Szpital

385 10 8
                                    

   Sorry za tytuł,opowiadanie miało być o czymś innym,ale przez to,że byłam w szpitalu,opowiadanie będzie właśnie na ten temat.Dobra startujemy!

Legenda:

T/i - twoje imię

Z/t/i - zdrobnienie twojego imienia

W tym rozdziale masz 16 - 17 lat.


Obudził mnie oślepiający blask bieli. Na początku nie wiedziałam, gdzie jestem. Po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka.

- O! Obudziła się!

- Co się stało? Gdzie ja jestem?

- Spokojnie. Jesteś w szpitalu. (I ty mi kobieto mówisz spokojnie) Za 10 minut jedziesz na tomografię.

Po czym wyszła. Minęło kilka minut zanim dotarło do mnie, gdzie jestem. Jestem w szpitalu... W SZPITALU!!!! O jeny, o jeny, o jeny... Ile ja tu leżę? Co mi się stało? Jak ja tu trafiłam? Jedyne co pamiętam to ...

________________________________________________________________________________

Wracałam z menadżerkami i drużyną z kawiarni. Świętowaliśmy tam ich wygrany mecz. Miałam przejść przez pustą jezdnię, gdy nagle na jezdnię wjechał szybko pędzący samochód. Pobiegłam w stronę chodnika. Jednak nie zdążyłam dobiec. Uderzyłam o maskę samochodu. Przez moje ciało przeszedł paraliż. Zanim straciłam przytomność, usłyszałam tylko przerażony głos Shawna.

- (T/i?)! (Z/t/i)?! Nie zostawiaj mnie...

Po czym zemdlałam.

________________________________________________________________________________

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos lekarza.

- Sophie, przewozimy pacjentkę na tomografię.

Po badaniach znów zostałam przewieziona do sali.

- Młoda miałaś dużo szczęścia. Mogło się to skończyć o wiele gorzej. Tym razem skończyło się na stłuczonym nadgarstku, stłuczonych trzech żebrach i złamanej prawej nodze.

- Panie doktorze, ile już tu leże?

- Od sześciu dni. Jeśli to wszystko to ja już będę szedł.

- Dobrze. - zgięłam rękę. - Aua!

- Uważaj na rękę.

(Masz takie coś wbite w rękę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Masz takie coś wbite w rękę.To motylek,na kroplówkę)

- A! Przed salą czeka dwóch nastolatków. Wpuścić?

- Tak...

Byłam ciekawa, kim są ci dwaj, o których mówił lekarz. Weszli do środka. Spodziewałabym się wszystkich,ale nie mojego, piraciastego brata i mojej śnieżynki. Gdy tylko mnie ujrzeli uśmiechającą się do nich promiennie, rzucili się mi na szyję, łkając.

- Już nigdy więcej mnie tak nie strasz, piratko - powiedział David, przytulając do siebie bardziej.- A twojego kochasia tym bardziej. Do niego to był aż strach podejść. Wszyscy myśleli, że się załamie i podetnie sobie żyły. Tak za tobą tęsknił!

- Shawn... to prawda?...- zapytałam.

- T-tak... Po prostu bałem się, że cię stracę... - rozpłakał się. Przytuliłam go ze łzami w oczach. Byłam w szoku. Niby wiedziałam, że jestem całym światem chłopaka i mnie bardzo kocha, ale nie sądziłam, że będzie w stanie odebrać sobie życie z tęsknoty za mną. On - mój ukochany, spokojny słodziaczek?

- Spokojnie, nie płacz. - podniosłam jego podbródek tak, by spojrzał w moje oczy. -Jestem tu, żyje i nie zamierzam opuszczać tego świata.

Spojrzałam na brata. Był cały czerwony. Powstrzymywał się by nie zapłakać.

- No już, chodź do mnie David.- podszedł do mnie i przytulił. - Nie płacz...

- Ja wcale nie płacze - zaprzeczył.

- Uważaj, bo uwierzę... - pirat chciał coś jeszcze dodać, ale przerwał mu Shawn.

- Dobra zmieniamy temat. Słyszałem (T/i), że za jakieś 4 tygodnie wychodzisz.

- Tak? - zapytałam z słyszalną nadzieją w głosie. Chłopaki kiwnęli głowami na tak - Ale się cieszę!

- Ale przez ten czas masz się oszczędzać. Będę z twoim kochasie codziennie cię odwiedzać.

- Ok.

Po kilku godzinach chłopcy musieli wyjść, bo skończyła się pora odwiedzin. Następnego dnia tak jak obiecali, odwiedzili mnie.

- Cześć siostra!

- Cześć bałwanku!

- Hejka brat! Hej słodziaku! Jak tam u reszty?- zaczęli opowiadać.

Odwiedzali mnie codziennie przez 4 tygodnie. Gdy nadszedł dzień wypisu, z pomocą pielęgniarki, spakowałam swoje rzeczy, ubrałam w swoje normalne ciuchy. Po 13 przyszedł po mnie brat, tata i mój chłopak.

- To co młoda? Gotowa? - zapytał tata przez drzwi, wchodząc.Gdy zobaczył mnie gotową, powiedział zaskoczony. - Jak ty?...

- Magia... To co? Idziemy?

Poszliśmy do lekarza po wypis. Lekarz wręczył tacie wypis i jakieś zalecenia. Wyszłam z chłopakami za szpital do samochodu. Wsiedliśmy do niego. Po kilku minutach dołączył do nas tata.

- Gdzie jedziemy? - zapytałam.

- Ja jadę z powrotem do pracy, a ty z chłopakami jedziecie do domu. - odpowiedział tata.

Gdy dotarliśmy do domu, chłopcy pomogli mi wyjść z samochodu. Dokuśtykałam się na kulach do domu. W środku było ciemno. Włączyłam światło.

- WITAJ W DOMU (T/I)!!!!!!!!!!- z za kanapy i fotela wyskoczyli nasi znajomi.

- Nie wiem co mam powiedzieć... Dziękuje jesteście wspaniali!!!!!!!

Z kuchni wyszła Nelly, Alia, Celia i Silvia trzymając w rękach duże ciasto.

- To dla mnie?!

- Dla ciebie. Mamy nadzieje, że nas poczęstujesz.

- Dziękuje! Ależ oczywiście, że się podzielę! Sama bym tego nie zjadła!

Po zjedzeniu przepysznego ciasta i graniu w takie tam grzeczne zabawy (Typu poker XD,żartuje.)  goście się rozeszli. Zostałam sama z bratem - piratem i moim chłopakiem - słodziakiem. To był piękny dzień.


Błagam nie zabijcie mnie! Nie miałam pomysłu na końcówkę... W lipcu na 100 procent pojawi się następny rozdział. Może nawet zrobię jakiś specjal. Nw. Do następnego!

Twoja przygoda z Shawnem Frostem. [POPRAWIONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz