Bohaterstwo to w sumie ciekawe zajęcie. Możesz nakopać po ryju tylu ludzi ile chcesz, i nikt nic ci nie powie, bo robisz to dla dobra społeczeństwa. Jednak jest w tym coś, co mnie denerwuje. Ludzie przez to że pojawili się bohaterowie, stali się od nich zależni. Są jak mrówki, które pracują na nasze utrzymanie, a w zamian dostają tylko coś na wzór bezpieczeństwa. Żyją świadomością "halo, są bohaterowie oni nam pomogą." i czasem zapominają że bohater to tylko nazwa. Pseudonim. Zawód. Osoby które go wykonują, też są ludźmi, nie maszynami. Też niektórzy mają rodziny, do których chcą wrócić codziennie po pracy. Do ciepłego domu. Usiąść w tym fotelu z kubkiem gorącej kawy i poczuć się jak człowiek, a nie jak maszyna do ratowania innych. To wszystko staje się jak chory układ. Coś za coś. Na tym chorym świece nic nie ma za darmo. Wszystko zatacza błędne koło. Byłem właśnie na kolejnej akcji. To już się robi nudne... Wokół mnie wszędzie były gruzy jakiegoś starego budynku a widok zasłaniała gęsta mgła. Wzniosłem się w powietrze aby ocenić sytuację z lepszej perspektywy. Ujrzałem kilku nieprzytomnych kolegów po fachu i złoczyńców podobnym stanie. Nie jest za ciekawie ale nie jest też najgorzej. Nagle wokół mojej kostki poczułem zimno łańcucha który się na niej owinął, a po moim ciele przeszedł lekki dreszcz. Po chwili zostałem ściągnięty na dół a moje ciało zostało przyciśnięte do ziemi przez czyjąś nogę. Spojrzałem na tę osobę i ujrzałem chłopaka na oko w moim wieku. Jego twarz była pokryta bliznami które miały kolor fioletu, czyli obstawiam że musiały to być głębokie rany. Włosy miał czarne jak smoła, a jego szafirowe oczy przeszywały mnie niczym tysiąc sztyletow.
-Długo się nie widzieliśmy Dabi...
Wycharczałem a z kącika ust wyleciała mi stożka krwi kiedy ostrze noża zostało wbite w mój brzuch. Spojrzałem mu w oczy z wrednym uśmiechem na twarzy.
-Nienawidzę cię...
Powiedziałem ledwo słyszalnie. Czułem że mój oddech zaczyna stawać się krótszy a temperatura ciała spada niebezpiecznie szybko.
-Gówno prawda. Kochasz mnie
Zaśmiał się kpiąco wbijając nóż głębiej w moje ciało a ja powoli przestawalem czuć ból. Tak samo jak wszystko inne.
-Właśnie dlatego... Cię nienawidzę...
To były moje ostatnie słowa zanim zamknąłem oczy a mój umysł został przepełniony pustką . Wszystko ucichło w przeciągu jednej sekundy. Nie czułem, nie słyszałem i nie widziałem nic. Wolność przez śmierć... Posrane to wszystko...Poczułem zimną ciecz płynącą przez moje żyły.
Ja... Przeżyłem?...
CZYTASZ
||kocham... nienawidząc||×[DabiHawks]
Fanfiction-Nienawidzę cię... Powiedziałem ledwo słyszalnie. Czułem że mój oddech zaczyna stawać się krótszy a temperatura ciała spada niebezpiecznie szybko. -Gówno prawda. Kochasz mnie Zaśmiał się kpiaco wbijajac nóż głębiej w moje ciało a ja powoli przestawa...