Erica nie żyje. Derek znalazł jej martwe ciało w składziku na szczotki, po tym jak Allison powiedziała mu jak to odkryła. Rozumiem wiele rzeczy, ale żeby być takim zwyrodnialcem, żeby kogoś zabić, a do tego rzucić jego ciało w jakiś zakurzony kąt jak worek ziemniaków, to przekonuje, że mamy do czynienia z nieczułymi psycholami. Chociaż wieści dla Dereka okazało się słodko-gorzkie. Erica nie żyje-ale jego siostra, Cora, powstała z martwych. Dziewczyna, tak jak myślał Derek, zginęła w pożarze, jednak okazało się, że jakimś cudem była zamknięta tutaj z Boydem. Szok to niewystarczające słowo. Scott pogadał w końcu szczerze z Allison. Powiedział jej o tym, że jej matka próbowała go zamordować. Nie staram się sobie nawet wyobrazić jak brunetka musi się z tym teraz czuć. Niestety, nie miałam z nią nawet zbytnio czasu aby porozmawiać i po prostu być dla niej, bo teraz mierzymy się z jeszcze większym zagrożeniem dla całego miasta. Boyd i Cora uciekli. Co sprowadza nas do tej sytuacji.
- Myślisz, że może powinniśmy się rozdzielić? - spytałam rozglądając się po lesie i dałam wolny krok na przód.
- Głupi pomysł. - mlasnął językiem i przekręcił lekko głowę. - Jak byłabyś sama nie miałabyś się czym w razie czego obronić, a jak ja był bym sam nie utrzymałbym ich za długo. Lepiej połączyć siły.
- W sumie masz rację. - przyznałam. - Zróbmy tak, ty walczysz z nimi bezpośrednio, ja spróbuję wspomagać cie magią z odległości. Użyję tego czaru co na Peterze, może damy radę ich zatrzymać.
- Świetny plan. - zatrzymał się i wystawił rękę. - Przyjemność z Panią pracować.
- Liczę, że Pan również mnie nie zawiedzie. - zaśmiałam się i podskoczyłam do góry by przybić mu piątkę.
- Gdybyście do mnie nie zadzwonili, pewnie musiałabyś wysłuchiwać narzekań Dereka. - wydukał postanawiając iść dalej.
- Oh dziękuję za wybawienie. - prychnęłam kiedy uderzyła we mnie gałąź po tym jak idący przodem Isaac ją odepchnął, a ona wróciła jak boomerang. - Kurwa... - syknęłam kiedy dosłownie dostałam z liścia.
- Cicho... - zatrzymał się gwałtownie trzymając palec w górze. - Słyszałaś to?
- Ale co? - spytałam rozmasowując policzek. - Isaac, nie mam waszego słuchu. Mów co się dzieje. - odezwałam się kiedy chłopak zastygnął w jednej pozycji.
- Chodź. - rzucił szybko i ruszył przed siebie po klepnięciu mnie w ramię.
- Chyba nie wiesz co to znaczy chodzić... - fuknęłam kiedy zobaczyłam że chłopak biegnie jak torpeda i z niechęcią popędziłam do przodu by go dogonić.
Nie zrozumcie mnie źle, bardzo chcę pomóc w złapaniu Cory i Boyda, są wielkim zagrożeniem, ale gonienie wilkołaka to najgorsze co może być.Przynajmniej dla człowieka. Skurczybyki są takie szybkie, że po kilkunastu metrach czujesz się jakbyś zrobił co najmniej maraton.Kiedy już prawie go dogoniłam, wreszcie usłyszałam dźwięki, o które Isaacowi chodziło. Były to damskie krzyki. Kiedy już zbliżałam się do centrum hałasów, zatrzymałam się na małym wzniesieniu pokrytym drzewami. W dole widać było przerażoną dziewczynę, która cofała się pod rozłożony namiot, oraz napastnika, czyli jak się okazało – Corę. Isaac ruszył na wilkołaczkę ratując tym samym krzyczącą dziewczynę. Ale nie maco tu dużo mówić, wilkołak niedoświadczający pełni od miesięcy jest naprawdę porównywalny do lwa z koloseum, więc Isaac nie miał z nią szans. Cora rzuciła Isaaciem o drzewo. A więc to jest czas,w którym jestem zmuszona pomóc. Pobrałam trochę energii i rzuciłam w dziewczynę czarem paraliżującym. Podziałało, jednak czułam, że nie na długo. Corą przemawiał taki szał, że wymagało to naprawdę dużo skupienia by utrzymać na niej zaklęcie.
YOU ARE READING
I will fight for you | Stiles Stilinski | Continuation (wstrzymane)
FanfictionPoprzednie rozdziały: https://www.wattpad.com/story/186776546