Rozdział 14

2.7K 70 19
                                    


- Michał, szczerze? - popatrzyłam na chłopaka. Wzięłam do ręki talerz z przygotowanym jedzeniem i razem z raperem udałam się do pokoju. - Nie mam pojęcia. Nie wahał się. Wiem, że nie chcesz, by twój ojciec wylądował w więzieniu, ale jeżeli wniesiesz oskarżenie o przemoc domową, a twoja mama to potwierdzi, to twój tata i ta mała szmata się wycofają. - ugryzłam tosta i patrzyłam na bruneta.

- Już sam nie wiem. Z jednej strony to, by było super. Pójście na policję, ale z drugiej nie chce, by trafił do pierdla. To w końcu mój tata. Miałem z nim bardzo dobry kontakt. Straciłem ojca i przyjaciela przez tą sprawę. Dobrze, że mogę na ciebie liczyć. - popatrzył mi prosto w oczy. Ja patrzyłam w jego. Widziałam jak próbuje powstrzymać łzy. Odłożyłam talerz i się przytuliłam. Jego łzy leciały na moją głowę.

- No już, idź spać. Proszę. Męczysz się i to widać. Nie zasługujesz na takie życie. - powiedziałam trzymając w dłoniach jego twarz. Otarłam ślady płaczu.

- Sonia, wiem, że wyjdę na lamusa, ale boje się o ciebie. Nie chcę, byś ty na tym cierpiała. Jeśli pójdę do więzienia proszę pamiętaj o mnie. Jesteś dla mnie mega ważna i tak jak GOMBAO jesteście moją rodziną. Boje się, że gdy mnie zamknął, zaczniesz się znowu ciąć. - wziął mnie za nadgarstki i masował lekko kciukami w miejscu blizn. 

- Michał... Nie jesteś lamusem. Mówisz to co czujesz, a nie to co ktoś chce usłyszeć. Wolę chłopaków, którzy potrafią powiedzieć. Sory faktycznie zjebałem, i  potrafią się przyznać do płaczu. Nie lubię jak chłopcy kozaczą, bo nie wychodzi im to na dobre. Ty jesteś w stu  procentach prawdziwy i za to cię uwielbiam. Mi też na tobie cholernie zależy, bo w życiu nie miałam tak fantastycznego przyjaciela. - podniosłam jeden z kącików. - Dojem tosta i chodźmy spać.

Kiedy weszliśmy do pokoju odłożyłam talerz na komodzie. Michał położył się na już na łóżku, a ja powoli położyłam się koło niego. Przytulił mnie do siebie i zaczął nucić melodie. Zamknęłam oczy, rozpływałam się w jego głosie.

- Wiesz, dawno nie czułam się przy kimś tak dobrze, jak przy tobie. - powiedziałam.

*Michał*

- Miło mi to słyszeć. - uśmiechnąłem się. Przytuliłem się do niej. Tak bardzo ją podziwiam, że wyszłam z tego wszystkiego. Boje się o to, że mogę ją stracić. A nie chciałbym, a by tak się stało.

- Dobranoc Michaś. - usłyszałem z ust niskiej brunetki. Zamknęła oczy, oparła głowę o mój goły tors. Coraz bardziej się do niej przywiązuje.

- Dobranoc księżniczko. - powiedziałem zamykając oczy. Nie mogłem usnąć, ale w końcu mi się to udało.

*Sonia*

- Sonka budź się. - mówił śmiejąc się ze mnie.

- Cio? - spytałam przecierając sklejone oczy. Michał podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Przytuliłam się do niego i zaczęłam się śmiać. - Michaś jesteś uroczy. - powiedziałam stając na nogi w ogromniej jadalni. Zaraz po chwili przyszedł pan Bartłomiej i zaproponował pancake'i. Poprosiłam o śniadanie i odszedł w swoją stronę.

Usiadłam na środkowym krześle, a Michał na przeciw mnie. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Zapadła cisza, nagle do stołu dosiadła się pani Arletta. Przywitaliśmy się z kobietą, która po chwili usiadła obok Michała.

- Dziękuje ci, że mnie przyjęłaś. Mój syn wybrał dobrą dziewczynę. - poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się szeroko.

- Mamo. - ściągnął jej rękę z ramienia i kontynuował. - Sonia nie jest moją dziewczyną. - popatrzył na mnie lekko zawstydzonym wzrokiem, jednak uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- Ojeju nie wiedziałam. Nie chciałam was urazić dzieciaki.  Ja myślałam że wy. - kobieta się lekko speszyła, ale Michał wybuchł śmiechem, na co od razu się uśmiechnęła. Pokojówki przyniosły nam śniadania i razem w sympatycznej atmosferze zajadaliśmy się placuszkami.

Właśnie ubierałam się do szkoły w łazience, kiedy Michał wbiegł mi bez pukania. Szybko zasłoniłam blizne podkoszulkiem i zaczęłam się drzeć.

- Co ty tu robisz?! I czemu mnie zapukałeś?!  - czułam jak robię się czerwona ze wstydu i złości. Nie odpowiedział wziął tylko pastę do zębów i wyszedł.  - A szczoteczka?! - krzyknęłam, pokazał mi małą plastikową rzecz zza drzwi i odszedł.

Szybko wbiegłam do samochodu, w którym siedział już Matczak. Odpalił silnik i razem z cichą muzyką pojechaliśmy do szkoły. Kiedy byliśmy już pod budynkiem edukacji dołączyli się do nas Adaś i Franuś. Zbili z Michałem piątkę, a ze mną się przytulili i razem udaliśmy się pod klasę od języka polskiego. Mieliśmy godzinę wychowawczą. Kobieta, która jest naszym wychowawcą nie za bardzo za mną przepada. Wszystko przez to jak się uczyłam kiedyś i, jak się zachowywałam. Wogule nie przeszkadzam na lekcjach. No może czasem, no może jak mi się nudzi.

Usiadłam w ławce z Michałem. Wyjęłam z plecaka zeszyt korespondencyjny i długopis. Kobieta zaczęłam mówić o wywiadówce, która odbędzie się dzień przed wycieczką klasową. Właśnie omawiamy ten temat.

- Więc o czwartej wyjedziemy z szkolnego parkingu. Jedziemy nad morze, dokładnie na  pięć dni. Będziemy nocować w hotelu w Gdańsku. Będziemy w wymienionym mieście, w Sopocie i w Gdyni. Rada rodziców, nie chce ujawniać, jakie atrakcje was tam czekają. Osoby, które mogą pojechać to. - zaczęła czytać listę.

- Malwina Bednarek. - w tym momencie przestałam jej słuchać, czekałam, aż wyczyta mnie. Jestem na sam końcu więc mogłam pozwolić sobie na odpoczynek.  - Wiktoria Walczak! To wszystkie osoby z listy, jedzie nas 38 osób. Ja, wy i wasza nowa pani od historii!

- Przepraszam, ale czemu nie ma mnie na liście? - spytałam, zrobiła się aż purpurowa.

- Ponieważ, przez twoje bezczelne zachowanie i przez to, że jak dzwoniłam do twoich rodziców to nie odbierali. - poprawiła zwycięsko okulary na nosie, a Michał popatrzył na mnie.

- Może dlatego nie odebrali, bo nie żyją? - spytałam z ironią w głosie.

- Ach, nie żartuj. Takie tematy to nie tematy do żartów. - powiedziała lekko zażenowana.  Wstałam i popatrzyłam tylko w stronę chłopaków. Kiwali tylko głowami. Wiedzieli, że będzie drama.

- Ale ja nie żartuje. Mieszkam sama, mam osiemnaście lat, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym prawie raz... dwa.. trzy...- liczyłam na palcach. -Prawie pół roku temu. Moja ciotka wyjechała, a w tej szkole mam wzorowe zachowanie. Nie pobiłam żadnego nauczyciela, nie napadłam na żadną dziunię - popatrzyłam na Walczak. - i jestem jedną z osób z najwyższą średnią w szkole. Więc, jeśli pani mi nie pozwoli jechać, uruchomie znajomość w sądzie. - uśmiechnęłam się w stronę klasy i usiadłam.

- Dobrze, możesz pojechać. Pod jednym warunkiem. - powiedziała bardzo poważnie.

- Jakim? - spytałam, założyłam ręce na piersi i zaczęłam bujać się na krześle.

- Jeśli, podczas wycieczki, ktokolwiek się na ciebie poskarży, że przeszkadzasz odsyłam cię do Warszawy. Cena wyjazdu 600 złotych. Mam nadzieję, że w poniedziałek, wszyscy przyniosą mi pieniądze. Do zobaczenia w  przyszłym tygodniu. - zadzwonił dzwonek, wyszłam z klasy ze zwycięskim uśmiechem i razem z chłopakami szyliśmy na kolejne lekcje. . .

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Mamy rozdział. Maraton rozpocznę chyba w środę. Besos.

   NIECH ŻYJE GOMBAO NA ZAWSZE!

Daj sobie pomóc... // MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz