Rozdział 7

2.4K 125 30
                                    

Kilka dni później



Kolejne dni były dla mnie ciężkie. Myślę, że pani Michelle zaczęła coś podejrzewać, dlatego przez ostatnie dni nic jej nie przynosiłam. Starałam zachowywać się naturalnie, by nie podejrzewała o to mnie, ale patrząc na nią chyba nie szło mi zbyt dobrze. Cóż.. Trzeba mieć nadzieję, że nie połączy żadnych faktów, a teraz.. Czas do szkoły.

Spakowałam książki, które dzisiaj będą mi potrzebne, wzięłam plecak i zeszłam na dół. Mojej rodzicielki już nie było, gdyż wyjechała w delegację. Jak widać moje życie jest ciekawe. Ustawiłam czajnik z wodą na kuchence, po czym zapaliłam ogień i z telefonem w ręku usiadłam przy stole. Zaczęłam przeglądać social media, gdy po pewnym czasie woda zagotowała się. Wzięłam swój ulubiony kubek, włożyłam torebkę z herbatą i zalałam gorącą wodą. Z powrotem usiadłam przy stole i dalej zajmowałam się internetem. Gdy wybiła godzina wychodzenia z domu udałam się do korytarza. Założyłam czarną, skórzaną kurtkę i czarne buty, po czym wyszłam z mieszkania. Wolnym krokiem ruszyłam w kierunku szkoły. Tym razem zrobię sobie spacer. Podczas tego "spaceru" moją głowę znowu nawiedziły upierdliwe myśli.

Czemu musiałam zakochać się w niej? Ale to kiedyś minie, prawda? Pomimo tego co robię, to minie, musi prawda? Przecież ja nie mogę tak o niej myśleć. Jest moją nauczycielką, kobietą.. Kilka lat starszą kobietą. Ale jaką piękną.. STOP! Moje myśli idą w złym, w zdecydowanie złym kierunku. A co by było gdyby tak...

- Och, przepraszam. - wymamrotałam, gdy na kogoś wpadłam. Durne myśli.

- Marry. - ten znajomy głos, który przyprawia mnie o przyjemne dreszcze. Boże, trzymaj mnie w swej opiece.

- Dzień dobry. - odparłam cicho, nie patrząc na nią. Gdy spojrzę w jej oczy wszystko to o czym myślałam, a mianowicie "to minie, prawda?" legnie w gruzach... Z wielkim hukiem.

- Wszystko dobrze? Słabo coś wyglądasz.. - spytała zatroskana i probowala nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.

- Od kilku dni nie sypiam zbyt dobrze. - lepsze kłamstwo niż prawda, która brzmi "nie mogę spać przez panią, gdyż nawiedza mnie pani w myślach i w snach".

- Właśnie widzę. - wzdycha cicho. - Masz straszne wory pod oczami. Może pójdź do domu i spróbuj się trochę przespać? Odpoczniesz od tego całego stresu. - położyła jedną z rąk na moim ramieniu, na co się wzdrygnęłam.

Drugą zaś umieściła pod moim podbródkiem i podniosła moją głowę tak, bym na nią spojrzała. Zrobiłam to niechętnie, bo wiedziałam co się wydarzy. Gdy spojrzałam w jej czekoladowe tęczówki, w których były widoczne tym razem ogniki troski, moje nogi ugieły się pode mną. Pani Michelle szybko mnie złapała i trzymała dopóki nie złapałam pełnej równowagi.

- Zbladłaś strasznie. - wyszeptała i przyłożyła rękę do mojego czoła tak, jakby sprawdzała czy nie mam gorączki. - Nie masz temperatury.

- Już mi lepiej. - powiedziałam tylko po to, by mnie puściła, gdyż od jej dotyku po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze.

- Na pewno? - upewniła się i puściła mnie, lecz długo sama nie ustałam, gdyż moje nogi znów odmówiły posłuszeństwa. - Chyba nie bardzo. - spojrzała w moje oczy. - Odprowadzę cię do domu.

- A co z pani lekcjami? - zapytałam, gdy złapała mnie w pasie i zaczęła nas kierować drogą powrotną.

- Jakoś sobie poradzą beze mnie. - zachichotała. - Poza tym wolę mieć pewność, że dotrzesz do domu bezpiecznie. Nie chcę mieć cię na sumieniu.

- Uhym... - wymruczałam.

Szłyśmy wolno w kierunku mojego domu. Już nawet nie będę pytać skąd wie gdzie mieszkam. W chwili obecnej jest to nieistotne. Po 20 minutach drogi byłyśmy na miejscu i już po chwili leżałam w salonie na kanapie pod kocem. Brunetka powiedziała ze zostanie ze mną chwilę, by mieć pewność, że nie zasłabnę nigdzie. Obecnie była w kuchni i robiła mi ciepłą herbatę na lepsze samopoczucie. Miło z jej strony. Po kilku minutach przyszła do mnie z parującym kubkiem w dłoni, siadając obok mnie, po tym jak odstawiła naczynie na mały stolik kawowy.

- Dziękuję. - powiedziałam cicho i wzięłam kubek do ręki, po czym upiłam łyka.

- Nie ma za co. - nadal intensywnie się we mnie wpatrywała.

- Mam coś na twarzy...? - zapytałam, na co uciekła wzrokiem.

- Nie, nie.. - zaczęła nerwowo. - Zamyśliłam się po prostu.

- W porządku.

- Lepiej się czujesz?

- O wiele lepiej. - wymusiłam mały uśmiech.

- To dobrze. - kiwnęła głową. - Będę się zbierać. - wstała z kanapy i skierowała się do korytarza.

- Dziękuję, że mnie pani odprowadziła i mną zajęła. - odezwałam się, zanim jeszcze wyszła.

- Naprawdę, nie ma za co. - wychyliła się zza rogu. - Dbaj o siebie. Do zobaczneia w szkole.

- Do widzenia. - mruknęłam i okryłam szczelniej kocem.

Kobieta wyszła z domu, a w salonie nadal unosił się zapach jej kwiatowych perfum, które tak bardzo uwielbiam. Siedząc tu i popijając ciepły napój w mojej głowie pojawiła się myśl, że chciałabym, by kobieta przychodziła tu znacznie częściej.

















——————————————————
Jak podoba Wam się rozdział? 🤨

Do następnego 😁

Back to the pastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz