Rozdział 1. Ponowna nieudana misja.

143 16 0
                                    

Wracałem z braćmi do kryjówki. Znowu to samo. Raph, Donnie nawet Leo... Oskarżają mnie o kolejną porażkę na misji. C-Chciałem tylko uratować Leo przed atakiem Razora. Nawet nie podziękował. Jak zwykle. Szedłem za braćmi. W pewnej Leo, Donnie i Raph stanęli. Sam też stanąłem. Milczałem. Moi bracia odwrócili się do mnie i zaczęli krzyczeć. Raph momentami mnie popychał.

-Po co wychodziłeś z ukrycia Mikey?! Mówiłem, że masz czekać na sygnał!- Krzyknął wkurzony Leo.- Poza tym poradziłbym sobie sam!- Krzyknął ponownie Leo.

-Daj spokój Leo! Każdy wie, że Mikey jest głupi i nie do użytku. Przynosi tylko pecha. Jak mistrz Splinter mógł być tak głupi by wziąć Mikeyego z nami gdy byliśmy mali?!- Wrzasnął Raph. Starałem się nie płakać. Moi bracia... Oni by tak się nie zachowywali. W domu pewnie będą udawać, że nie wrzeszczeli na mnie.

-Prawda Raph. To jeden wielki głupek i bałwan. Lepiej by było gdyby nie istniał.- Słowa Donniego mocno mnie zabolały. Zacząłem iść w stronę kolejnego dachu ale Leo podstawił mi nogę. Zahaczyłem o nią przez co upadłem. Usłyszałem śmiech chłopaków. Zaczęli oni iść ale przedtem Raph kopną mnie w brzuch kilka razy. Gdy nie widziałem ich już wstałem i poszedłem do domu. Specjalnie szedłem wolnym krokiem by się uspokoić i ukryć moje łzy w oczach. Gdy wszedłem do kryjówki zauważyłem jak moi bracia, Karai, Casey i April siedieli na kanapie jedząc pizze. Śmiali się oglądając ,,Crognarda Barbarzyńce."

-Ej Mikey! Chodź do nas. Pooglądasz z nami Crognarda i zjemy twoją ulubioną pizze z kwaśnymi żelkami, anchova i papryczkami jalapeno.- Powiedział Casey kiedy spojrzałem na nich.

-Nie... Nie dzięki Casey. Jedzcie sami.- Powiedziałem i zacząłem iść do swojego pokoju.

-Wszystko w porządku Michelangelo?- Usłyszałem za sobą głos ojca gdy byłem już przed drzwiami do pokoju.

-Tak tylko jestem zmęczony.- Powiedziałem wchodząc do pokoju.

-Mikey? Czy ty chcesz nas okłamać?- Spytał się Leo ze smutnym wyrazem twarzy. Zauważyłem to patrząc na nich ukradkiem.

-Co masz na myśli Leo?- Spytała się April gdy zamykałem drzwi od pokoju. Postanowiłem podsłuchać ich.

-Mikey tylko się patrzył kiedy my laliśmy tyłki sługusom Shreddera.- Powiedział Raph jego słowa mnie zasmuciły. Położyłem się na łóżku. Twarzą do ściany. Nakryłem się kołdrą aż do głowy. Starałem się zasnąć. Czułem się okropnie. Moi bracia o-oni... Oni zachowują się tak jakby na mnie im nie zależało. Po czasie udało mi się zasnąć.

Po stronie mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz