-El, Will, w weekend jadę do Hawkins. Chcecie jechać ze mną? Możecie spotkać się z przyjaciółmi- mama weszła do pokoju, a ja z zachwytem spojrzałem na Eleven.
Ostatni raz widzieliśmy się z resztą w Boże Narodzenie, a był już środek marca. Tęskniłem za Hawkins każdego dnia, za Dustinem, Mikiem, Lucasem, Max, za moim domem i za zniszczonym zamkiem Byersów, którego nawet nie zdążyłem naprawić.
I za D&D, w które tak natarczywie graliśmy przez kilka ostatnich lat w piwnicy Wheelera. Odpowiedź więc była oczywista, chciałem jechać, bo tak naprawdę tam był mój dom. Dom, który musiałem opuścić dla "większego dobra".
Mój kontakt z przyjaciółmi po przeprowadzce znacznie się pogorszył. Od czasu do czasu dzwoniliśmy do siebie, by zamienić parę zdań i wymienić się doświadczeniami dnia codziennego, jednak to nie było to samo. Niczego nie pragnąłem bardziej, niż wrócić tam i być razem z nimi.
Mama wmawiała mi, że to kwestia czasu. Że poznam nowych znajomych, że tak będzie lepiej.Nie było. Każdego dnia męczyłem się, prosząc o powrót tam, gdzie czułem się bezpiecznie.
Na tyle bezpiecznie, ile po tym wszystkim co się wydarzyło było to możliwe.
-Jedziemy- odpowiedziała Eleven, patrząc na mnie porozumiewawczo. Przytaknąłem i podążyłem za moją rodzicielką.
-Mamo...
-Will, czy po raz kolejny musisz zaczynać tą dyskusję?- przerwała mi, wiedząc co chcę powiedzieć.
-Mamo, naprawdę?- popatrzyłem na nią z bólem serca. Łzy zaczęły napływać mi do oczu.- Każdego dnia myślę tylko o tym wszystkim co tam zostawiłem. O ludziach, których... których kocham, mamo. Dlaczego po tym wszystkim co mnie spotkało, co spotkało nas wszystkich, nie mogę w końcu być szczęśliwy? Dlaczego tego nie chcesz?!- wykrzyknąłem. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, a mama spuściła ze mnie wzrok.
-Will...
-Will co?! Dobrze wiesz, że mówię prawdę. Miało być łatwiej, miałem nauczyć się z tym żyć! Ja nie chcę... Potrzebuję ich, chce wrócić do Hawkins- głos mi się złamał i rozkleiłem się na dobre. Matka wzięła mnie w objęcia i zamknęła w mocnym uścisku. Nie próbowałem się wyrwać, bo tego właśnie potrzebowałem.
Potrzebowałem jej wsparcia.
-Will, skarbie, wiesz że dla ciebie zrobiłabym wszystko. Każdego dnia walczę o to, by było ci jak najlepiej, byś mógł zapomnieć o tym co cię spotkało. Mi też nie jest łatwo po tym wszystkim...- spojrzała na mnie wzrokiem pełnym miłości i matczynej troski, a ja zaczynałem mieć wyrzuty sumienia, że tak nietaktownie rozpocząłem tą rozmowę.
Ale ja po prostu wiedziałem, że zwykłe proszenie nic nie da. Za często próbowałem by wierzyć, że coś wskóram.
-Wiem mamo- przytuliłem ją jeszcze raz. - Ale czy naprawdę nie możemy wrócić?
-Obecnie nie jest to możliwe... Ale może od przyszłego roku szkolnego?- uśmiechnęła się smutno - Zrobię co w mojej mocy, obiecuję. -Pani Wheeler zaprosiła was na wakacje. Będziesz mógł spędzić całe wakacje z przyjaciółmi, słońce- patrzyła mi w oczy i czekała aż coś powiem. Posłałem jej jedynie smutne spojrzenie i poszedłem do mojego pokoju, który dzieliłem z El.
Dziewczyna siedziała na swoim łóżku i trzymała w ręku krótkofalówkę. Usiadłem przy niej bez słowa, a ona wydukała nieśmiało:
-Ty też za nim tęsknisz, co?
-Tęsknię.
Tęsknię za Mikiem Wheelerem bardziej niż za całą resztą.
CZYTASZ
i just died in your arms tonight • byler
FanfictionByler, 1985, po trzecim sezonie Will Byers x Mike Wheeler