Artos

30 1 0
                                    

Goście płynęli przez zamkową bramę rzeką złota, srebra i wypolerowanej stali. Trzystu ludzi, kwiat rycerstwa,zaprzysiężone miecze, a także wolni. Nad ich głowami powiewał tuzin złocistych sztandarów, które płynęły na północnym wietrze, a na każdym widniał jeleń w koronie rodu Baratheona. Artos stał za ojcem, lady Stark oraz przyrodnim rodzeństwem między Jonem Snowem a Theonem Greyjoyem w drugim rzędzie. Z zaciekawieniem obserwował przybyłych rycerzy z królewskiej świty. Poznał ser Jaime'go Lannistera, Królobójcę w białej zbroi płytowej Gwardii Królewskiej o włosach barwy kutego złota a za nim mężczyzna o twarzy straszliwie poparzonej który musiał być Sandorem Clegane. Wysoki chłopiec jadący obok niego musiał być następcą tronu, a pokurczony, mały człowieczek za nimi, to z pewnością Karzeł, Tyrion Lannister.
Kiedy ujrzał ogromnego mężczyznę jadącego na czele kolumny z dwoma rycerzami Gwardii Królewskiej z początku nie wiedział kto to jest póki nie przypomniał sobie historii ojca o Robercie Baratheonie, Demonie znad Tridentu, najwaleczniejszym wojowniku w królestwie.
Czuł się rozczarowany.
 Zamiast wielkiego wojownika ujrzał opasłego, spoconego gruba o wielkiej, krzaczastej brodzie i zmierzwionych włosach który wyglądał na wiecznie podchmielonego. Król zeskoczył raźno z konia i objął miażdżącym uściskiem jego pana ojca.
- Bogowie, jak dobrze zobaczyć znowu tę twoją zmarzniętą twarz. - Król przyjrzał się uważnie ojcu i roześmiał się. - Nie zmieniłeś się ani trochę.
Za to ty zmieniłeś się i to bardzo- pomyślał Artos choć nie rzekł tego na głos. Robert Baratheon wciąż był królem, choć bogowie tylko wiedzą jakim.
 - Wasza Miłość, Winterfell jest twoje- rzekł lord Eddard Stark.
Pozostali goście także zsiadali już z koni, po które przychodzili stajenni. Królowa, Cersei Lannister, weszła z młodszymi dziećmi przez bramę pieszo. Powóz, którym przyjechali - ogromna, dębowa karoca o dwóch poziomach ciągnięta przez czterdzieści koni pociągowych - okazał się zbyt szeroki i nie mógł przejechać przez zamkową bramę. Widział jak ojciec przyklęka w śniegu i całuje pierścień królowej a król uściskał lady Stark a następnie jej łaska przyprowadził książąt Joffreya i Tommena oraz księżniczkę Myrcelle. Ze stoickim wyrazem twarzy obserwował jak ojciec i lady Stark przedstawiają jego przyrodnie rodzeństwo, oczywiście pominięto go i Jona. Poczuł z tego pewną gorycz w ustach lecz przełknął ją. 
Jeszcze dobrze nie skończyły się formalne powitania, kiedy Król zwrócił się do ojca:
- Zaprowadź mnie do krypty, Eddardzie. Złożę uszanowanie.
Artos domyślił się że chodzi o ciocie Lyanne. Nim Rhaegar Targaryen porwał jego ciotkę była zaręczona z Robertem Baratheon który w tamtym czasie był lordem Końca Burzy. Ciotka jednak zmarła pod koniec wojny więc król Robert ostatecznie poślubił Cersei Lannister. Ojciec polecił przynieść latarnie a królowa próbowała protestować:  jechali przez cały dzień, wszyscy byli zmęczeni i zziębnięci i z pewnością zechcą się najpierw odświeżyć, zmarli mogą poczekać. Wystarczyło jedno spojrzenie Roberta, żeby zamilkła. Jej brat bliźniak, Jaime, ujął ją pod ramię. Arti patrzył jak ojciec prowadzi króla do krypty gdzie pochowano wielu lordów Winterfell a wcześniej Królów Północy jak pamiętał z lekcji maestera Luwina. Kiedy zeszli do krypt, można było się rozejść. Artos natychmiast oddalił się do swojej komnaty, trzepocząc czarnym, futrzanym płaszczem. Z okazji przybycie króla do Winterfell ubrał się okazale w szarą wełnianą szatę, brązowy dublet związany z przodu i bez rękawów, czarne spodnie oraz wysokie, skórzane buty, które deptały śnieg. Słyszał tumult pokrzykujących sług, wjeżdżających wozów oraz ogólny rozgardiasz towarzyszący przybyciu króla Roberta to Winterfell. Obecnie wolał uniknąć kontaktu z lady Catelyn Stark, żoną ojca która nie cierpiała go i na każdym kroku przypominała że to nie jego miejsce. Dlatego czas spędzony w Starfall uważał za najlepszy w swym życiu, będąc z dala od wzroku lady Stark. Przestał się jednak tym zadręczać. Ujrzał przed sobą Pierwszą Wieże. Na jej szczycie miał swoje komnaty w których lubił spędzić czas z dala od żony ojca czy kogokolwiek który miał coś do niego. Pchnął drzwi, wspiął się po kamiennych schodach a gdy dotarł do komnaty, otworzył drzwi i wszedł do środka. Ściągnął płaszcz i pas który zawiesił na kołku znajdującym się obok drzwi i rzucił się na łóżko. Spojrzał na kamienny sufit. Jego komnata była całkiem duża z łóżkiem znajdującym się obok okna z którego miał widok na cały Winterfell, biurkiem i krzesłem naprzeciwko niego, szeroką i wysoką półką na której znajdowały się jego ulubione książki, skrzynia u podstaw łóżka w którym przechowywał cześć swych ubrań, szafa obok półki w której miał resztę strojów, mały stolik w kącie pokoju na którym leżało sterta pergaminów i gęsie pióro. Na ścianie wisiał jego refleksyjny dornijski łuk który przywiózł z Dorne a pod nim stała jego prosta zbroja, połączenie kolczugi, utwardzonej skóry oraz płyty. 
Leżał na łóżku i zastanawiał się. Wieczorem ma odbyć się uczta z okazji przybycia króla Roberta więc będzie musiał się przebrać, zresztą pewnie lady Stark każe mu i Jonowi siedzieć między ławami by nie obrażać rodziny królewskiej. 
To nic nowego. Zawsze kiedy pan ojciec gościł któregoś z lordów Północy nie mógł zasiadać z resztą przyrodniego rodzeństwa. Poza tym na co dzień jadam wraz z rodziną.
Poczuł coś ciężkiego na swej piersi. Podniósł głową i ujrzał Shadowa, swego wilkora. Wpatrywał się w niego oczami czarnymi jak onyks. Potarmosił mu futro.
-Co tam, Shadow-powiedział. Wilkor wyszczerzył się i delikatnie ujął go za palce. Rozbawiło go to. - Chcesz się bawić? Więc pobawię się z tobą.
Wstał, podniósł szczeniaka i postawił na podłodze na której leżało sitowie. Przez następną godzinę bawił się z wilkorem, ucząc go kilku sztuczek jak podawanie przedniej łapy czy stawanie na dwóch nogach. Było przy tym dużo radochy a raz Shadow przewrócił się na plecy.
Po tym zaczął przygotować się na ucztę. Poszedł do sąsiedniego pokoju w którym zwykle brał kąpiele. Podstarzały służący przygotował mu ją oraz przyniósł mu świeży szarozielony wams, szare spodnie oraz wierzchnią długą szarą szatę z rozcięciami z przodu i tyłu. Po dokładnym wyszorowaniu się oraz ubraniu się był gotowy. Poszedł do swej komnaty, gdzie zapiął pas, lecz miecz i sztylet zostawił w komnacie. Nie będą mu dzisiaj potrzebne.
-Pójdziesz ze mną, Shadow - powiedział. Wiedział że jeśli będzie siedział przy ławach nikt nie zauważy Shadowa zważywszy ile psów się tam kręci. Domyślał się że pan ojciec nie pozwoli zabrać wilkorów na ucztę, nie mniej i tak nikt nie zauważy. Wilkor spojrzał na niego czarnymi oczami. Schylił się i potarmosił mu sierść na głowie. 
-Dobry wilk. 
Usiał na łóżko, spoglądając na wilkora. On i jego rodzeństwo straciło matkę którą zabił róg jelenia. Przypomniało mu to jak sam stracił matkę. Kiedy miał wyruszyć do Starfall poznać wuja Andrika i ciotkę Allyrie a także kuzyna Edrica, ojciec zaprosił go do swej samotni i opowiedział o matce. Jak poznali się w Harrenhal i zakochali w sobie. Jak chciał ją poślubić lecz wybuch wojny to uniemożliwił, o ich ostatnim spotkaniu oraz jak parę księżyców potem dowiedział się że popełniła samobójstwo, skacząc z wieży. Czasami zazdrościł Robbowi, Sansie, Aryi, Branowi oraz Rickonowi tego że mają matkę do której mogą zwrócić się z swymi problemami czy po prostu być pocieszeni lub przytuleni. On i Jon mieli tylko ojca z tym że miał jeszcze wuja, ciotkę i kuzyna w Starfall a Jon nie miał nikogo poza ojcem, ich rodzeństwem oraz stryjem Benjen który czasami jeśli mógł odwiedzał ich, gdyż był Pierwszym Zwiadowcom w Nocnej Straży. Myślał też co mógł potem robić. Jako bękart nie miał wielu możliwości. Mógł dołączyć do Nocnej Straży, wyruszyć do Essos by dołączyć do jakieś wolnej kompanii i żyć z miecza, pójść do Cytadeli i zostać maesterem bądź też służyć Robbowi jako jeden z domowych strażników lub u wuja Andrika a potem kuzyna Edrica w Starfall. Była też opcja służenia w Gwardii Królewskiej jeśli udało mu się zostać jeszcze lepszym szermierzem niż był teraz.
Westchnął. Miałby jeszcze na to czas. Teraz trzeba było czekać na nadejście wieczoru i uczty z okazji przybycia Roberta Baratheona, Króla Andalów, Rhoynarów oraz Pierwszych Ludzi, władcy Siedmiu Królestw oraz jego Protektor. 




Dziki WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz