daisuga || w końcu cię kocham

1.1K 131 53
                                    

Rodzina Daichiego posiadała niewielki drewniany domek w górach. Znajdował on się dwie godziny pociągiem od ich miejsca zamieszkania i stał w pobliżu pięknego dzikiego jeziora. Niedaleko mieszkało parę rodzin, ale był to na ogół dość odgrodzony od miast i wsi teren. W tym roku jednak rodzice Sawamury mieli inne plany na urlop, więc pozwolili synowi pojechać do domku ze swoim przyjacielem lub jak kto woli chłopakiem. Nic nie było oficjalne, ale było przynajmniej oczywiste.

Sugawara bardzo ucieszył się z propozycji i z miejsca na nią przystał. Po niewielkich przygotowaniach wsiedli do pociągu z walizkami i pojechali.

Domek, trzeba przyznać – urokliwy, posiadał jedno wielkie pomieszczenie, łączące salon i kuchnię, dwie osobne sypialnie, w tym jedna z dużym łóżkiem, a druga dla dzieci, oraz szeroki taras, na którym rodzina Sawamura spędzała zwykle leniwe popołudnia. Domek otaczał piękny ogród, obecnie trochę zarośnięty, ale zdecydowanie do odratowania. Mieli też stąd widok na spokojne jezioro, a także drugi brzeg, gdzie dalej ciągnął się las.

Wnieśli swoje bagaże i stanęli na środku salonu, zastanawiając się, gdzie powinni spać.
Opcji mieli wiele, ale najgłębiej przez nich rozważaną okazała się sypialnia dla dwojga. Obaj bardzo chcieli ją wybrać i obaj się tego wstydzili.

— Mógłbyś spać na dużym łóżku — podjął nareszcie Daichi. On był tu panem domu, dlatego on powinien przejąć inicjatywę.

— Oczywiście — zgodził się lekko — a co z tobą? — spojrzał przyjacielowi w oczy i stali tak moment bez słowa.

— Hm. — brunet wbił wzrok w ziemię — Mogę spać w dziecięcym, albo w salonie, albo...

— Albo ze mną — dokończył za niego.

— Mógłbym? — spytał niezręcznie.

— Mógłbyś — odparł z ulgą, kładąc czule dłoń na jego policzku.

Nigdy się nie całowali. Ogólnie tak, ale nie ze sobą. Dziwne było przejście do małżeńskich zwyczajów, jeszcze przed pierwszym pocałunkiem, ale chyba tacy już byli. Poza tym Suga obiecał sobie, że niedługo owy czyn zainicjuje, więc nie było się czym martwić.

Jednak nie teraz. Jeszcze nie.

Cofnął rękę i z ciepłym uśmiechem udał się do ich sypialni, by rozpakować rzeczy. Daichi podążył jego śladem.

***

Po smacznej kolacji, przygotowanej przez Sugawarę (był niezwykłym kucharzem), posiedzieli trochę na tarasie w ostatnich promieniach słońca. Komary ich gryzły, ale byli zbyt zajęci rozmową, żeby się tym interesować. Dopiero kiedy szli spać, wszystko zaczęło ich swędzieć.

Ku zdziwieniu obu chłopców, spędzenie nocy obok siebie wcale nie był takie niezręczne i kłopotliwe. Spali już w swoim towarzystwie wcześniej, choć było to na obozach, lub na osobnych łóżkach. Teraz odczuli, że właściwie w jednym łóżku jest im znacznie wygodniej. Nie trzeba było wychylać ręki za kołdrę, by złapać drugiego za dłoń. Ani mrużyć oczu, usiłując dostrzec w ciemności twarz śpiącego przyjaciela. Ani wychodzić spod kołdry w celu wtulenia się w tego drugiego.

Tak, niewątpliwie takie łóżka posiadały całą masę zalet.

***

Rano po przebudzeniu, Koushi pocałował usta leżącej obok postaci, jakby robił to codziennie. Istotnie robił, choć tylko w wyobraźni.
I prawdopodobnie tym razem był święcie przekonany, że to także jego wymysły, gdyż spanie w objęciach Daichiego bynajmniej realne mu się nie zdawało.

Letnie trele-morele | haikyuu shipsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz