Jisung i Minho praktycznie wcale się nie kłócili, co dziwiło wiele osób.
Nigdy nie byli na siebie naprawdę źli, a tym bardziej obrażeni. Może głównie dlatego, że zawsze któryś z nich ustępował, by nie sprzeczać się.
Ich kłótnie zazwyczaj trwały góra kwadrans, a godzili się praktycznie od razu, bo żaden nie chciał być bez tego drugiego ani przez chwilę. Byli od siebie wręcz uzależnieni, ale wcale im to nie przeszkadzało, bo uszczęśliwiali się wzajemnie.
Tym razem jednak było zupełnie inaczej niż zawsze. Nikt tak naprawdę nie wiedział o co się pokłóciła ta nierozłączna dwójka, jednak musiało to być coś poważnego, ponieważ ich krzyki można było usłyszeć prawdopodobnie w całym mieście.
Było to coś kompletnie niespodziewanego i niespotykanego, dlatego ich rodzice byli w kompletnym szoku, gdy wściekły Lee wyszedł z domu państwa Han, trzaskając drzwiami, a chwilę potem z pokoju Jisunga można było usłyszeć donośny szloch.
Sytuacja między nimi nie poprawiała się przez następne siedem dni i każdy mógł powiedzieć, że to były najgorsze dni w życiach nastolatków. Żaden z nich nie opuszczał swojego pokoju, a Jisung nie chciał nawet jeść, jedynie płacząc cały czas w bluzę starszego.
Nie chciał, żeby był na niego zły i bolała go świadomość, że tak właśnie było. Przecież kochał go całym swoim serduszkiem, był dla niego najważniejszy.
Czemu miałby się spotykać z kimś innym?
Czemu w ogóle Minho go o to posądził i był tak zazdrosny?
Młodszy skulił się mocno na łóżku i próbował złapać normalny oddech, jednak zamiast tego zaczął się dusić.
Zupełnie jak kiedyś, jednak tym razem nie było przy nim Minho, który by go przytulił i uspokoił. A przynajmniej tak myślał.
Nagle drzwi do jego pokoju otworzyły się, by zaraz potem znowu się zamknąć.
Jisung usłyszał ciche kroki, a po chwili materac ugiął się pod ciężarem innej osoby, która mocno go przytuliła. Wszędzie rozpoznałby ten dotyk i zapach.
— Przepraszam Sungie. Tak strasznie przepraszam, nie wiem, co we mnie wstąpiło. — jęknął rozżalony Lee i mocniej objął Hana, który zaczął się dusić przez szloch. — Cichutko, jestem tutaj. Wdech noskiem i wydech ustami, pamiętasz? — zaczął uspokajająco gładzić jego plecy.
— Hyung... — wykrztusił z trudem i obrócił się do niego przodem, by wcisnąć swoją buzię w tors starszego.
— Ćśś, nie mów nic. Oddychaj słoneczko, proszę. — szepnął, delikatnie cmokając go w czubek głowy.
Uspokojenie go zajęło mu dobry kwadrans, ale na szczęście udało mu się to i to liczyło się najbardziej wtedy. Ważne, że Han już normalnie oddychał.
— Naprawdę przepraszam wiewiórciu... — szepnął skruszony, zasypując go czułymi buziakami po całej twarzy.
— Nie szkodzi hyung. Ale ja naprawdę nie lubię Hyunjina w ten sposób. — westchnął i zmrużył oczy.
— Wiem, przepraszam. Nawet gdybyś go lubił, to nie mam prawa się wtrącać. — westchnął ciężko, by schować osiemnastolatka bardziej w swoich ramionach.
Jisung wtedy pomyślał, że szkoda, że starszy nie wiedział, że tylko jego lubił w ten sposób. Z drugiej strony nie mógł mu tego powiedzieć, ponieważ byli przyjaciółmi od tak dawna.
Dodatkowo obaj byli chłopcami, co było kolejną przeszkodą. Choć Hanowi wcale to nie przeszkadzało.
Za to Minho ubolewał nad tym, że nie mógł mu wyznać swoich uczuć. Nie lubił być zazdrosny, a Jisungie był naprawdę cudowną i przepiękną istotą, która zwracała na siebie uwagę wielu osób.
Biedny Lee nie mógłby zrobić nic, gdyby w kimś się wreszcie zakochał i postanowił go zostawić. Nie należał do niego niestety.
— Nie kłóćmy się już. — poprosił smutno młodszy, zaciskając pięści na koszulce jego przyjaciela.
— Nigdy więcej. — westchnął ciężko jego hyung i drapał go za uszkiem, by poprawić mu nieco humor.
CZYTASZ
Like a cat & squirrel| Minsung
أدب الهواةMinho już od pierwszego spotkania z Jisungiem stał się jego bohaterem, a następnie najlepszym przyjacielem. Jak rozwinęła się ich przyjaźń na przestrzeni kilku lat? Uwaga!!!Hybrydy Mocny fluffik, generalnie krótki ff