"Trzeba tylko sprawić, aby iluzja stała się rzeczywistością..."

74 4 6
                                    

Do mieszkania na czwartym piętrze wszedł zmęczony, całym dniem pracy, mężczyzna. Odwiesił kurtkę na pobliski wieszak i odłożył klucze na pobliską szafkę. Przetarł zmęczone oczy, próbując choć trochę się rozbudzić. Mimowolnie uśmiechnął się słysząc siarczyste przekleństwo wypowiedziane tak dobrze znanym mu głosem. Zawsze tak gwałtownie reagowała na wszelkie przeciwności, gdy pracowała. Ruszył wolnym krokiem do salonu, skąd docierała do niego cicha muzyka. Oparł się o framugę obserwując ją z delikatnym uśmiechem. Siedziała na ich starej wysłużonej kanapie, powyginana we wszystkie strony. W jednej dłoni trzymała podkładkę z przypiętą do niej kartką, na której zawzięcie coś kreśliła. Skupiając się wysuwała język i nerwowo poprawiała zsuwające się okulary.

— Coś pana bawi? – Zapytała unosząc brew, oczekując odpowiedzi.

— Ależ skąd – powiedział podchodząc do niej i pocałował ją krótko. – A co ty tu tworzysz? – Dodał zerkając na jej kartkę.

— Jedno wydawnictwo szuka rysowników i ogłosili konkurs. Stąd każdy ma przedstawić swoją koncepcję żywiołów – powiedziała zbierając rzeczy, aby zrobić mu miejsce obok siebie.

Mężczyzna zajął zwolnione miejsce, opierając swoją głowę o jej ramię i zaczął przeglądać jej szkice. Zawsze podziwiał jej talent i serce włożone w każdą pracę. Wiedział jednak, że rysunki do bajek dla dzieci nie były szczytem jej marzeń. Poświęcała się temu całkowicie, jednak dopiero w wolnych chwilach, których nie miała za wiele, mogła oddać siebie w swoich obrazach. Jednym z jej największych marzeń było pokazanie jej dzieł w galerii sztuki. Jednak w najbliższych latach nic nie zapowiadało, że to się zmieni.

— Wyglądają świetnie, szczególnie ten z ognia. Poważnie mówię – dodał szybko, widząc jej powątpiewające spojrzenie. – No dobra, może nie są twoją najlepszą pracą, ale i tak coś w sobie mają. Jednak uważam, że marnujesz się na malowaniu tych... Stworów – powiedział powoli odkładając szkice na pobliski stolik.

— Tak jak ty marnujesz się, pracując dla Starka. I nawet nie zaprzeczaj – odparła przeczesując jego włosy. – Sam wiesz, że gdybyś od niego odszedł mógłbyś znaleźć lepszą pracę i nikt nie przypisałby sobie twoich zasług. Okej byłeś wtedy na stażu, ale nie powinni tego zrobić. Teraz też starasz się ze wszystkich sił, a oni dalej tego nie widzą. Na twoim miejscu, już dawno bym to rzuciła.

— I zostalibyśmy bez środków do życia... No genialny pomysł, skarbie – zironizował, łapiąc ją za dłoń. – Poza tym pracuję teraz nad czymś nowym. To będzie dzieło mojego życia. To będzie rewolucyjny wynalazek, o nieskończonych możliwościach... Moja technologia zmieni świat.

Kobieta nie skomentowała tego, przeczesując jego włosy. Bo i co miała powiedzieć? Że ton z jakim mówił ostatnie zdania budził w niej olbrzymi niepokój. To, że momentami miała wrażenie, że w jego, tak dobrze jej znanych oczach, widywała tak obce dla niej maniakalne wręcz błyski... Tak, były momenty, w których bała się własnego męża. Czuła, że wpadał w obsesję na temat własnego wynalazku. Jednak kochała go. Kochała całym sercem, mając nadzieję, że to wszystko jest tylko złudzeniem.

Przerażającym, ale tylko złudzeniem.

Mężczyzna usiadł inaczej, aby przyciągnąć ją do siebie, tak że oparła głowę na jego klatce piersiowej. Gładził ją powoli po plecach, przymykając oczy. Uśmiechnęła się delikatnie, wtulając się w niego bardziej.

W końcu jak ktoś, kto okazywał jej tyle troski, miałby być kimś groźnym?

~*~

— Dlaczego on ma akwarium na głowie? – Zapytał mrużąc oczy i przyglądając się rysunkowi.

„To wszystko iluzja..." |One-shot| Quentin BeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz