Jon

30 1 0
                                    

Bywały chwile - niezbyt często - kiedy Jon Snow cieszył się, że jest bękartem. Gdy po raz kolejny napełnił swój puchar winem, pomyślał, że to jest właśnie jeden z takich dni.
Usiadł wygodnie na ławie między młodymi giermkami i pociągnął łyk letniego wina. Uśmiechnął się, czując w ustach jego słodki, owocowy smak. Jego przyrodni brat Artos siedział naprzeciw niego, pociągając zdrowo wina z kielicha i dokarmiając swego wilkora, Shadowa. Jon świetnie dogadywał się z Artim. Obaj byli bękartami którzy nie byli zbytnio lubiani przez lady Catelyn Stark i obaj często trenowali szermierkę czy łucznictwo na dziedzińcu, jeździli na polowania do Wilczego Lasu oraz czasami do Zimowego Miasteczka. Jednak Artos Snow dobrze wiedział kim była jego matka, która była także szlachetnie urodzona. 
Lady Ashara Dayne o nawiedzonych fioletowych oczach jak kiedyś słyszał z szeptów służek lady Catelyn przy studni. Zazdrościł nieco bratu że wie o matce oraz zna jej rodzinę. Pamięta jak przed kilkunastu laty ojciec wysłał go do Starfall. Sam nie raz zastanawiał się kim była jego matka. Czy myślała o nim? Tęskniła za nim? Jeszcze żyła czy też nie? Czy była dziwką, córką ryba czy szlachetną damą jak matka Artosa? Nie znał odpowiedzi na to pytanie a ojciec nie chciał o niej mówić. Widział jak Artos żartuje sobie z giermkami oraz opowiada historie jego czasu w Starfall.
Wielką Salę Winterfell wypełniał dym i zapach pieczonego mięsa oraz świeżo upieczonego chleba. Chorągwie zasłaniały ściany z szarego kamienia. Białe, złociste, karmazynowe: wilkor Starków, jeleń z koroną Baratheonów i lew Lannisterów. Bard nucił balladę, lecz w tym końcu sali jego głos zagłuszał ryk ognia, brzęk naczyń i stłumione głosy rozmów podchmielonych biesiadników. 
Mijała czwarta godzina uczty powitalnej wydanej na cześć Króla. Bracia i siostry Jona zostali posadzeni razem z królewskimi dziećmi, pod wzniesioną platformą, gdzie lord i lady Stark podejmowali Króla i Królową. W tak wyjątkowym dniu pan ojciec niewątpliwie pozwolił dzieciom wypić puchar wina, lecz nie więcej. Jon zaś na swoim miejscu mógł raczyć się nim bez umiaru. Podobnie jak Artos choć jego brat był bardziej powściągliwy w piciu. Właśnie opowiadał jak raz z swoim kuzynem Edriciem Dayne zrobili żart zarządcy lorda Dayne. Ponoć zaczaili się na niego i oblali go wodą gdy przechodził. Jon parsknął śmiechem na to.
I tak też czynił ku uciesze siedzących dookoła młodzieńców, którzy ciągle go zachęcali, gdy tylko opróżniał swój kielich. Jon chciwie słuchał ich opowieści o bitwach, napotkanych dziewczynach i polowaniach. Bez wątpienia wolał ich towarzystwo niż wspólny posiłek z potomkami Króla. Swoją ciekawość zaspokoił już na samym początku uczty, kiedy wchodzili do sali. Cała procesja przechodziła tuż obok jego ławki, więc miał okazję dobrze im się przyjrzeć.
Pierwszy pojawił się jego pan ojciec, który prowadził Królową. Nic nie przesadzili ci, co wysławiali jej urodę. W długich, złocistych włosach lśniła wysadzana kamieniami tiara, a zdobiące ją szmaragdy idealnie współgrały z jej zielonymi oczami. Jego ojciec pomógł Królowej wejść po schodach na podwyższenie i poprowadził ją na miejsce, lecz ona nawet na niego nie spojrzała. Jon dobrze wiedział, co skrywa jej uśmiech, choć miał dopiero czternaście lat.
Za nimi pojawił się sam król Robert, a na jego ramieniu wspierała się lady Stark. Król zupełnie rozczarował Jona.Wcześniej ojciec często o nim opowiadał: niezrównany Robert Baratheon, demon Tridentu, najzacieklejszy wojownik w całym królestwie, olbrzym wśród książąt. Tymczasem Jon ujrzał opasłego mężczyznę o czerwonej twarzy zarośniętej brodą, mocno spoconego pod jedwabną szatą. Sprawiał wrażenie, jakby był nieco podchmielony.Potem szły dzieci.
Mały Rickon, pierwszy, starał się iść z godnością i dostojeństwem, na jakie stać było trzyletniego chłopca. Jon musiał go popchnąć, żeby poszedł dalej, kiedy malec zatrzymał się i patrzył dookoła zaciekawiony. Tuż zanim szedł Robb w szarej, wełnianej szacie z białym lamowaniem - były to barwy Starków. Prowadził księżniczkę Myrcellę,niespełna ośmioletnią dziewczynkę o złocistych, kręconych włosach, które, upięte pod siatką zdobioną klejnotami, kaskadą opadały jej na ramiona. Jon zauważył, że zerknęła nieśmiało i uśmiechnęła się do Robba, kiedy szli między stołami.Stwierdził, że wygląda głupio. Robb nie zauważył tego i uśmiechał się jak idiota.Jego przyrodnie siostry prowadziły królewskich synów. Arya dostała za towarzysza młodego, pulchnego Tommena,który miał jasne, dłuższe od niej włosy. Starsza od niej o dwa lata Sansa  prowadziła następcę tronu, Joffreya Baratheona. Choć miał dopiero dwanaście lat i był młodszy od Jona, Artosa czy Robba, okazał się od nich wyższy, co Jon zauważył ze zgrozą. Książę Joffrey miał jasne włosy jak jego siostra i ciemnozielone oczy po matce. Gęste, jasne loki opadały na jego złoty łańcuch i wysoki aksamitny kołnierz. Sansa szła obok niego rozpromieniona, ale Jonowi nie podobały się wydęte usta Joffreya ani znudzone, pogardliwe spojrzenie, jakim obrzucał Wielką Komnatę Winterfell.
Jon zwrócił baczniejszą uwagę na następną parę: byli to bracia Królowej, Lannisterowie z Casterly Rock. Lew i Karzeł, których nie sposób było pomylić. Ser Jaime Lannister był bratem bliźniakiem Królowej Cersei: wysoki o złocistych włosach, błyszczących, zielonych oczach i uśmiechu, który potrafił ciąć jak nóż. Ubrany był w karmazynowe jedwabie,wysokie, czarne buty i czarny płaszcz z satyny. Z przodu jego tuniki ryczał wyzywająco lew wyszywany złocistą nicią,herb jego rodu. Głośno mówiono o nim Lew Lannisterów, za jego plecami zaś nazywano go „Królobójcą".Jon nie mógł oderwać od niego wzroku. Tak powinien wyglądać król, pomyślał, kiedy mijał go Jaime Lannister.
Dopiero po dłuższej chwili skierował wzrok na drugiego z braci: szedł kaczkowatym chodem, schowany częściowo za brata. Tyrion Lannister, najmłodszy potomek lorda Tywina i jak dotąd najbrzydszy. Bogowie poskąpili mu wszystkiego,czym obdarowali Cersei i Jaime'a. Był karłem o połowę niższym od swojego brata. Przebierał szybko krótkimi nogami,starając się dotrzymać mu kroku. Głowę miał za dużą w stosunku do reszty ciała, wydatne brwi, a twarz płaską i surową.Spod grzywki jego rzadkich, niemal białych włosów, spoglądało jedno zielone i jedno czarne oko. Jon przyglądał mu się zafascynowany. Ostatni wszedł wuj Jona, Benjen Stark ze Straży Nocnej, a z nim wychowanek jego ojca, młody Theon Greyjoy. Przechodząc, Benjen posłał Jonowi i Artosowi ciepły uśmiech. Theon zupełnie ich zignorował, ale dla Jona nie było to nic nowego.Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, wzniesiono toasty, złożono podziękowania i rozpoczęła się uczta.
Wtedy Jon zaczął pić i nie przestał aż do chwili obecnej. Zauważył jak Arti daje smaczny kąsek swemu wilkorowi, który zadowolony jadł nogę kurczaka.
Poczuł, że coś otarło się o jego nogę pod stołem. Jon ujrzał wpatrzone w siebie czerwone oczy.
 - Znowu głodny? -spytał. Na środku stołu leżała jeszcze połowa kurczaka w miodzie. Jon wyciągnął rękę, żeby oderwać nogę, ale w ostatniej chwili nadział na nóż całą połowę i opuścił ją na podłogę. Duch rzucił się na mięso łapczywie, nie wydając najmniejszego odgłosu. Jego braciom i siostrom zabroniono przyprowadzać na ucztę swoje wilkory, lecz w tej części sali aż roiło się od kundli, tak więc nikt nie zwrócił uwagi na jego szczeniaka. Pomyślał, że i w tym względzie dopisało mu szczęście tak jak Artosowi. Jon przetarł mocno oczy, przeklinając dym. Pociągnął długi łyk wina i przyglądał się, jak jego wilkor pożera kurczaka. Inne psy kluczyły między stołami, snując się za służącymi. Czarna suka o skośnych, żółtych oczach wyczuła kurczaka. Zatrzymała się i wsunęła pod ławkę, by podkraść część łupu szczeniaka. Jon obserwował oba psy. Suka warknęła cicho i przysunęła się jeszcze bliżej. Duch podniósł łeb w milczeniu i wbił w nią spojrzenie swoich czerwonych oczu. Suka kłapnęła zębami wyzywająco. Była trzykrotnie większa od szczeniaka. Duch nie poruszył się. Stojąc nad swoją zdobyczą,otworzył pysk i wyszczerzył kły. Suka najeżyła się, ponownie szczeknęła, lecz nie podeszła bliżej. Odwróciła się i odeszła z opuszczonym ogonem. Odchodząc, kłapnęła jeszcze raz zębami, próbując ratować honor. Jon uśmiechnął się i sięgnął pod stół, żeby potarmosić jego białe, kudłate futro. Wilkor spojrzał na niego i chwycił delikatnie zębami za jego dłoń, po czym wrócił do jedzenia. Duch powrócił do swojego kurczaka.
- Czy to jeden z tych wilkorów, o których tyle słyszałem? - rozległ się znajomy głos.
Jon zauważył że Arti podniósł głową i uśmiechnął się.
- Stryj Ben - powiedział.
Jon podniósł wzrok, uradowany, i w tej samej chwili wuj Ben położył dłoń na jego głowie i potarmosił mu włosy,podobnie jak on przed chwilą poczochrał sierść swojego szczeniaka.
- Tak - odpowiedział. - Nazywa się Duch. Stryj Benjen potarmosił również włosy jego przyrodniego brata.
Jeden z giermków przerwał sprośną opowieść, i zrobił miejsce przy stole dla brata swojego pana. Benjen Stark siadł okrakiem na ławie i wyjął kielich z dłoni Jona.
 - Letnie wino - powiedział, pociągnąwszy długi łyk. - Nie ma słodszego trunku. Jon, ile już wypiłeś?
Jon uśmiechnął się. Ben Stark zaśmiał się.
- Tego się obawiałem. No cóż, ja byłem chyba jeszcze młodszy, kiedy pierwszy raz się upiłem. A ty Artosie, ile wypiłeś?
- Nie tak znowu dużo, stryju - odparł niewinnie Arti, uśmiechając się słabo.
 Z półmiska na stole wziął pieczoną cebulę ociekającą gęstym sosem i ugryzł duży kęs. Rozległo się głośne chrupnięcie. Stryj Jona miał twarz o ostrych, surowych rysach niczym górska turnia, lecz w jego niebieskoszarych oczach nieustannie czaiły się iskierki wesołości. Ubierał się na czarno, jak przystało na człowieka Nocnej Straży. Tego wieczoru był to bogaty, czarny aksamit, wysokie, skórzane buty i szeroki pas ze srebrną klamrą. Na jego piersi spoczywał ciężki srebrny łańcuch. Benjen przyglądał się zadowolony, jak Duch je kurczaka.
- Bardzo spokojny wilkor - zauważył. 
- Jest inny niż tamte - powiedział Jon. - Nigdy się nie odzywa. Dlatego nazwałem go Duch. I jeszcze dlatego, że jest biały. Tamte są ciemne, szare albo czarne.
- Za Murem wciąż można spotkać wilkory. Słyszymy je w czasie wypadów. - Benjen Stark spojrzał uważniej na Jona a potem na Artosa. - Zwykle jadacie przy stole z braćmi, prawda?
- Przeważnie - odpowiedział Jon obojętnym głosem. - Ale dzisiaj lady Stark uznała, że królewska rodzina mogłaby się obrazić, gdyby przy ich stole posadzono bękarty.  Nie umknęło jego uwadze że Artos zacisnął wąsko usta. 
- Rozumiem. - Wuj zerknął przez ramię na stół ustawiony na podwyższeniu w drugim końcu sali. - Mój brat nie wydaje się dzisiaj w nastroju do zabawy.
Jon także to zauważył. Bękart musiał nauczyć się dostrzegać wiele rzeczy, rozpoznawać prawdę skrywaną za spojrzeniami. Jego ojciec zachowywał się po dworsku, lecz Jon dostrzegał napięcie w jego twarzy, jakiego dawno nie widział. Eddard Stark siedział, prawie się nie odzywając, z nieobecnym spojrzeniem utkwionym w dal. Król, oddalony od niego o dwa miejsca, pił dużo przez cały wieczór. Jego twarz, schowana częściowo za ogromną czarną brodą, płonęła rumieńcem. Wznosił coraz to nowe toasty, reagował głośnym śmiechem na każdy dowcip i rzucał się na kolejne potrawę,jakby umierał z głodu. Siedząca obok niego Królowa przypominała lodową rzeźbę.
- Królowa także nie jest w nastroju -zauważył Jon cichym głosem. - Po południu ojciec zabrał Króla do krypty, a ona nie chciała, żeby tam szedł.
Benjen spojrzał badawczo na Jona. - Niewiele się przed tobą ukryje, co, Jon? Potrzeba nam takich na Murze.
Jon wyprostował się. - Robb sprawnie posługuje się lancą, ale ja lepiej władam mieczem. A Hullem mówi, że doskonale trzymam się na koniu.
- Cóż tutaj bym polemizował. Władam mieczem lepiej niż wasza dwójka oraz wyśmienicie jeżdżę konno. Hullem mówi że musiałem urodzić się w siodle - wtrącił Artos, drażniąc się z Jonem. 
Ben Stark zaśmiał się z tego.
-Godne uwagi osiągnięcia, bratankowie - powiedział.
- Zabierz mnie ze sobą, kiedy będziesz wracał na Mur - powiedział niespodziewanie Jon. - Ojciec pozwoli, jeśli go poprosisz.
Wuj Benjen przyglądał mu się uważnie.
 - Jon, Mur to trudne miejsce dla chłopca.
 - Jestem już prawie mężczyzną - zaprotestował Jon. - W następny dzień mojego imienia skończę piętnaście lat, a poza tym maester Luwin mówi, że bękarty dorastają szybciej.
- Maester Luwin czasem sam nie wie co gada. Bękart a prawowity urodzony tak bardzo się nie różni - rzekł Artos.
 - W to nie wątpię - odparł Benjen, tłumiąc uśmiech. Podniósł ze stołu kielich Jona, napełnił go winem i pociągnął długi łyk.
- Daeron Targaryen miał tylko czternaście lat, kiedy podbił Dorne - powiedział Jon. Młody Smok był jednym z jego ulubionych bohaterów.
 - Ale batalia trwała całe lato - zauważył wuj. - Twój młody Król stracił trzydzieści tysięcy ludzi, zanim podbił Dorne, i dodatkowe drugie tyle próbując je utrzymać. Ktoś powinien był mu powiedzieć, że wojna to nie zabawa. - Napił się wina. - A ponadto - dodał, ocierając usta - Daeron Targaryen miał zaledwie osiemnaście lat, kiedy umarł. Może zapomniałeś o tym?
- Niczego nie zapominam - odparł dumnie Jon. Wino dodawało mu śmiałości. Starał się siedzieć prosto, żeby wyglądać na jeszcze wyższego. - Wuju, chcę służyć w Nocnej Straży.
Długo się nad tym zastanawiał, leżąc nocami w łóżku, obok braci pogrążonych we śnie. Robb odziedziczy kiedyś Winterfell, stanie na czele wielkiej armii jako Namiestnik Północy. Bran i Rickon zostaną jego chorążymi i obejmą dowództwo twierdz w jego imieniu. Jego siostry, Arya i Sansa, poślubią potomków wielkich rodów i pojadą do zamków na południu. A na co mógł liczyć bękart? Zastanawiało go również co z Artosem. Był również bękartem i na niewiele mógł liczyć, lecz nic nie zdradzał na ten temat mu.
- Jon, nie wiesz, o co prosisz. Straż Nocna to zaprzysiężeni ludzie. My nie mamy rodzin. Żaden z nas nigdy niezostanie ojcem. Naszą żoną jest służba, a kochanką honor.
- Bękart także posiada honor - odparł Jon. - Jestem gotowy do złożenia waszej przysięgi. 
- Masz dopiero czternaście lat - powiedział Benjen. - Nie jesteś mężczyzną. Nie miałeś jeszcze kobiety i nie wiesz,czego musiałbyś się wyrzec.
- Nie dbam o to! - zaperzył się Jon.
 -Może by i tak było, gdybyś wiedział, co masz do stracenia - powiedział Benjen. - Nie wyrywałbyś się wtedy tak ochoczo, synu.
Jon poczuł wzbierający w nim gniew. - Nie jestem twoim synem!
Benjen Stark podniósł się. - Tym większa szkoda. - Położył dłoń na ramieniu Jona. - Przyjdź do mnie, jak już spłodzisz kilka bękartów. Zobaczymy, co powiesz wtedy.
 Jon zadrżał.
 - Nigdy nie spłodzę bękarta - wycedził. - Nigdy!- Wyrzucił z siebie to słowo niczym żmija jad.
 Nagle zdał sobie sprawę, że siedzący przy stole umilkli i patrzą na niego. Czując napływające do oczu łzy, wstał ciężko.- Proszę mi wybaczyć - powiedział. Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, zanim ktokolwiek zauważył, że płacze. Okazało się, że wypił więcej wina, niż zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ nogi mu się poplątały i runął w bok,wpadając na służącą, i wytrącił jej z rąk dzban z winem. Rozległy się śmiechy, a Jon poczuł na policzkach gorące łzy. Artos usiłował go podtrzymać, lecz on wyrwał się mu i poszedł w stronę drzwi. Słyszał za sobą jego wołanie lecz zignorował je. Duch nie odstępował go ani na krok i razem wyszli w ciemną noc.
Na pustym dziedzińcu panowała cisza. Wysoko, na blankach wewnętrznego muru, stał samotny strażnik owinięty szczelnie płaszczem. Wyglądał na zmarzniętego i znudzonego, lecz Jon chętnie by się z nim zamienił. Cały zamek tonął w ciemności i wydawał się opuszczony. Jon widział kiedyś opuszczony gród, przerażające miejsce, w którym poza wiatrem nic się nie poruszało, a kamienie milczały złowrogo, skrywając tajemnice ludzi, którzy tam kiedyś mieszkali. Tej nocy Winterfell przypominał mu tamto miejsce.Przez otwarte okna za jego plecami sączyła się muzyka i śpiewy. Jon nie miał ochoty ich słuchać. Otarł łzy rękawem koszuli, zły, że pozwolił sobie na płacz, i ruszył przed siebie.
- Chłopcze. - Usłyszał czyjś głos. Jon odwrócił się. Tyrion Lannister niczym chimera siedział na kamiennej półce, nad drzwiami prowadzącymi do wielkiego holu.Karzeł przyglądał mu się uśmiechnięty. - Czy ten zwierzak to wilk?
- Wilkor - powiedział Jon. - Nazywa się Duch. - Patrzył w górę na karła, zaciekawiony, zapominając o swojej udręce.
- Co ty tam robisz? Dlaczego nie jesteś na przyjęciu?
- W środku jest za gorąco i za głośno, a poza tym wypiłem za dużo wina - odpowiedział karzeł.
- Już dawno przekonałem się, że niegrzecznie jest rzygać na własnego brata. Czy mogę obejrzeć z bliska twojego wilka?Jon zawahał się na moment, lecz po chwili skinął głową powoli.
- Sam zejdziesz czy mam przynieść drabinę?
- Daj spokój - odparł karzeł. Odepchnął się z półki i skoczył w dół. Jon otworzył usta i patrzył oniemiały, jak Tyrion Lannister opada zwinięty w kłębek, ląduje na ręce i odbija się do tyłu, by ostatecznie stanąć na nogach.Duch cofnął się niepewnie.Karzeł wybuchnął śmiechem i otrzepał z kurzu ubranie.
- Zdaje się, że przestraszyłem twojego wilka. Wybacz.
- On się nie przestraszył - powiedział Jon. Przyklęknął i zawołał: - Chodź tutaj, Duch, No, chodź. Szczeniak przybliżył się i przysunął pysk do twarzy Jona, nie spuszczając wzroku z Tyriona Lannistera. Kiedy karzeł wyciągnął ramię, by go pogłaskać, wilk cofnął się i wyszczerzył kły.
- Nieśmiały, co? - zauważył Lannister.
- Siadaj, Duch - rozkazał Jon. - Dobrze, spokój. Spojrzał w górę na karła. - Teraz możesz go pogłaskać. Nie ruszy się, dopóki mu nie powiem. Tak go nauczyłem.
- Widzę - odparł Lannister. Potarmosił śnieżnobiałe futro między uszami Ducha i powiedział: - Dobry wilk.
 - Gdyby mnie tu nie było, rozerwałby ci gardło - powiedział Jon. Nie była to w pełni prawda , lecz wierzył, że tak będzie.
- W takim razie nie oddalaj się zbytnio - odpowiedział karzeł. Przechylił swoją za dużą głowę i popatrzył uważnie na Jona oczami o różnych kolorach.
 - Jestem Tyrion Lannister.
- Wiem - powiedział Jon, wstając. Teraz był większy od karła, co wprawiło go w zakłopotanie.
 - Ty jesteś jednym z bękartów Neda Starka, zgadza się?Jon poczuł ogarniający go chłód. Zacisnął mocno usta i nic nie odpowiedział.
- Czy cię obraziłem? - spytał Lannister. - Przepraszam. Nikt nie oczekuje uprzejmości od karłów. Dzięki całym pokoleniom brykających głupców ubranych w pstrokate ubrania nie muszę dbać o strój i mogę wygadywać, co mi się tylko spodoba. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - A zatem jesteś którymś z tych bękartów.
- Lord Eddard Stark jest moim ojcem - odezwał się Jon dobitnym głosem. Lannister przyglądał się jego twarzy.
- Tak - powiedział. - Bez wątpienia. Masz więcej rysów ludzi z północy niż twoi bracia.
- Przybrani bracia - poprawił go Jon. Ucieszyły go słowa karła, lecz nie chciał się z tym zdradzić.
 - Pozwól, bękarcie, że dam ci pewną radę - mówił dalej Lannister. - Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie.
 W tym momencie Jon nie miał ochoty wysłuchiwać niczyich rad.
 - Co ty możesz wiedzieć o tym, jak to jest być bękartem?
- W oczach ojców wszystkie karły są bękartami.- Przecież jesteś prawdziwym synem matki z Lannisterów.
- Czyżby ? - odparł karzeł, uśmiechając się ponuro. - Powiedz to mojemu panu ojcu. Moja matka umarła, wydając mnie na świat, dlatego on nigdy nie miał pewności.
- Ja nawet nie znam swojej matki - powiedział Jon.
- Bez wątpienia była to kobieta. Przeważnie są to kobiety. - Uśmiechnął się smutno do Jona. - I zapamiętaj coś jeszcze, chłopcze. Wszystkie karły mogą być bękartami, lecz nie wszystkie bękarty muszą być karłami. - Po tych słowach odwrócił się i ujrzał Artosa Snowa który podszedł do nich kiedy rozmawiali. 
- Lannister - powiedział stanowczo a na jego twarzy malowała się determinacja.
- A ty musisz być jednym z bękartów Neda Starka -odparł Tyrion.
- Artos Snow.
- Widzę że masz więcej rysów ludzi z północy niż twoi bracia z wyjątkiem Jona Snowa ale widzę że masz też oczy po swej matce.
- Moja matką była lady Ashara Dayne, Tyrionie Lannister.
- To tłumaczy te oczy i to że jesteś bardziej przystojny od swego ojca -odparł Tyrion.
- Czy ty ze mnie drwisz, Lannister? -spytał Artos.
- Skądże, uważam tylko ze jesteś podobny do swej matki. - Po tych słowach odwrócił się i wrócił na ucztę, pogwizdując. Kiedy otwierał drzwi, jego długi cień padł na podłogę dziedzińca, a Tyrion Lannister, choć przez chwilę, wydawał się ogromny jak król.

Dziki WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz