***Alison***
Szłam w stronę drzwi wejściowych szkoły. Jak dobrze, że dzisiaj już piatek. I tak długo wyczekiwane ferie. ❤ Po całym tygodniu jestem już cholernie zmęczona. Czasem zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice byli "normalni" , tzn. gdyby byli w domu, a nie cały czas pracowali. Pewnie zupełnie inaczej mnie wychowali, ale podoba mi się to, że mogę robić co chce. Inne dziewczyny w moim wieku muszą zajmować się młodszym rodzeństwem, sprzątać, wracać do domu o 9 p.m. ... Chyba bym tak nie mogła. Wrócą w niedziele wieczorem i znowu gdzieś pojadą.
Poszłam w stronę szatni by się przebrać. Dzisiaj byłam wcześniej w szkole, nie było praktycznie nikogo. Zdjęłam kurtkę, ale moje botki zostawiłam. Miały około sześciocentymetrowy obcas. Niby nic ale zawsze jestem wyższa o te parę centymetrów. Wzięłam torbę i szybkim krokiem szłam w kierunku klas, gdy nagle ktoś pociągnął mnie za nadgarsek tak, że zdezorientowana poleciałam w kierunku sprawcy.
Po chwili przed sobą ujrzałam Ashtona! Co on tu robił o tej porze?! Stałam oparta o szawki (w jakimś zakamarku!!!!), a przede mną ON we własnej osobie. Pachniał - jak zawsze- nieziemsko. Jego włosy były w lekkim nieładzie, a koszulka idealnie opinała jego umięśniony brzuch. Jedną ręką oparł się o szawkę za mną, a druga swobodnie zwissała mu wzdłóż ciała. Ciekawa jestem czy jest świadomy tego, że jest taki przystojny. No nie oszukujmy się - jest.
-Cześć.
-Co ty robisz?
-Chciałem się przywitać.
Po chwili pochylił się i delikatnie musnął mnie swoimi ustami w policzek. Po moim ciele przeszedł dreszcz. FUCK.
-Nie powinno cię tu być. Wogle kto ci powiedział, że możesz się tak ze mną witać?.
-No chyba mi nie powiesz, że ci się nie podobało.
-Nie. Nie rób tak więcej.
-Jak? Tak?
Pochylił się i musnął mnie swoimi ustami po mojej kości policzkowej a potem zjeżdżał coraz niżej.
-T...tak.
Zjechał do szyji i zaczął mnie całować. Bońku ale cudne uczucie! NIE!
-Ashton...
Położyłam ręce na jego klacie (na mega umięśnionej klaceie!) chcąc go odepchnąć. Poczułam jak zaczyna delikatnie ssać moją skórę. Nacisnęłam na jego tors chcąc go odepchnąć, ale bezskutecznie. Nadal pochylał się nade mną. Shit.
Nie powiem, sprawiał mi tym przyjemność. BA!. Ogromną! Ale nie mogę się przed nim do tego przyznać. Przecież byłam kolejną laską na jego liście, którą chciał tylko przelecieć. Nie mogłam mu ulec.
-Ashton, puść mnie.
Poczułam jak się uśmiecha przylegając (NADAL!) do mojej szyji.
-Już kończę. Jeszcze minutka.
-Ashton puść mnie bo zacznę krzyczeć. Mówię już trochę bardziej zdecydowanie.Czuję jak śsie trochę mocniej, skóra mnie już trochę piecze i lekko całuje mnie w to samo miejsce. Nareszcie się ode mnie oderwał.
-Gotowe.
-Spadaj. Wzbieram w sobie całą siłe i go odpycham. Odziwo tym razem mi się udało. Szkoda, że dopiero teraz... Jak ja to teraz zakryje!? Taka malinka nie zejdzie mi chyba przez 2 tygodnie! Rodzice! O SHIT.Idę w stronę klasy nie oglądając się za siebie, ale jestem prawie pewna, że Ashton się na mnie gapi. Witaj ero apaszek! Cudownie!
***Wieczorem***
-To do zobaczenia!
-Pa Ashley. Świetnie się dzisiaj bawiłam.
-Ja też. Musimy to kiedyś powtórzyć.
-Oj musimy musimy. ;D
Wyszłam z domu mojej przyjaciółki i poszłam do domu. Był luty. Co prawda nie było późno -19.30- ale o tej porze było już ciemno. Szłam na skróty, jak to ja. Miałam dziwne wrażenie jakby ktoś cały czas mnie obserwował. Rozejrzałam się do okoła ale nikogo nie zobaczyłam. Dziwne. Gdy doszła do znajomej mi uliczki, odwróciłam się ostatni raz by zobaczyć czy nikogo nie ma i wtedy zamarłam. Jakieś 700metrów za mna szli dwaj faceci w kapturach. Od razu zaczęłam szybciej iść. Byłam tak blisko domu musiałam zdąrzyć. Nie miałam nawet do kogo zadzwonić; rodzice? nie. I tak by nie przyjechali a po co ich martwić. Ashley? Nie pomogła by mi. Jer? (Mój BFF praktycznie od przedszkola) nie, przecież ich jest dwóch. Jeszcze by mu coś zrobili. Chwila! Szybko wyjęłam telefon (cały czas idąc) i moim oczom (jakby mi czytał w myślach) ukazał się napis Ashton . Szybko odebrałam.
-Halo ? Zapytałam trochę roztrzęsiona.
-Hej. Coś się stało? Zapytał z nutką zaniepokojenia.
- Tak właściwie to tak. Wracam właśnie od Ashley i jestem już na mojej ulicy - odwróciłam się by sprawdzić czy dwaj mężczyźni nadal są za mną byli - i od jakiego czasu miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale nikogo nie było. Ale gdy weszłam na moją uliczkę zaczęli za mną iść dwaj zakapturzeni faceci. Już od dłuższego czasu za mną idą. Nie wiem co mam robić. Właśnie miałam do kogoś dzwonić ale nie wiem do kogo.
-Spokojnie. Idź jak najszybciej do domu i zamknij za sobą drzwi. Pozamykaj okna, furtkę - wszystko co się da. I idź do swojego pokoju i czekaj na mnie. Zaraz będę. Wszystko będzie dobrze.
-Dziękuję. Rozłączyłam się i nieoglądając się za siebie - przyśpieszyłam.
Po chwili zobaczyłam mój dom. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech. Sięgnęłam do kieszeni po klucze szybko wbiegłam na moje podwórko zamykając furtkę. Otworzyłm frontowe drzwi , weszłam i szybko je za sobą zamknęłam na cztery spusty. Zapaliłam światło w przedpokoju i rozejrzałam się ale wszystkie okna były zamknięte. Wzięłam torbę i szybko popędziłam po schodach na górę do mojego pokoju. Zapaliłam światło i szybko przebrałam się w piżamę. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam do ręki dzwoniący telefon.
-Halo?
-Wpuścisz mnie ? Już jestem.
-Ok. Już idę.
Zbiegłam szybko po schodach i otworzyłam drzwi wejściowe. Moim oczom ukazał się Ashton w samym podkoszulku.
-Hej. Nic Ci nie jest? Zapytał lekko zdyszany.
-Nie, wszystko w porządku. Dzięki, że tak szybko przyjechałeś. (To ze był w samym t-shircie znaczy, że aż tak szybko wybiegł z domu by do mnie przyjechać? )
-Nie ma problemu.
-Wejdż. Gestem ręki zaprosiłam go do środka. Ciekawe co z tego wyjdzie. Ja + Ashton całkiem sami w domu, po zmroku.
Hej kochani!
Dzisiaj macie troszkę dłuższy, bo wyjątkowo miałam wenę. :) Jestem z niego w miarę zadowolona. Pod poprzednim rozdziałem mam bardzo mało gwiazdek ( iwgl. wyświetleń) więc do puki nie pojawią się jakieś nowe to zrobię krótką przerwę. Nie wiem czy to się komuś podoba czyt. opowiadanie, fabuła, sposób w jaki piszę więc potrzebuję 'dowartościowania'. XD (Ten rozdział ma wgl 1000słów! taki bonus! xD) heheh
A tych którzy czytają i mnie wspierają w tym opowiadaniu BARDZO PRZEPRASZAM :*
3majcie się! :*