VIII - Co widzisz?

1K 103 82
                                    

Szum strumienia, który zawsze uspokajał Willa, zmieniał się stopniowo w symfonię ludzkich krzyków i przedśmiertnych jęków

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szum strumienia, który zawsze uspokajał Willa, zmieniał się stopniowo w symfonię ludzkich krzyków i przedśmiertnych jęków. Próbował przywołać w pamięci dźwięk wartkiej rzeki, czystej i pięknej, jednak już dawno pojawiły się na niej pierwsze gęste, czerwone smugi kalając jej niewinność. Zaczął się z tym godzić tak jak ze świadomością swojej decyzji i czynów. Wartko płynąca woda przeistoczyła się w krew pędzącą żyłami i tętnicami, zasilającymi niczym bezcenne paliwo życie, jakie miał, istnienia, które mógł kaleczyć, zabrać i uwalniać. Odtąd nie było już dawnego potoku, widział to dokładnie, teraz kiedy rozcinał nożem szyję młodego mężczyzny, tym razem głęboko i posoka tryskała prosto na niego. Orzeźwiała go, a metaliczny zapach unoszący się w powietrzu był słodszy od perfum którejkolwiek z jego kobiet. Hannibal stał za nim i kierował jego dłonią, zaledwie minimalnie, tak lekko, jak dotyk owada, który usiadł na nadgarstku. Nieważne jak bardzo Graham chciał wyobrażać sobie, że zabija bestię lub Lectera, ciągle widział wyraźnie przerażone oczy młodzieńca. To, co robi, sprawiało mu przyjemność, ale świadomość ciągle była niewygodnym meblem, który chciałby przesunąć. Zacierał w pamięci fakt, że kiedyś łapał takich, jakim sam się stawał, czy to była ewolucja, przemiana czy upadek na dno piekła? „Wiem, kim jestem", kotłowało mu się w głowie, kiedy obserwował ostatnie drgawki ofiary przed śmiercią. „Jestem mordercą".

- Jesteś mordercą, Williamie - usłyszał szept jak gdyby ktoś czytał mu w myślach, uchwycił wahanie i postanowił ofiarować mu potwierdzenie.

- Ty... dałeś mi coś? W wodzie, przed snem...? - zapytał skołowany, ale nie drgnął, patrzył na to, co uczynił. Rozlane wino mieszało się z resztami białego proszku i nasiąkało nim, zmieniając barwę, tuż obok głowy martwego nieznajomego. Czuł, że absorbuje tą śmierć równie zachłanne i przesiąka jej kolorami. Jej przeznaczeniem i sensem.

- Czy czułbyś się lepie,j myśląc, że zrobiłeś to nieświadomie? Twoje sumienie byłoby spokojne jak szum strumienia? Oczyściłbyś się w nim z odpowiedzialności? Obmył z grzechu?

Wsłuchiwał się w kolejny, bezemocjonalny półgłos za swoimi plecami. Dręczył go znaczeniem słów i koił jednocześnie spokojnym oddechem pieszczącym jego kark.

Diabeł szeptał mi do ucha, moim stróżem został.

- Nie - odparł krótko po chwili, zawieszony między poczuciem rzeczywistej chwili a subiektywnymi odczuciami. Bodźce wolno rozchodziły się po jego ciele i czuł ich promieniowanie w każdej części nerwów, na wilgotnej od potu skórze.

- Jak się czujesz, Will?

- Czuje się... dobrze. Czuję się zadowolony.

- Krzywdzenie złych ludzi daje ci przyjemność. Zobaczyłeś, co zrobił, poczułeś i nie pohamowałeś instynktu.

Hannibal zabrał narzędzie zbrodni ze słabego uścisku dłoni Willa i przeszedł nad ciałem ofiary, unosząc wysoko smukłe nogi. Uczynił to z gracją tancerza, lekko i z pełnią powabu.

Pull me from the Dark [Hannibal x Will] [hannigram]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz