuł się prawie tak, jakby znowu znalazł się pod wodą."
[Harry Potter i Czara Ognia]

Rozdział dziesiąty
Ostatnie zadanie

W korytarzach ludzkich rozmów,
W labiryntach szarych dni
Szukam znaków, które wskażą,
Którą ścieżką idziesz ty.

Błądząc wciąż i wciąż bez celu,
Po omacku szukam cię,
Wiem, że jesteś, przyjacielu,
Że nie jesteś tylko snem.

W mgle domysłów szare twarze,
Gubię drogę pośród widm,
Lecz na przekór światu marzę,
Że gdzieś na mnie czekasz ty.

W żywopłotach codzienności
W ślepych końcach moich dróg
Wiem, że wiedzie moje kroki
Bóg - czy Szatan - na twój próg.

[„Labirynt" Visperas]

Harry leżał w łóżku i przewracał się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.
Winę za tę bezsenność najchętniej złożyłby na karb pogody, albo czegoś w tym rodzaju, ale była piękna kwietniowa noc. I to właśnie był problem. Kwietniowa.
Tak bardzo chciał, żeby Draco był tutaj.
Pocieszał się w duchu, że wszystko będzie dobrze; że trzecie zadanie przebiegnie bez komplikacji. Zdawał sobie sprawę, że w tym roku podjęto szczególne środki ostrożności. No i tym razem nie było też drugiego reprezentanta Hogwartu... Wiedział też, że Voldemort nie jest aż takim idiotą, żeby zdecydować się na tak łatwo dającą się przewidzieć, ponowną próbę porwania Harry'ego podczas turnieju. Nie będzie więc również kogoś, kto mógłby...
Zabić niepotrzebnego.
Od tamtego czasu Harry widział już innych martwych ludzi. Na początku wakacji po piątym roku, gdy połączone siły dementorów i ogrów przypuściły atak na peron 9 i ¾, na dworcu zginęło kilkoro rodziców. Uczniowie przybyli już po bitwie, ale Harry nadal nie mógł zapomnieć widoku leżących na peronie, nieruchomych ciał. Bardzo wyraźnie pamiętał okrzyki rozpaczy i strachu, wstrząsanego torsjami Neville'a i zszokowaną, dygoczącą Ginny. Był zaskoczony, gdy pomyślał wtedy, że śmierć może być tak daleką sprawą, a kolejna tragedia może nie dotyczyć go osobiście... A potem także następna i następna...
Ale śmierć Cedrika była pierwszą, której był świadkiem. A widok czyjejś śmierci sprawia, że człowiek nagle dojrzewa. Jest ona odmiennym doświadczeniem, niż przygody, którymi szczycą się nastoletni chłopcy. Wiedza, która przychodzi, gdy widzi się czyjeś martwe ciało, nie ogranicza się tylko do uświadomienia sobie kruchości istnienia. Ukazuje, że otaczająca rzeczywistość potrafi być bardzo okrutna i daje przedsmak tego, czym może być dorosłość. To bardzo gorzkie doświadczenie.
Harry nadal czasem budził się z krzykiem.
Wieczorem nie zaciągnął zasłon przy łóżku, a ponieważ nie chciał spoglądać na stojące naprzeciw puste łóżko Seamusa, zapatrzył się w okno.
Za szybą panowała ciemność.
Poszedłby do lochów, aby zobaczyć się z Draco, gdyby nie to, że jego przyjaciel był teraz tam, gdzieś w tej ciemności. Tej nocy, Draco razem z Terrym Bootem pełnili straż przy frontowej bramie. To był najniebezpieczniejszy posterunek i zwykle dyżurowali tam nauczyciele, ale obaj chłopcy zgłosili się na ochotnika. Harry zrobił o to swemu ślizgońskiemu koledze straszną awanturę, ale ten nie dał się przekonać do zmiany decyzji.
Harry odwrócił wzrok od królującej za oknem czarnej nocy, rozejrzał się niespokojnie i ujrzał wślizgującego się do pokoju Draco.
Usiadł na łóżku i pomimo zdumienia, nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Draco!
- Ciii – uciszył go przybysz, zatrzymując się w progu. – Będę miał kłopoty, jak mnie tu ktoś złapie. Nie wszyscy mają taką wprawę w skradaniu się nocą po korytarzach, jak ty.
Harry uniósł brew.
- Wygląda na to, że świetnie sobie radzisz. Myślałem, że masz dyżur z Terrym Bootem?
- Szanowny pan prefekt i ja, zostaliśmy zwolnieni o drugiej – poinformował go Draco. – Miałem przeczucie, pewnie dzięki niewiarygodnie wprost genialnej intuicji jaką posiadam, że jesteś na tyle głupi, by zamartwiać się przez całą noc, zamiast spać. To wszystko wydało mi się tak irytująco idiotyczne, że sam mógłbym nie zasnąć. Dlatego przyszedłem tutaj, żeby sprać cię do nieprzytomności, zanim położę się do łóżka.
- Ach tak... – Harry włożył wiele wysiłku w to, aby jego uśmiech nie stał się szerszy.
Czarny płaszcz Draco kontrastował z jasną cerą chłopaka, która oświetlona blaskiem księżyca, wydawała się niemal zupełnie biała. Spod częściowo opuszczonego kaptura widać było regularne rysy twarzy i migoczące we włosach krople deszczu.
- Jeśli Weasley się obudzi, to zapewne mnie zamorduje – stwierdził Draco dość obojętnie.
- Możemy zejść do pokoju wspólnego – zaproponował Harry, wychodząc spod kołdry i dziękując w duchu opatrzności, że nie założył dzisiaj swojej ulubionej piżamy, którą udało mu się ukryć przed destrukcyjnymi zapędami Ślizgona. Wieczorem ubrał się w jedną z tych, które wybrał mu Draco, bo... cóż, przypominała mu ona tamten dzień i czuł się przez to trochę lepiej.
Oczywiście nie tak dobrze, jak w tej chwili.

✔️Światło pod wodą/Underwater Light | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz