Jadąc do remizy miałem nadzieję na dobrą zabawę z kumplami. Po tym co się wydarzyło, chciałem po prostu odreagować i postarać się zapomnieć. Jedna myśl nie dawała mi jednak spokoju. W końcu zabiłem niewinnego człowieka...
Po kilkunastu minutach dotarłem na miejsce. Zgasiłem silnik i wlepiłem oczy przed siebie." Znowu to samo" machnąłem ręką po tym jak zobaczyłem obraz, który od jakiegoś czasu mnie męczył. Ostatnimi czasy nauczyłem się powoli sobie z tym radzić. Tak jakbym trochę w pewnym sensie to kontrolował. Z każdym słowem wypowiedzianym w mojej podświadomości, z każdym najmniejszym załamaniem wiążącym się z wypadkiem wyobrażenie pojawiało się. Byłem kompletnie zdezorientowany...
-Co jest? Co tak siedzisz ? Wszyscy na ciebie czekamy.-Powiedział Ashton, który nie wiadomo skąd znalazł się przy moim aucie.
-Aaa to ty... Już idę, sekunda. Co ci się tak śpieszy?!
-Szykuje się niezła balanga!
-Emmm... Sorry stary jakoś przeszła mi ochota na balowanie. Jeszcze raz sorry. Położę się w domu trochę odpocznę i może później wpadnę.
-No co ty ?! Odwala ci? To przecież impreza roku.
Bez słowa wyjechałem z placu. Nie wiem dlaczego ochota na balowanie bardzo szybko mi przeszłą. N ie miałem nawet ochoty na widzenie się z kimkolwiek. Chciałem po prostu chwili spokoju.
Przed moimi oczyma pojawił się znowu jakiś obraz. Nie mogłem rozszyfrować co to. Tak jakby napis. Rozmazany, napis na ścianie. Nie byłem dokładnie pewny, ale wydawało mi się, że pisze tam coś w stylu "Nadzieja umiera ostatnia". To co przeczytałem wprawiło mnie w zupełną dezorientacje. Najpierw obraz rodziny, teraz napis. Zastanawiałem się co się ze mną dzieje i co będzie następne.
Jadąc usłyszałem pisk kobiety. Zatrzymałem się tuż przy lesie, aby sprawdzić co się dzieje. Głosy doprowadziły mnie do starej szopy. Uchyliłem lekko stare, spruhniałe drzwi i zerknąłem do środka. Było pusto, aczkolwiek ja nadal słyszałem głosy. Tym razem był do mocny, głośny bas. Krzyczał coś, że na ciebie też kiedyś przyjdzie pora.
Odpuściłem. Powoli odczuwałem, że to co się dzieje jest tylko wytworem mojej wyobraźni. "Coś mi się uroiło w głowie a ja się zachowuje jak dziecko" powiedziałem sam do siebie.
Tuż pod domem zobaczyłęm auto Mai.
-Masz gościa synu, jest w pokoju.-Usłyszałem głos taty dobiegający z kuchni.
Szybko wbiegłem po schodach. Zależało mi, aby jak najszybciej się koło niej znaleźć. Czułem, że ona nie jest zwykłą dziewczyna. Było w niej coś co nie dawało mi spokoju.
-Cześć. Co ty tutaj robisz?- wykrztusiłem wreszcie, rzucając się na kanapę.
-Hej. Jestem tu, bo słyszałam, że niedawno wyszłeś ze szpitala i chciałam cię zobaczyć. Długo cię nie widziałąm. Przepraszam, prawdziwy przyjaciel by tak nie postąpił.
-Ty nie jesteś zwykłą przyjaciółką. Jesteś dla mnie kimś o wiele ważniejszym.- powiedziałem pewnym siebie głosem. Przynajmniej miałem nadzieje, żę będzie on tak brzmiał. W głębi duszy byłem przerażony i z niecierpliwością czekałem na jej reakcję. Wreszcie wziąłem się w garść i postanowiłem wziaść sprawy w swoje ręce. Usiadłem obok niej i spojrzałem jej prosto w oczy- Kocham Cię.
-Ale... Ty.. emm...- próbowała coś tłumaczyć. Ja jednak nie dałem za wygraną i nareszcie zdobyłem się na odwagę by ją pocałować. Teraz byłem naprawdę przerażony. Po mojej głowie krążyło setki myśli. Co jeśli się wygłupiłem i prze to ją stracę.
-Chyba nadszedł czas żebym powiedziała ci to co od długiego czasu nie daje mi żyć (...)

CZYTASZ
Don't cry
Fanfiction*z perspektywy Michael'a*Ona jest nieziemska... Tylko Zayn stoi mi na drodze do szczęścia. Co mam robić ?! Może powinienem z nią porozmawiać i wyznać jej co tak naprawdę czuję...Dzwoniłem już do niej 3 razy, czemu nie odbiera, może coś jej się stało...