XVII - Nigdy nie będę spokojna jeśli nie będzie cię obok.

237 14 5
                                    

OLLY POV.

Obserwowałam krople deszczu spływające po szybie, co sekundę zadając sobie w myślach inne pytanie. Czy los chce mnie ukarać, czy nagrodzić? Ile jeszcze prób mogę znieść? W dodatku w tak krótkim czasie. Kilka miesięcy temu nawet nie pomyślałabym, że w moim życiu może się przydarzyć tak wiele złych rzeczy. Przecież było idealne. Miałam wszystko czego potrzebowałam. Przyjaciół, kochającą rodzinę, chłopaka, gdy tylko był mi potrzebny. Nie kochałam. Nie błagałam. Nie martwiłam się. Nie czułam stresu, gdy ukochanej osoby nie było przy mnie dłużej niż godzinę. Imprezowałam, kochałam się z kim chciałam i nie byłam do niczego zobowiązana.

A teraz?

Bez tożsamości. Bez wolności. Bez możliwości wyboru.

Poczułam jak Finn zachodzi mnie od tyłu, delikatnie obejmuje, wsuwa dłonie pod moją koszulkę i kładzie je na brzuchu. Jego ciepły oddech muskał mój kark, przyprawiając mnie o dreszcze. Dotknęłam jego policzka, kiedy złożył na mojej szyi pierwszy pocałunek.

- Kocham cię – szepnął mi do ucha i zrobił to tak namiętnie, że cała się rozpłynęłam – Zawsze cię kochałem. I wierz mi lub nie, ale marzyłem o tej chwili.

Z trudem się uśmiechnęłam. Jego słowa były jak miód na moje serce. Ja też go kochałam. Najbardziej na świecie. Jednak myśl o dziecku wciąż nie dawała mi spokoju. Ja nigdy nie marzyłam o rodzinie.

*

Obudziłam się wcześnie rano, kiedy wszyscy jeszcze spali. Wychodząc starałam się nie obudzić Finna, który jak zwykle leżał obejmując mnie. Miałam wrażenie, że od kiedy dowiedziałam się o ciąży mam inne objawy niż przedtem. Poranne mdłości nie dawały mi spokoju, chodziłam rozkojarzona, miałam nagłe zachcianki to na słone, to na ostre potrawy. I ten okrutny ból głowy, który zwalczyć mogłam jedynie paracetamolem.

Weszłam do kuchni i jedyne o czym marzyłam to zimna, ogromna szklanka soku pomarańczowego, który wczoraj wyciskała Moreen. Sięgnęłam po niego do lodówki, przy okazji wyciągając kawałek pieczeni, którą nasza gospodyni podała wczoraj na obiad. W ciągu pięciu minut zjadłam dwa kawałki i to na zimno.

- Widzę, że apetyt rośnie – usłyszałam za plecami cichy śmiech. Obróciłam się i zobaczyłam nikogo innego, jak Nicka, który stał w progu i, z rękami założonymi na piersi, bacznie mi się przyglądał. – Gratulację. Wczoraj nie zdążyłem ci tego powiedzieć.

- Wielu rzeczy nie zdążyłeś mi powiedzieć – uniosłam brew, dopijając resztki soku. Włożyłam szklankę do zlewu i usiadłam przy stole. Nick niespiesznie zajął miejsce obok mnie.

- Co masz na myśli?

- Wciąż jestem w ciężkim szoku, ale dokładnie pamiętam co się wczoraj stało. Możesz mi to wszystko wyjaśnić?

Nagle jego pewność siebie gdzieś zniknęła. Przygryzł wargę i, skulony jak zbity pies, podszedł do stołu i zajął miejsce obok mnie.

- Złapałem go dwa dni temu – wyznał – Ale sam tutaj przyjechał. Namierzył telefon Finna. Idiota wysłał z niego wiadomość do swojej matki. Mówiłem mu żeby zostawił go w domu, ale jak zwykle nie posłuchał.

Przełknęłam ślinę przypominając sobie, że to tak naprawdę ja wysłałam tego smsa. A Finn jak zwykle mnie ochronił.

Nick nie wyglądał na zadowolonego z siebie. Wiedziałam, że ostatnie czego się spodziewał to, że ktokolwiek nas tutaj znajdzie. Wątpiłam żeby miał jakiś plan awaryjny, no bo w końcu kto o nim myśli, kiedy plan A wydaje się być idealny?

- Co teraz zrobisz? – spytałam, starając się nie okazywać poczucia winy, które zżerało mnie od środka.

On uśmiechnął się smutno i spojrzał mi prosto w oczy, które zdawały się być przeszklone...

Ostatnia szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz