***
1 września.
Peron numer dziewięć i trzy czwarte tętnił życiem. Całe rodziny czarodziejów zbierały się by pożegnać dzieci jadące do Hogwartu. Wśród tego zamieszania stał Logan Solberg, przyglądający się całemu temu zamieszaniu. Uczniowie stali jeszcze na peronie żegnając rodzinę, czy też prowadząc rozmowy między sobą. Stał sam wśród tego harmidru, jego serce biło w szybszym tempie. Był lekko onieśmielony, chyba pierwszy raz w swoim życiu. Czuł wiele emocji zdenerwowanie, ekscytację. Szargały nim niczym kukiełką, ale starał się to zamaskować. Co z trudem, ale udało mu się zrobić. Jego sen się spełniał, marzenia były na wyciągnięcie ręki. Czuł się niczym Ikar podlatujący do słońca, porwany własnym pragnieniom. Przeszły go dreszcze ekscytacji, które szybko opanował. Głośny gwizd przerwał jego rozmyślania. Otrząsnął się i pociągając za sobą kufer, udał się w stronę lokomotywy. Przeszedł przez wąskie drzwi i tępym wzrokiem szukał wolnego przedziału. Miał cichą nadzieję, aby znaleźć jakiś pusty i w spokoju w nim poczytać. Bez zbędnego towarzystwa. Jednak każdy mijany dotychczas przedział był zajęty lub już częściowo wypełniony. Powoli tracił cierpliwość. Mijając przedział z numerem dwadzieścia jeden, kątem oka zauważył że ten jest właściwie praktycznie pusty. Więc bez większego namysłu wszedł do środka. Miejsce w przedziale zajmowała jakże znajoma rudo-brązowa czupryna. To był ten sam chłopak, który wtedy na niego wpadł. Nie mógł lepiej trafić, bo na pierwszy rzut oka ocenił go jako dość zamkniętego w sobie. Więc była dość spora szansa na uniknięcie niewygodnych pytań oraz względną samotność. Dlatego bez ogródek schował kufer i usiadł naprzeciw chłopaka, stawiając torbę obok. Dopiero teraz mógł przyjrzeć mu się dokładnie. Chłopak był przebrany w szaty, a co ważniejsze miał na sobie żółto-czarny krawat. Wskazujący na to, że należy do domu Helgi Hufflepuff. Potem wzrokiem zjechał trochę niżej i z zaskoczeniem zorientował się, że jak pamiętał Newt trzyma w rękach mały imbryk. Pokrywka była lekko odchylona, a ze środka wystawała mała główka wężo-ptako podobnego stworzenia. W tym momencie zapomniał o swoich księgach, planach na zignorowanie chłopaka który był zaabsorbowany zwierzęciem. Teraz jego całą uwaga skupiła się na tajemniczym stworzeniu i brązowo-rudym chłopaku. Ten nadal skupiony na stworzeniu, oderwał wzrok od niego dopiero gdy usłyszał głos białowłosego:
- Znowu się spotykamy. Jednak przyznaj, że w znacznie bardziej sprzyjających okolicznościach.
- Tak.... masz rację.- powiedział wyciągając nieśmiało rękę i dodał- Newt Skamander.
- Wydaje mi się, że już się nieco poznaliśmy, ale skoro tak Logan Solberg.- złapał jego dłoń i lekko się przywitał, obserwując tym samym lekkie rumieńce za żenowania na twarzy rudo-włosego.
- Ja przepraszam zapomniałem.- uśmiechnął się łagodnie i zabrał rękę.
- Nie ma sprawy. A jeśli mogę spytać.- powiedział i spojrzał sugestywnie na imbryk z stworzeniem- Co to jest?
- Żmijoptak.- powiedział podekscytowany, wbijając zielone ślepia w białowłosego.
- A tak czysto teoretycznie.... Czy czytałeś może regulamin?- mówił nie spuszczając oczu z rudowłosego.
- Może nie wiem... nie ważne.- odparł nieco skrępowany tym pytaniem, lekko się kuląc i zaciskając ręce na imbryku z stworzeniem.
- Właśnie widzę, ale nie martw się nie powiem o tym nikomu. To tylko tak dla przestrogi, twój sekret jest u mnie bezpieczny, nie mniej jednak nie zawsze możesz trafić na tak ugodową osobę jak ja.- mówił z powagą.
- Masz rację przepraszam.... powinienem bardziej uważać....- odpowiedział już nieco weselej.
- Dobra, ale oprócz tego mam jeszcze jedno pytanie....
CZYTASZ
Can you make me a better person?- Newt Scamander x Oc.
Fiksi Penggemar,,Newt Scamander x Oc" Logan Solberg, jedenastoletni czarodziej z bardzo szanowanej czysto krwistej rodziny rozpoczyna naukę w Hogwarcie. Odrzucony i nierozumiany przez resztę, poznaję rudowłosego zamkniętego w sobie chłopaka. Newt pełen pasji do f...