Pierwsze Zadanie

2.3K 122 18
                                    

Kolejne dni nie przynosiły zmian, Harry i Draco dalej nie rozmawiali. Obaj chłopcy spędzali większość czasu w swoich dormitoriach z najbliższymi przyjaciółmi. Mogliby siedzieć w nich wieczność, gdyby nie lekcje...

-Potter, Malfoy zostaniecie po lekcji - zarządała profesor McGonagall na lekcji transmutacji czym wzbudziła ogólne podniecenie klasy. Wszyscy wychodząc rzucali okiem na dwójkę chłopców, a za zamkniętymi drzwiami było słychać plotki.
-Nie mogę wam pomóc, znacie zasady, ale może chociaż pomyśleliście o pierwszym zadaniu...? - zapytała ignorując szepty zza drzwi , ona też dobrze wiedziała, że Draco i Harry ze sobą nie rozmawiają.
-Hermiona i Ron pomagali mi opanować niektóre zaklęcia, które mogą się przydać - powiedział Harry chcąc się wybronić
-Pansy też pokazała mi kilka zaklęć - dodał cicho Draco, nie chcąc się przyznawać do pomocy.
-Chłopcy... W waszym wypadku najważniejsza jest współpraca. Bardzo się cieszę, że Panna Parkinson, Panna Granger i Pan Weasley pomagają, ale musicie RAZEM coś opracować -
Draco i Harry spojrzeli się na siebie i jednocześnie powiedzieli z odrazą- ale, że z nim? -
Profesor McGonagall złapała się za głowę - z takim nastawieniem nic nie wygracie ! -
-A co gdyby się jakby... Nie zrobiło pierwszego zadania? - spytał Draco
-Nawet o tym nie myśl Malfoy! - krzyknęła na niego profesor McGonagall i wyszła z klasy.
Następnego dnia rano oboje obudzili się z przerażeniem, to dziś odbywało się pierwsze zadanie. Chłopcy patrzyli się na siebie przez całe śniadanie, wiedzieli, że tak naprawdę kompletnie się nie przygotowali do pierwszego zadania. Nagle do Hermiony i Rona podszedł Crouch i zabrał ich ze sobą.
-Pansy! Ej Pansy! Parkinson! - wolał ją Draco przy stole Ślizgonów
-Co chcesz? -
-Gdzie Crouch zabrał szlamę i Weasley'a ? -
-Skąd mam to wiedzieć? -

Pierwsze zadanie miało się zacząć już za chwilę, a po przyjaciołach Harry'ego nadal nie było śladu. Malfoy udał się samotnie do namiotu
-Darco widzaiales Hermionine ? - zapytał Krum
-Wiktor! Nazywam się Draco, D-R-A-C-O, a jak tego nie potrafisz to mów mi Malfoy! - próbował wbić mu bezskutecznie do głowy - i nie, nie widziałem... - w tej samej chwili do namiotu weszła Madame Maxime, Dumbledore, Karkarow oraz Crouch
-Będziecie musieli odebrać to co dla was najcenniejsze -
-Ale przecież mojego nazwiska nie da się dać jakiemuś zwierzęciu ! -
-Nie Panie Malfoy, nie nazwisko. -
-Gdzie jest Hermiona i Ron? - spytał Harry , ale nikt mu nie odpowiedział.
Pierwszy wyszedł na arenę Krum, przywitało go mnóstwo oklasków. Szybko uporał się z zadaniem, tymczasem inni zawodnicy jeszcze nie wiedzieli co ich czeka. Następna Fleur. Wykonanie zadania zajęło jej o wiele więcej czasu niż Wiktorowi.
-Co tam się dzieje?! Powinni nam podać zadanie od razu! Przecież się nie zgłaszaliśmy do turnieju! - Draco rozczulał się nad swoim losem a Harry przewracał oczami, wyobrażał sobie jakby to było gdyby siedział teraz na trybunach i patrzył na Kruma...
-A teraz nasz duet Pan Malfoy i Pan Potter- Fleur zakończyła zadnie, teraz przyszła ich kolei. Wyszli na arenę, tysiące par oczy patrzyło na nich z ciekawością oni sami zobaczyli na pół przytomnego Rona otoczonego kilkoma barierami. Podeszła do nich profesor McGonagall - Pan Weasley jest pod wpływem zaklęcia Imperiusa, macie wydostać go z tych wszystkich barier sterując nim - oświadczyła
-Aperacjum-rzucił Harry do Rona , nad Ronem zawisła wielka klatka ze smoczątkiem utrzymywana na pierwszej barierze
-Nie rzucaj zaklęć bez konsultacji ze mną! - parsknął Draco
-Chyba dobrze, że to zrobiłem inaczej to by na niego spadło! -
-Ugh Bomba... - chciał aby Ron wysadził małego smoka ale Harry mu przerwał - żartujesz sobie!? Odejmą nam punkty! Smoki są pod ochroną! -
-Wingardium Leviosa - klatka oderwała się od bariery a Ron przeniósł ją w bezpieczne miejsce.
-Na moją babcie, oni się tam prędzej pozabijają niż przejdą to zadanie - powiedział Neville do Seamusa
-Głupie to zaklęcie - skomentował Draco rozsadzając następną barierę
-Malfoy! - krzyknął ale niestety, zaklęcie podziałało tysiące pająków maszerowało ku Ronowi, a ten pod wpływem strachu pokonał zaklęcie Imperiusa.
-Coś ty narobił?! - popchnął go na co Draco uderzył go w twarz. Kiedy Ron został wydobyty z areny i pogryziony przez pająki musiał udać się do skrzydła szpitalnego Harry i Draco rzucali się nawzajem zaklęciami i wyzwiskami. Wkrótce i oni trafili pod opieką Pani Pomfrey.
-Gdyby to była taka Granger, łatwiej by z nią było ma swój rozum ... Poza tym TO było dla ciebie najcenniejsze Potter? Serio? -
-Nie jestem głuchy Malfoy, wszystko słyszę! - syknął na niego Ron z drugiego końca skrzydła szpitalnego. Harry tylko przewracał oczami i na własne życzenie, mimo sprzeciwu Pani Pomfrey opuścił szpital.
-Potter! - zawołała go do siebie profesor McGonagall
-Oh.. Pani profesor... Dzień dobry - już wiedział o czym będzie rozmowa
-Co to miało być między tobą i Panem Malfoy'em?! - spytała, była wściekła, a każdy w tej szkole wiedział, że wściekła profesor McGonagall nie wróży nic dobrego.
-Eeee... Pokłóciliśmy się trochę... -
-Nie mieliście lepszego momentu na kłótnie?! Liczę, że przy następnym zadaniu zaczniecie współpracować! Bo inaczej zarówno Slytherin jak i Gryffindor stracą po 100 punktów !-
-Minerwo... Nie ma się co tak denerwować, ja porozmawiam z Harrym - to Dumbledore właśnie wszedł do sali od transmutacji. Profesor McGonagall wyszła.
-Harry... Coś wam nie wyszło przy pierwszym zadaniu - zaczął - nie zastanawiałeś się dlaczego Draco cię tak unika? I dlaczego wasze nazwiska znalazły się w czarze ognia razem? - spytał
-Profesorze... My się unikamy, wbo chcemy uniknąć plotek... Wie profesor od początku się nie lubiliśmy... -
-A tu się mylisz Harry... Czy nie sądzisz, że ciebie i Pana Malfoya łączy coś więcej? -
-NIE.-
-Nie ma się czego bać -
-Ja się nie boję! Po prostu nienawidzę go od spotkania u Madame Malkin -
-Rozumiem... No cóż w takim razie chyba musisz przystać na propozycje Minerwy, albo zaczniecie współpracować albo oba domy stracą po 100 punktów - dyrektor wyszedł zostawiając Harry'ego samego, jeszcze nigdy nie groził mu odjęciem tylu punktów, to nie było w jego stylu. Tylko McGonagall byłaby do tego zdolna! Poza tym Harry się niczego nie bał, chciał mieć tylko spokój. SPOKÓJ i nic więcej.

-Harry! - zawołała z oddali z radością dziewczyna
-Hermiona! - przywitał ją
-Jak się czujesz? Głupi Malfoy walnął Cię takim zaklęciem... -
-Nadal boli mnie głowa ale jakoś żyje, a jak Ron? -
-Smęci coś o czarnych wdowach, a przecież musnął go zwykły pajączek. Dogadaliście się z Malfoyem? -
-Nie i nie mamy zamiaru... -
-Słuchaj Harry.... Musicie pójść na kompromis bo następnym razem się pozabijacie!-
-Spróbuj pójść z nim na kompromis ... To jest nie wykonalne, a do tego McGonagall zagroziła, że odejmie nam po 100 punktów... -
-A Dumbledore? - spytala licząc na jakąś logiczną odpowiedź
-On myśli, że mnie i Malfoya łączy coś więcej... Rzeczywiście jednak potrafi się pomylić-
-Harry... -
-Co? -
Hermiona wskazała na stół Ślizgonów, Draco wpatrywał się w Harry'ego jednak on tego nie zauważył, był wściekły na Ślizgona
-No i co? -
-Czy ty tego nie widzisz? - wskazala jeszcze raz w tamtą stronę
-Eee.. Zabini nakłada Greengrass sałatkę? Sorry nie jestem w nastroju na romanse Ślizgonów-
-Malfoy się na ciebie gapi... Może Dumbledore wcale się nie pomylił... - przez chwilę Harry pomyślał "A może Hermiona miała rację? Nie, nie, nie to nie może być prawda! Nie czuje nic do Malfoya, to przecie Malfoy"
-Hermiono! -
-No co? I tak wiem, że go lubisz ale się do tego nie przyznasz! -
-Co... Ja... Nie! -
-Harry spójrz mi w oczy i powiedz prawdę - nalegała
-Hermiono Jean Granger nienawidzę Dracona Malfoya - skłamał, w tamtej chwili już wiedział, że ich nazwiska nie znalazły się na pergaminie przypadkiem
-Harry... -
-Dobra...przestań już... Lubię go i co z tego?! -

DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz