Nie wiem jak to się stało...

327 13 12
                                    

Od mojego ślubu z Shawnem minęło dużo czasu.Konkretniej pół roku.Właśnie szykowaliśmy się na któryś już uroczysty obiad z moimi rodzicami.Ja przygotowywałam obiad,a Shawn nakrywa d stołu.Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu.Spojrzałam na wyświetlacz.Nie znany numer.Zaciekawiona,odebrałam.

- Halo?Z tej strony st.asp. Scratch Emlony .Czy rozmawiam (T/i) Froste?

- Tak.Coś się stało?

- Przykro mi,ale pani rodzice nie żyją.

- *cisza*

- Halo jest tam pani?

- Tak jestem.Przepraszam,zaskoczyła mnie ta wiadomość.Ale jak to się stało?

- Właśnie badamy okoliczności zdarzenia.Z tego co udało się ustalić naszemu technikowi to w samochód pani rodziców wjechał inny samochód.Oboje zginęli na miejscu.Sprawca uciekł. Naprawdę bardzo nam przykro.

- Dziękuję na powiadomienie.

- W razie czego proszę nie wyjeżdżać z miasta i być pod telefonem,bo w każdej chwili możemy zadzwonić.

Rozłączyłam się.Wybuchłam nie pochowanym płaczem.Zjechałam plecami po szafce,siadając na ziemi.Schowałam głowę pomiędzy kolanami.Po chwili poczułam dotyk na moim ramieniu. Spojrzałam na tą osobę.Mimo,że łzy utrudniały mi rozpoznanie wiedziałam,że to mój mąż.Wytarł mi łzy,przez co mogłam zobaczyć jego oczy.Były przepełnione strachem i czułością.

- Co się stało?Czemu moja królowa rozpacza? - zapytał ze strachem i troską w głosie.

- Moi rodzice... Oni... Nie żyją... Wjechał w ich jakiś samochód... Zginęli na miejscu... Sprawca zwiał...- z trudem mogłam mówić.Znów się rozpłakałam.Shawn wziął mnie w ramiona,posadził na swoich kolanach, przytulając do siebie.

- Ciiiiii.... Nie płacz... Wszystko będzie dobrze... Zobaczysz znajdą sprawcę...

- A co jeśli nie znajdą?Jeśli morderca będzie chciał zabić i nas?

- Uspokój się kochanie.Zobaczysz nic się nie stanie.

Jeszcze chwilę siedziałam wtulona w męża.Kiedy się już trochę uspokoiłam,zadzwoniłam do brata.

- *oczekiwanie na połączenie* Halo? David?

- Tak?Coś się stało siostra?

- Tak.Kilka minut temu zadzwonił do mnie policjant.

- No i?Co powiedział?

- Czy możesz być choć raz poważny?! Nasi rodzice nie żyją!!!!

- Jak to????

- Wjechał w nich samochód.Zginęli na miejscu.

- A co ze sprawca?

- Uciekł.

- Co zamierzasz z tym zrobić?

- Będę czekać co ustalą policjanci.

- A nie chcesz sama rozwiązać zagadki?

- Nie wiem.

- Zadzwoń,jeśli się zdecydujesz.

Rozłączył się.Długo zastanawiałam się co mam zrobić.Postawiłam pojechać do ich domu.Po niecałej godzinie byłam na miejscu.Zaczęłam przeszukiwać dom.Szukałam znaku, wskazówki, która naprowadzi mnie na szlak.Przeszukałam już chyba cały dom,każdy jego cal.Został mi tylko do przeszukania strych.Weszłam do środka.Zaczęłam przeszukiwać najpierw pudła.Znalazłam tam coś co kompletnie zniszczyło to w co tak ślepo wierzyłam przez całe życie.Były to dokumenty adopcyjne, których wynikało jasno,że zarówno ja i David nie jesteśmy ich rodzonymi dziećmi.Pogrzebałam w nich jeszcze trochę.Chciałam znać nazwiska naszych rodziców biologicznych.Po kilkunastu minutach znalazłam... akt zgonu.Rose i Ethan Roberts.Przyczyna śmierci: pożar. Moja pierwsza myśl: Skąd on mają ich akt zgonu?Schowałam dokument do swojej torebki.Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer brata.

Twoja przygoda z Shawnem Frostem. [POPRAWIONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz