Prolog

768 63 4
                                    

Info

Sprawdziłam rozdziały opowiadania, jednak nie wprowadziłam dużych zmian. Poprawiłam błędy, których wcześniej nie zauważyłam oraz trochę je przedłużyłam. Na razie wstawiam tylko prolog, a jutro wstawię pierwszy rozdział.

<Harry>

Szedłem cicho, na palcach, koło wejścia do wielkiej sali. Była pełnia, wiodący jakimś dziwnym przeczuciem, postanowiłem wyjść z zamku na krótki spacer. Szybko wyszedłem na błonia, momentalnie ściągając pelerynę niewidkę. Wolnym krokiem udałem się w stronę bijącej wierzby, cały czas rozmyślając nad wszystkim co mnie do tej pory spotkało. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami, a ja znowu spędzę je u Dursleyów. Dlaczego mimo tego, że powiedziałem Dumbledorowi o tym jak mnie traktują, ten całkowicie mnie zlekceważył i zarzucił kłamstwo. Czy ja mogę mu w ogóle ufać? Nie wiedziałem dlaczego, ale nawet moi "przyjaciele" zaczęli mnie unikać, jak jakiegoś trędowatego. Usiadłem na ziemi niedaleko drzewa i spojrzałem w księżyc.

-Czy na tym świecie jest ktoś, komu naprawdę na mnie zależy? - zapytałem się cicho, jakby licząc na odpowiedź. Spuściłem wzrok i zganiłem się w myślach. -Przecież ty mi nie odpowiesz.- dodałem śmiejąc się z własnej głupoty -Już widzę uczniów gadających że Harry Potter całkowicie zwariował.-powiedziałem i opadłem na ziemię. Spojrzałem w niebo czując się coraz bardziej senny. Nagle skądś usłyszałem głośne wycie wilka. Przestraszony poderwałem się z ziemi, od razu dostrzegłem ruch za wierzbą. Lekko przestraszony cofnąłem się parę kroków. Zza drzewa wyłoniła się strasznie wyglądająca hybryda człowieka i wilka. Otworzyłem szeroko oczy z przerażenia, stworzenie spojrzało na mnie i warknęło. W tej samej chwili rzuciłem się do ucieczki, w nieznanym mi kierunku. Biegłem ile sił w nogach, czując że stworzenie biegnie za mną i w każdej chwili może mnie dogonić.Wbiegłem do zakazanego lasu, wiedząc że to może doprowadzić do mojej zguby. Odwróciłem się, by zobaczyć czy stworzenie nie zaprzestało swojej gonitwy. Nawet nie zauważyłem, kiedy potknąłem się o wystającą gałąź i upadłem na ziemię. Poczułem ból w lewej nodze jak i na twarzy. Próbowałem się podnieść, jednak bezskutecznie. Powoli traciłem świadomość. Żegnałem się ze światem, będąc pewnym końca.

<Parę godzin później>

Nagła jasność przywróciła mi świadomość. Jeszcze żyje? Zapytałem się w myślach. Czułem że leże na czymś miękkim, więc od razu przyszło mi na myśl skrzydło szpitalne. Zapach lasu i sierści, zastąpiła nieprzyjemna woń leków. Otworzyłem oczy i ujrzałem drewniany sufit. Gwałtownie usiadłem, jednak nagły ból w nodze sprawił że pożałowałem tej decyzji.

-Uważaj. Skręciłeś kostkę.- odezwał się donośny głos po mojej prawej. Spojrzałem przestraszony w niebieskie oczy mężczyzny, poprawiającego moją nogę na posłaniu. W momencie gdy nieznajomy dotknął opatrzonej już kończyny, przez moje ciało przeszło dziwne pragnienie. Coś pobudzało we mnie chęć bycia blisko niego, co wprowadzało mnie w lekką dezorientację.

-Kim jesteś? -zapytałem niepewnie.

-Jestem Fenrir słodziutki.- powiedział i pogłaskał mnie delikatnie po głowie. Zachowanie mężczyzny zdziwiło mnie, zupełnie nie współgrało z jego aparycją, co budziło sprzeczne emocje w moim ciele. Szare włosy otaczały całą jego twarz, trochę jak u Hagrida. Skrzywiłem się na to porównanie. Jednak w przeciwieństwie do gajowego, mężczyzna siedzący obok, był przystojny i w jakimś sensie pociągający. Zarumieniłem się, czując jak moje myśli zmierzają w nieznanym mi kierunku.

-Miło cię poznać.- powiedziałem z uśmiechem. Moją głowę przeszła myśl, że to właśnie szaro włosy jest kimś dla kogo mogę żyć.

//Daeś

O pełni księżyca /Harry x Fenrir/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz