Spotkanie na moście

1.6K 104 105
                                    

Pov. Hinata

Czekałem właśnie przed gabinetem dyrektora. Nic złego nie zrobiłem więc nie wiem o co mu chodzi wzywając mnie do siebie. Może to ktoś inny zrobił i chcą się zapytać czy coś wiem? Ale ja nic nie wiem! Może to ma związek z klubem. Jeśli będzie chciał go rozwiązać to go chyba na prawdę jebło w ten łeb!

Nagle drzwi od pokoju dyroktora otworzyły się i sekretarka poprosiła, abym wszedł. W środku było całkiem przytulnie jak na tak straszne miejsce. Ściany były pomalowane na zielono, a na podłodze był brązowy dywan. Po środku pokoju stało biurko dyrektora, przed którym był niebieski pufek. Sekretarka urzędowała po lewej stronie od wejścia. Podszedłem do biurka dyrektora i usiadłem się na pufku. Był strasznie niewygodny przez co ciągle się wierciłem. Dopiero po około minucie wiercenia się oraz ciszy dyrektor zapytał:

-Czy wiesz czemu tu jesteś?

- Nie - odpowiedziałem wręcz natychmiastowo.

- Chodzi o twoje oceny. Nie są zbyt dobre. No dobra bądźmy szczerzy, są fatalne i do czasu, aż ich niepoprawisz masz zakaz chodzenia na zajęcia dodatkowe.

- Co?! - obużyłem się i wstałem waląc rękąma o biurko dyrka - ale jak to?! Nie możecie mnie wyrzuci z klubu! Ja kocham siatkówkę!

- Zdaje sobie z tego sprawę. Mi również jest przykro z tego powodu. Dlatego proszę, abyś poprawił te oceny. Do poprawienia masz tylko z 5 przedmiotów tak po 2 oceny. Na pewno dasz radę - niby jemu też jest przykro, a jakoś powiedział to bez żadnego zawachania - dodam jeszcze, że dzisiaj wyjąkowo możesz iść na trening, ale od jutro już zakaz będzie wprowadzony. Teraz idż na lekcję! - po tych słowach wyszedłem wkurzony z gabinetu. Ze spuszczoną głową skierowałem się do mojej klasy po drodze omijając całującą się parę. Też bym chciał mieć kogoś takiego. No ale oczywiście los chciał, że jestem niski, a dziewczyny wolą wysokich. Takich jak Tsukishima albo Kageyama. Ci to mają branie. Cóż mówi się trudno. Kiedyś kogoś znajdę.

Kiedy wszedłem do klasy była akurat matematyka, z której chyba najbardziej potrzebowałem pomocy. Bo po co mi w życiu na przykład pierwiastki albo liczba pi? Nie rozumiem tego. Jak dla mnie potrzebne do życia jest tylko dodawanie, odejmowanie, dzielenie i mnożenia. Wątpie aby coś więcej. No ale trudno trzeba to jakoś zdać.

Po lekcji udałem się na trening. No i oczywiście połowę treningu zmarnowaliśmy na to co tu ze mną zrobić. Miałem tylko poprawić kilka ocen, z których nic nie rozumiem, a nikt nie chciał mi pomóc. Stwierdzili, że jeżeli nie dojdę do tego sam to tak naprawdę się niczego nienauczę. Nawet Yachi namówili, aby mi nie pomagała.

Gdy czas na trening dobiegł końca zamiast pójść do domu postanowiłem się chwilę przejechać po Miyagi. No i tak jeździłem, jeździłem i jeździłem, aż w końcu dotarłem do most nad jakiąś rzeką, na którym stał jakiś chłopak. Pewnie niewiele starszy. Odłożyłem rower przy wejściu na most i podszedłem do tej osoby. Wydawało mi się jakbym już gdzieś go widział, ale było ciemno i nie widziałem dokładnie twarzy. To co było widać w tej ciemności to jedynie jego wysąką sylwętkę, brązowe włosy z zawiniętymi końcówkami i podobnego koloru oczy, na których miał okulary. Gdy podszedlem bliżej zauważyłem, że chłopak płaczę.

- Coś się stało? - postanowiłem zappytać.

- N-nie, to nic - odpowiedział załamanym głosem nawet na mnie nie patrząc.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Gdyby wszystki było dobrze nie płakałbyś - ustałem obok chłopaka i oparłem ręcę o barierkę mostu.

- Dlaczego miałbym mówić komuś kogo nie zna... - brunet spojrzał na mnie i wstrzymał zdanie. Przez tę ciemność nadal nic nienwidzę, ale może on coś zobaczy. Tak się właśnie chyba stało i możliwe, że nawet mnie rozpoznał. Inaczej po co bo zatrzymywał się w środku takiego zdania?

- A więc powiesz mi? - dopytałem

- Miałem taką piękną, niebiesko oką, blądwłosą dziewczyne i ona 2 godziny temu chciała się ze mną spotkać. Ja jej odpisałem, że narazie nie mogę, bo mam jeszcze trening i wtedy... - okularnik zaczął mocniej płakać - napisała, że skoro wole treningi bardziej niż ją to w takim razie koniec z nami.

Biedny chłopak. Chciałbym go jakoś pocieszyc, ale nie wiem jak. Nie znam się na dziewczynach. Mimo wszystko powinienem spróbować coś powiedzieć. Nie mogę przecież zostawić go tak samego. Może sobie jeszcze coś zrobić.

- Ta dziewczyna pewnie nawet cię nie kochała - myślę że to mogło go dobić bardziej. Wymyśl coś szybko Hinta! - myślę, że jak ktoś kogoś kocha to nie tylko wygląd się dla tej osoby liczy, ale również charakter i zainteresowania drugiej połówki. Jeśli jej nie posowało to, że chodzisz na treningi i to uwielbiasz to znaczy, że tak naprawdę nigdy cię nie kochała - Jest! Udało się! Jestem z siebie dumny. Moja rada wcale nie była taka głupia i z tego co widzę nawet jemu się trochę poprawiło.

- Dziękuję - odpowiedział przecierając łzy.

- Nie musisz - uśmiechnąłem się do chłopaka najszerzej jak potrafiłem.

- A tobie chyba też coś jest, prawda? - zapytał poprawiając swoje okulary.

- Aż tak to widać?! - myślałem, że dobrze to maskuje. Nawet się uśmiechnąłem. Co prawda sztucznie, ale jednak.

- Nie wiem jak to ująć, ale mam wrażenie, że tem uśmieszek przed chwilą był sztuczny więc coś musiało się stać - czyli, jednak to do czego byłem pewiem mnie zawiodło.

- Masz rację. Ja również mam mały problem - złapałem się za włosy i je lekko poczochrałem

- Jak chcesz to możesz mi powiedzieć jaki, a ja ci pomogę. W końcu ty też mi pomogłeś.

- Dzisiaj zostałem wezwany na dywanik - zacząłem - dyrektor mi powiedział, że do czasu aż nie poprawie wszystkich swoich jedynek nie mogę chodzić na treningi siatkówki! - wkurzony walnąłem z całej siły ręką w most.

- Wiesz jeśli chcesz to ja cię mogę trochę pouczyć - powiedział odchodząc od barierki mostu.

- Naprawdę?! Zechcesz mnie pouczyć?! - podskoczyłem z radości.

- Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko. Możemy się spotkać jutro na tym moście tak o 16? - zapytał już powoli odchodząc.

- Oczywiście! Na pewno będę! - uradowany wskoczyłem na rower i popedałowałe w stronę domu.

Do domu wbiegłem cały w skowrotkach hałasując przy tym na cały dom. Była już 22.00, ale i tak nikt nie spał więc nie muszę się martwić o hałas, który robie. Wbiegłem do kuchni gdzie siedziała moja mama z młodszą siostrą Natsu i usiadłem do stołu aby zjeść jajecznicę, którą mi zostawiły. Kiedy już prawie skończyłem jeść kolacje moja mama w końcu się odezwała:

- Dzwonił do mnie Pan Dyrektor - przełknąłem ciężko kawałek jajecznicy - podobno masz już 10 jedynek i przez to nie możesz chodzić na treningi

- No tak...

- Dobrze wiem, że sam nie dasz rady się tyle poduczyć więc mam nadzieję, że chociaż załatwiłeś sobie już kogoś kto cię pouczy - złożyła ręcę na krzyż.

- Cóż, tak się składa, że właśnie zanim przyszedłem do domu umówiłem się z kimś, aby mnie pouczył - skończyłem jeść jajecznice i odniosłem miskę do zmywarki.

- Na którą do niego idziesz?

- O 16 mam być więc pojadę tak o 15 - usiadłem spowrotem do stołu i wziąłem Natsu na kolana

- Czyli od razu po szkole jedziesz?

- Tak

- To w takim razie idź się wykąp i połóż spać, abyś na jutro był wypoczęty i pachnący - mama zabrała mi Natsu z kolan i poszła ją położyć spać. Ja w tym czasie wziąłem swoje kigurumi lisa i poszedłem się kompać, a następnie poszłedłem położyłem się spać. Zanim zasnąłem w mojej głowie ponjawiło się powne pytanie:

- Kim jest tak właściwie osoba, która ma mnie uczyć?

------------------------------------------------------------

Nie wierz, zę w końcu wziełam się za napisanie tego. Od razu mówię, że nie jestem jeszcze zbyt dobra w pisaniu więc na pewno będą jakieś błędy i inne rzeczy do porwaki, ale jak opublikuje wszystkie rozdziały to wtedy je po poprawiam :)

Oikawa-sensei (OiHina)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz