3

6 0 0
                                    

Była perfekcjonistką. Jeśli coś jej się nie podobało - mówiła wprost. Jednakże Kuba nie przypuszczał, że będzie to aż tak trudne. Zadowolenie jej wymagało wiele wysiłku.

- Wyżej! - machnęła dłonią. - Nie no, niżej.

- Boże Święty. - westchnął kładąc aparat na kolanie. Wysiadał z sił, a mieli jeszcze niecałe półtorej godziny. Zaczął się denerwować, że nie zdążą. - Czy musisz być taka upierdliwa? Niech zostanie to pierwsze, wyszłaś dobrze.

- Dobrze, to nie znaczy doskonale. - poprawiła go poprawiając pozę. - Dobra, obiecuję, że to będzie ostatnie, tylko pospiesz się. Musimy jeszcze wpaść do wypożyczalni.

- Odkryłaś Amerykę. - mruknął sam do siebie. Wstał i znów nastawił obiektyw. W głowie miał tylko jedno: "To ostatnie minuty tego cholernego zdjęcia". 

Flesz mignął jej przed oczami, a ona wreszcie mogła odetchnąć. Uciążliwie próbowała wciągnąć brzuch i wyprostować plecy. Na zdjęciach wyszła całkiem ładnie.

- Może być. - powiedziała przeglądając. Nie chciała dać mu satysfakcji i chwalić go za amatorszczyznę. 

- To jest najlepsze. - wskazał na najbardziej wyostrzone. Faktycznie, było jednym z lepszych. Cicho potaknęła głową.

- Muszę przyznać ci rację, ale teraz czas na ciebie. - spojrzała mu w oczy i się zamyśliła. Czy aby na pewno wchodzenie na drzewo było dobrym pomysłem?

- Racja. - przystanął na środku chodnika. Musimy znaleźć ludzi, którzy już skończyli swoją robotę. Może tamtych? - wskazał na dwóch chłopaków siedzących pod klonem. Przeglądali swoje skończone fotografie. Wyglądali na prawdziwych artystów z kolorowymi włosami oraz kolczykami. 

- Przepraszam. - odezwał się do nich. - Jestem Kuba, a to Sandra. Chodzimy z wami na kółko fotografów. Potrzebujemy postaci drugoplanowych. Jesteście chętni?

- Zależy co mielibyśmy robić. - z bliska wyglądali na bliźniaków. Z pewnością byli spokrewnieni. 

- Będziecie odgrywać wojowników. - Sandra postanowiła przejąć inicjatywę. - Stroje wypożyczymy gdzieś nieopodal. Musicie się tylko zgodzić. 

- Co? - przez chwile milczeli po czym wybuchli gromkim śmiechem. - Serio każecie nam udawać błaznów? Nie dzięki, wolimy być normalnymi ludźmi.

- Naprawdę się nie zgodzicie? - naciskała. Nie miała zamiaru odpuścić nie wiedząc co dalej zrobić. - Możemy wam dać coś w zamian.

- To jest konkurs, więc radźcie sobie sami. - splątali ręce. Nie było sensu z nimi rozmawiać skoro uparli się na swoim. Sandra odeszła od nich oburzona nie wierząc już w ludzką naturę.

- Co to za chamstwo! - rozwścieczyła się. - Co my teraz zrobimy? Przecież nic nie dokleimy w programie! To będzie sztuczne! 

- Spokojnie, coś się wymyśli. - mlasnął i przystanął przy dużym drzewie. Coś trzeba było wykombinować. Tylko co? 

Sceneria widniejąca przed nim była dobra. Był bluszcz, drzewa i bujna trawa, jednakże tyle nie wystarczyło. Potrzebowali jakieś dynamiki obrazu, która będzie kontrastowała z poprzednim zdjęciem. Kuba zaczął kartkować w głowie wszystkie możliwości jakie oferował jego program. Rozjaśnianie oraz cieniowanie było czymś normalnym, więc nie tego szukał. Szukał czegoś co w szybki sposób poprawi ich aktualną sytuację. 

- Mam. - pomysł spadł na niego jak grom z jasnego nieba. - Zrobimy scenę na drzewie.

- Scenę na drzewie? - zapytała go dalej poddenerwowana. - Chcesz improwizować? Nie ma opcji. Wiesz, że to najgorsza decyzja. 

- Czasem nawet te zaplanowane rzeczy nie wychodzą. - podszedł do niej, by go słyszała. - Widzisz te gałęzie? - wskazał na nie. - Idealnie się składa, że są naprzeciwko siebie. Ty staniesz na jednej ja na drugiej. Oprzesz się plecami o korę, a ja będę chciał się do ciebie zbliżyć. Kumasz?

- Jak chcesz to zrobić? Kto ma to sfotografować? - opuściła bezwładnie ręce. 

- My nawzajem. - zaczął się rozkręcać w całej koncepcji. - Najpierw ja przyjmę pozę i ty zrobisz zdjęcie, a potem na odwrót. Dzięki programowi, połączę je ze sobą. Twoją stronę drzewa rozjaśnię, a moją przyciemnię tworząc coś na wzór nieba i piekła. To wypali! Mówię ci!

- Nie jestem pewna. Nie wiem czy to zgodne z procedurami. - odwróciła wzrok. Nienawidziła improwizacji. Szczerze mówiąc, pomysł był dla niej czymś ciekawym i być może przełomowym, ale nie był on zaplanowany. Do tego, prowadząca mówiła jasno, że mają robić zdjęcia sobie nawzajem? Czy taki plan działania nie będzie małym oszustwem?

- Chodź i nie marudź. Została nam tylko godzina. - pociągnął ją za sobą w stronę sklepów odzieżowych.



Wypożyczalni szukali bardzo długo. Nie spodziewali się, że to potrwa kolejne piętnaście minut. Gdy wreszcie tam weszli zobaczyli stroje jak z horroru, ale nie było już czasu szukać lepszych. Kuba wybrał zwykły strój pasterza z nie wiadomo jakich czasów. Wybrali wersję letnią, czyli bez obciachowej czapki i kożucha. Czas do końca pracy był ograniczony.

- Szybko! Mamy strasznie mało czasu! - biegli ostatnią prostą do parku. Popychali ludzi nie dbając o nich. Nie mogli o nich dbać, gdy przed oczami mieli za razem wizję zwycięstwa i porażki. Rzucili się na drzewo.

- Najpierw ty. - rozkazał Kuba. Sandra stała się zdystansowana co do pomysłu. Nie był zaplanowany, więc i ona nie była na niego gotowa. Poczerwieniała.

- Jak mam wejść? Mam sukienkę..? - syknęła przez zęby. 

- Nie ma czasu. Po prostu wejdź mi na ramiona. - zgiął się. - No dalej! Serio chcesz się spóźnić?

- Okay, okay... - niepewnie stanęła na jego barkach i zawinęła sukienkę wokół nóg. Nigdy nie czuła się tak zażenowana jak wtedy. Gdy była blisko drzewa, zaczepiła się dłońmi o gruby pień i próbowała usiąść. Kuba udawał, że nic nie widzi. 

- Jestem! - krzyknęła. Jej błędem było spojrzenie w dół. - Jezus Maria! Ja się tu zabije! Co ty mi każesz robić!?!?

- Poza! - zmrużył oczy i nastawił aparat. Musiał idealnie zahaczyć o kadr drzewo, które było potężnej wielkości. Nie wiedział jak Sandra poradzi sobie z tym samym wyzwaniem. Zrobił kilka fotek. - Gotowe, teraz ja!

- Ale pomóż mi zejść! - machnęła nogami. Adrenalina uderzała jej do głowy.

- Nie możesz zeskoczyć?

- Nie, nie mogę! - pokiwała głową. Żałowała, że zgodziła się na ten pomysł. Był nie dość, że absurdalny, to jeszcze bez większego sensu. Kuba nie miał co zrobić. 

Stanął pod drzewem i wystawił ręce. I tak czy siak musiała skoczyć. Innej opcji nie było. Usiadła na skraju znów upychając sukienkę. Oboje wyglądali przedziwnie w oczach innych co nie podważalnie czuli. Postanowiła mu zaufać.

W locie poczuła jak jej włosy rozwiewają się na wszystkie strony świata. W jego dłoniach - poczuła się jeszcze lepiej. Jegociepło utuliło ją jak miękki jedwab. Zatopiła się w tymuczuciu.

Kuba nie wiedział jak się zachować. Znali się z niespełna kilka godzin, a on już był tak blisko niej. Do tego miał wrażenie jakby znali się od zawsze. Być może jej ulubionym kolorem jest niebieski? A może różowy?

- Dzięki? - odchrząknęła pewna swoich słów. Pozwolił jej niechętnie zejść i sam ustawił się w wskazanej pozycji. Nim się zorientowali, było już po wszystkim. 

Kamień spadł im z serca, gdy zdali sobie sprawę, że zdążyli. Mogli wreszcie poczuć tą chcianą ulgę oraz płynącą z ich serca satysfakcję. To, co przeżywali było nie do opisania. 

Poczuli wielką zażyłość. Oboje mogli stwierdzić, że znali się od zawsze. Mogli sobie wyobrazić jak razem za dziecka skakali po podwórku. Takich ludzi wcale nie trzeba znać od zawsze, a wystarczy ich spotkać. 

- Dobra robota. - stwierdziła Pani Wójcik, gdy tylko wróciła z knajpy. Było czuć od niej mocnymi papierosami. - Przez ten czas nie zdążyłam wypić kawy, więc za wspólną prace oferuję mrożone napoje. Lub ciepłe. 

Uczestnicy byli zachwyceni. 

Dwie Małe FotografieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz