Minho chodził w kółko i wymachiwał zdenerwowany ogonem, próbując opanować narastającą w nim furię. Nie chciał straszyć młodszego, który skulony siedział na jego łóżku z podbitym okiem, kilkoma siniakami i innymi zadrapaniami.
— Zabiję ich... — szepnął pusto, idąc w kierunku drzwi.
Nie zamierzał odpuścić nikomu, kto jakkolwiek skrzywdził jego wiewióreczkę, a zwłaszcza, gdy ktoś go pobił. Nie chciał tego tak po prostu zostawić, bo nikt nie miał prawa podnosić na Jisunga ręki i musiał zostać za to ukarany.
Już miał wylecieć z pokoju, ale poczuł delikatny uścisk na nadgarstku, przez który momentalnie się zatrzymał.
Odkąd Han przyszedł wcale się nie odzywał, jedynie cicho syczał, gdy starszy mu odkażał rany bądź odrobinę zbyt mocno dotykał jego siniaków.
— Nie idź. — szepnął tak cicho, że Minho by go nie usłyszał, gdyby był zwykłym człowiekiem. Na szczęście jego kocie uszy były w stanie wyłapać najmniejszy szelest, więc dotarły do niego słowa dwunastolatka.
— Ale nie mogę tego tak zostawić Sungie. — westchnął cicho i zaczął delikatnie gładzić uszko przyjaciela.
— Nie zostawiaj mnie teraz, proszę... — opuścił głowę smutno, a starszy nie miał serca nie spełnić jego prośby.
— Przepraszam, że mnie tam nie było. — usiadł obok drobniejszego i delikatnie go objął, by nie sprawiać mu dodatkowego bólu.
Tak bardzo mu zależało i troszczył się o młodszego, że nie mógł się przestać obwiniać o to, że został pobity. Miał go chronić, a tymczasem nawet tego nie potrafił dobrze zrobić.
Czy on w ogóle nadawał się do czegokolwiek?
Objął młodszego dodatkowo swoim puszystym ogonem i westchnął ciężko, chowając go w swoich ramionach. Przynajmniej tam był bezpieczny, bo Lee mógłby oddać za niego swoje życie. Nie pozwoliłby go skrzywdzić, a Han, który o tym doskonale wiedział, czuł się przy nim najbezpieczniej.
— To nie twoja wina hyung. — szepnął drżącym głosem i przytknął nos do szyi starszego, by wdychać jego zapach.
Może to było dziwne, jednak uspokajało go to. Lee pachniał tak przyjemnie bezpieczeństwem i domem, że młodszy od razu się rozluźnił.
Przy nim miał swoją sferę komfortu, dlatego wystarczył jeden przytulas, by pomóc mu się uspokoić.
Uwielbiał wtulać się w swojego przyjaciela, który mruczał zadowolony i obejmował go swoim ogonem, którym Han lubił się bawić. Miał tak przyjemną, milusią sierść, że czasem wpadał w dziwny trans, powoli ją przeczesując.
Było to wyjątkowo odprężające i przyjemne zajęcie dla nich obu.
— Hyung... Mogę się pobawić? — spytał niepewnie i specjalnie zaczepił jego policzek uchem, uśmiechając się słabo.
— Co to za pytanie? — prychnął, a po chwili jego czarny ogon wylądował na kolanach młodszego, który od razu zaczął go głaskać i owijać wokół paluszków.
— Na pewno cię to nie boli? Nie jest nieprzyjemne? — dopytywał co chwilę i zaśmiał się, gdy ten czubkiem kitki pomiział go po policzku.
— Na pewno, nie martw się. — zapewnił z uśmiechem Lee i obserwował chłopaka, który wciągnął się w swoją zabawę.
— Jest taki milusi... — jęknął nagle zachwycony Han i powoli gładził ogon przyjaciela, który mimowolnie wybuchnął śmiechem, nie wierząc w zachwyt młodszego.
— Mam to odebrać jako komplement? Dziękuję w takim razie. — poczochrał włoski swojej wiewiórki i rozbawiony obserwował go.
— Lubię twój ogon. — uśmiechnął się wesoło i spojrzał na niego z iskierkami w oczach, za którymi Minho zdążył się stęsknić.
— Tylko mój ogon? No wiesz co! — oburzył się, jednak starał się nie krzyczeć, bo wiedział, że uszy jego przyjaciela były cholernie wrażliwe, a przecież były dość blisko jego ust.
— Idiota, lubię jeszcze twoje uszka. — pokazał mu język, po czym zaczął się dźwięcznie śmiać z miny starszego.
— Bo nie będzie tulasów! — zagroził mu rozbawiony, jednak w tym czasie dalej przeczesywał ciemne kosmyki chłopaka.
— Czyżby? Nie zrobiłbyś mi tego. — wypiął dumnie pierś i nastawił swoje uszy.
— Masz mnie. — wywrócił oczami trzynastolatek, po czym walnęli się po prostu na łóżku, by wspólnie słuchać muzyki.
— Minho... — zaczął po jakimś czasie zawstydzony nastolatek.
— Tak Jisungie? — spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i podziwiał urodę chłopaka.
— Dziękuję, że jesteś. — zarumieniony wbił swój wzrok w ciemne oczy przyjaciela i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
— Nie dziękuj mi wiewióreczko. — westchnął, myśląc o tym jak młodszy go rozbrajał swoim urokiem.
— Będę i będę to robił do końca życia! — niezadowolony zmarszczył uroczo nosek i patrzył na niego zdeterminowany.
— Sugerujesz, że będziemy przyjaźnić się do końca życia? — uniósł brwi Lee.
— A nie chcesz? — młodszy momentalnie posmutniał, co Minho wywnioskował z oklapniętych uszu.
— Jasne, że chcę głupku! — zareagował od razu i schował go znowu w swoich ramionach, układając się na boku, by ten mógł się w niego wygodnie wtulił.
— A dasz mi buziaka? — spytał nieśmiało po paru minutach ciszy.
— A nie miałem ci ich dawać w wyjątkowych sytuacjach? — spojrzał na niego z uśmiechem starszy, jednak po chwili delikatnie ucałował czółko swojego młodszego przyjaciela.
— To jest wyjątkowa sytuacja... — mruknął zawstydzony i schował buzię w jego ramieniu.
— Czemuż to? — nie bardzo rozumiał.
— Właśnie złożyłeś mi obietnicę, że będziemy się przyjaźnić na zawsze. — zachichotał chłopiec i przerzucił swój ogon tak, że mógł z łatwością objąć nogę przyjaciela, który zrobił to samo.
— Głupek... — westchnął rozbawiony z szerokim uśmiechem, obserwując wypieki na słodkich policzkach Hana.
CZYTASZ
Like a cat & squirrel| Minsung
FanficMinho już od pierwszego spotkania z Jisungiem stał się jego bohaterem, a następnie najlepszym przyjacielem. Jak rozwinęła się ich przyjaźń na przestrzeni kilku lat? Uwaga!!!Hybrydy Mocny fluffik, generalnie krótki ff