Tendou uznał, że do tej pory szło całkiem nieźle. Ushijima co prawda gdzieś zwiał, ale śmieszny młodzik sam zwerbował się do sprowadzenia go z powrotem. Poza tym ludzie z wioski nie wypędzili Tendou, rzucali mu jedynie niepewne spojrzenia. Może działo się to za sprawą wcześniejszego towarzystwa rycerza, może dlatego, że wioska leżała daleko od stolicy. Tak, czy inaczej: był progres.
Mag udał się do kilku sklepów, by wyposażyć się w dodatkową broń i zapasy. W tym czasie wypytywał ludzi o sytuację w wiosce i ewentualne przypadki chorób. Potrafił leczyć, a to przyniosłoby mu zyski. Wiele osób nie odpowiadało albo odchodziło zanim zdążył dokończyć pytanie. Ostatecznie jednak znalazła się młoda, blondwłosa kobieta, zdesperowana o pomoc.
- Mój wuj źle się czuje. Bardzo źle. Znachor mówi, że to stara rana po bitwie i nic nie można mu pomóc. Ale opowiadano mi kiedyś, że magia potrafi niemożliwe. – rzekła niegłośno, łamiącym się głosem. Stali teraz przed sklepem zielarskim. Kobieta właśnie wychodziła i trzymała w dłoniach mały woreczek.
Satori zmierzył ją uważnie wzrokiem, zmrużył oczy i zawyrokował.
- Pomogę ci.
- Och, dziękuję – jej zmęczona twarz rozjaśniła się nieco.
- Nie za darmo.
Blondynka kiwnęła głową na znak, że się tego spodziewała.
- Chodź za mną.
Mag podążył za wieśniaczką i już po chwili znaleźli się w niewielkiej drewnianej chacie z odrobinę dziurawym dachem. Zaprowadziła go do łóżka, gdzie leżał mężczyzna w podeszłym wieku: jej wuj. Wyglądał, jakby majaczył w gorączce i był już na skraju tego świata.
- Zrób, co trzeba. Przyniosę twoją zapłatę. – oznajmiła zmartwionym głosem i zniknęła.
Tendou przyjrzał się choremu. Ujrzał wystające bandaże znad jego okrycia, więc odsłonił je i powoli odwiązał.
Rana wyglądała paskudnie. Faktycznie musiała być stara, ale nie była się w stanie zagoić. Czerwonowłosy przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, a potem zaczął szukać czegoś w swoich licznych sakiewkach i kieszeniach.
Kiedy znalazł odpowiednie zioła, przyłożył je do rany, dotknął opatrunek opuszkami palców i zamknął oczy.
Takie czary wymagały od niego skupienia. To ludzkie ciało, więc jest bardziej skomplikowane niż rośliny. Z tego samego powodu należało przekazywać energię bezpośrednio przez dłonie. Nawet jeśli magia będzie słabsza, na pewno zrobi to, co należy. W większym natężeniu, skupionym promieniem narobiłaby jedynie większych szkód.
Minęło pięć minut zanim cofnął rękę i spojrzał na pacjenta. Nadal zdawał się pogrążony we własnych snach, ale na jego twarzy ujrzał wyraźną ulgę.- Polepszyło się – stwierdziła dziewczyna, stojąca tuż obok. – Polepszyło się – powtórzyła radośniej – Dziękuję, dziękuję!
Przytuliła zdezorientowanego Satoriego, a ten stał jak kołek i czekał aż wieśniaczka się od niego odklei.
- Dalej podawaj mu leki na gorączkę. To naturalna reakcja ciała, więc nie jestem w stanie się jej pozbyć. – polecił.
- Tak jest, panie – odparła z widocznym uśmiechem, odsunęła się i w ukłonie podała mu zapłatę. Dwie srebrne monety.
- To dużo – stwierdził wpatrzony w zapłatę. Do tej pory zawsze płacił brązowymi monetami. Miały one średnią wartość i były całkiem pospolite. Za noc w gospodzie zapłacili czteroma. Wartość srebrnych zaś gwałtownie skakała w górę i nie spodziewałby się, że zwykła wieśniaczka będzie takie posiadać.
CZYTASZ
Drogami i dróżkami | UshiTen
AdventureRzeczywistość nie jest taka, jakiej spodziewa się Ushijima. Czyha na niego więcej niebezpieczeństw niż mógłby pomyśleć. Na szczęście każdy szanujący się rycerz ma swojego cichego (bądź też niekoniecznie) anioła stróża. Ten konkretny spadł na niego...