Rozdział 23

1.7K 83 36
                                    

Dyrektor wyszedł zostawiając nas same. Spojrzałam na brunetkę, która miała przerażenie w oczach. Moje mogły wyglądać tak samo, ale dla niej musiałam być silna. 

- Spokojnie, będzie dobrze. - powiedziałam cicho, przykuwając tym samym jej uwagę. 

- Marry.. On wie. On o wszystkim wie. 

- Niby skąd? - zapytałam i podeszłam do niej bliżej. - W szkole nic nie pokazywałyśmy.

- Właśnie to chciałam ci powiedzieć, gdy wszedł. Moja matka okazała się być "-M". Dała mi dwa wyjścia, ale odrzuciłam oba i prawdopodobnie powiedziała o nas dyrektorowi. - odpowiedziała na jednym wydechu. 

Podczas jej wypowiedzi moje dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści. Mój oddech diametralnie przyśpieszył, a serce boleśnie obijało o moje płuca. Spojrzała się na drzwi, którymi niedawno wyszła kobieta. W moich oczach na pewno pojawił się istny ogień. Szybkim krokiem skierowałam się do drzwi.

- Marry...? Marry! - nie zwracałam uwagi na krzyki ukochanej i biegiem udałam się w kierunku wyjścia szkoły. 

Gdy znalazłam się na zewnątrz, zauważyłam matkę Michelle, która właśnie wsiadała do swojego samochodu. Ze zdenerwowaniem się tam udałam.

- Hej! - krzyknęłam, a kobieta odwróciła się w moją stronę. - Kim myślisz, że jesteś?! Co?! Wiem, że jesteś matką Michelle, ale w tym momencie mnie to nie obchodzi. - warknęłam w jej kierunku.

- Słucham? - zapytała oszołomiona.

- To ty powiedziałaś o nas dyrektorowi. - wysyczałam, a Molly uśmiechnęła się tajemniczo.

- Ty sprawiłaś, że moja córka jest nienormalna. - odpowiedziała bez wzruszenia.

- Homoseksualizm jest normalny! - wykrzyczałam. - Takie osoby jak ty powinny się iść leczyć. - w tym momencie uśmiech z jej twarzy znikł. Niezłe pierwsze spotkanie z teściową.. 

- Michelle wybrała ciebie, co jest głupie. - prychnęła. - Wiedziała czym może się to skończyć, a mimo tego nadal stoi za tobą murem. 

- Jesteś jakaś chora. - wyrzuciłam. - Rozumiem, że mój związek z Michelle mógł ci się nie podobać, ale żeby wysyłać do nas te wszystkie SMS'y?

- Byłam pewna, że sobie odpuści. Michelle łatwo przestraszyć. - prychnęła śmiechem. - Ale widocznie miłość do ciebie okazała się być silniejsza niż jej strach.

- Bo ze mną zawsze będzie bezpieczna. 

- Marry! - usłyszałam krzyk dyrektora, na co się odwróciłam. Wtem nagle usłyszałam warkot silnika, a auto kobiety odjechało ze szkolnego parkingu. 

Westchnęłam ciężko i ruszyłam w jego kierunku. Przekroczyłam próg budynku i od razu udałam się do gabinetu mężczyzny. Weszłam do środka, a on gestem ręki wskazał wolne krzesło przed sobą, na którym z jednych z nich siedziała czekoladowo oka. 

- Pewnie wiecie dlaczego was tu wezwałem. - odezwał się o dziwo opanowanym głosem, a my zgodnie skinęłyśmy głową. - Pewnie też wiecie, że romans między nauczycielem a uczniem jest zakazany. Macie coś na swoją obronę? - oparł się wygodnie na swoim fotelu i spojrzał na nas uważnym wzrokiem. Ja natomiast spojrzałam na brunetkę, która zrobiła to samo. Z jej oczu wyczytałam, że to ja mam zacząć mówić. 

- Kocham ją. - powiedziałam z pewnością w głosie. - I cokolwiek Pan postanowi ja nie przestanę się z nią spotykać, bo na tym polega prawdziwa miłość.

- Rozumiem. - pochylił się lekko w naszą stronę. - Zauważyłem, że Pańskie relacje z matką nie są zbyt dobre i dlatego powiedziała o was, prawda? - tym razem zwrócił się do Michelle. 

- Zgadza się.

- Yhym.. - przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, a mężczyzna skanował nas wzrokiem. - Okey.. Tak naprawdę musiałbym wyrzucić Pannę Michelle z pracy, a ciebie wydalić. Lecz te wszystkie procedury i nie procedury.. Tylko sam problem. I wam potem ciężko i mi. - mówił spokojnie. - Więc zrobimy tak.. Zapomnijmy o całej sprawie. Wy się dalej spotykajcie i żyjcie szczęśliwie. Tylko proszę wam.. W szkole zachowajcie jakiś dystans.

- Pan tak naprawdę? - zapytała zaskoczona.

- Tak. - kiwnął głową. - Jeśli mam być szczery, to na pierwszy rzut oka widać, że się kochacie i aż szkoda to niszczyć. Nie chce psuć czegoś, co pewnie i tak przeszło długą i ciężką drogę, zgadza się?

- Zgadza. - przytaknęłam. - Dziękujemy Panu. - dodałam jeszcze, a czekoladowo oka złapała mnie za rękę. 

- Proszę bardzo. Możecie już iść.

Wstałyśmy równocześnie z krzesełek i podeszłyśmy do drzwi. Otworzyłam je i przepuściłam w nich kobietę. Wyszłyśmy na korytarz, a ja spojrzałam na zegarek, który wisi przed wejściem. Jeszcze dwadzieścia minut lekcji. Spojrzałam się na ukochaną, która miała szeroki uśmiech na buzi, a jej spojrzenie ponownie było radosne. Podeszłam do niej, chwyciłam w dłonie jej twarz i złączyłam nasze usta razem. Oddała każdy pocałunek, a nawet go pogłębiła, lecz po chwili oderwała się ode mnie, gdyż nadal byłyśmy w szkole. Oparłam nasze czoła razem i uśmiechnęłam się szeroko. 

- Teraz wszystko będzie dobrze. - wyszeptałam w jej wargi, które również były rozciągnięte w uśmiechu. - Kocham cię, Michelle. Tak strasznie mocno.

- A ja kocham ciebie, Marry. Tak strasznie mocno. - zachichotała.

- A teraz będziemy żyły dłuuuugo i szczęśliwie. - dopowiedziałam, a po korytarzu rozniósł się jej uroczy śmiech. 













——————————————————
Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie na moje opowiadanie, nad którym spędzam ostatnio sporo czasu. A jest to "Drawings led me to you". Zapraszam! 😁

Do następnego 💙

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Do następnego 💙

Back to the pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz