Baja bongo

81 9 19
                                    

- Nigdy przenigdy nie strzelałam do człowieka powiedziała Maja. Wszyscy policjanci sięgnęli kieliszki.
- Paintball się liczy? - spytała Emi, a oni wybuchnęli śmiechem.
- Ej! Ale Will, Connor i ratownicy też strzelają do ludzi! - zauważył Jay obejmując brutalnie braciszka
- Nigdy przenigdy nie raziłam człowieka prądem. - rzuciła Misia - teraz się liczy - wzruszyła ramionami i polała siedzącemu obok Connorowi
- Ej! - oburzyła się Emi i upiła łyka
- Serio? - zdziwiła się jej przyjaciółka
- AED rok temu. - wzruszyła ramionami - Zawał facet dostał w marinie. Opowiadałam ci. Tak mnie słuchasz. - prychnęła Emilka
- Gadasz tyle że nie da się zapamiętać CO MÓWIŁAŚ ROK TEMU - Michalina pokazała jej język
- Okey! Nigdy przenigdy nie ściągałem na sprawdzianach, egzaminach lub nie odpisałem czy okradła pracy. - przerwał im Connor
I tu zrobiło się gęsto. Polki na siebie spojrzały. Wszystkie wzięły szota. Amerykańska część była dość zdziwiona.
- Każdego dnia. - Emilka i Miśka wybuchnęły śmiechem i to takim że prawie spadły z siedzeń.
- W Europie to nie jest tak źle postrzegane jak u was i zamknijmy temat. - odezwała się Aga
- Nigdy nie udawałam, że jestem chora. - kolejne zdanie wyszło z ust Dagi.
- No wiesz co... - zgromił ją wzrokiem Kelly i wypił do dna zawartość kieliszka. W jego ślady poszła połowa towarzystwa
- A czego ty nigdy nie robiłaś Oli? - spytała Sylvie Brett jedną z najmłodszych.
- Mogę się pochwalić, że nigdy przenigdy nie brałam narkotyków. - ta dumnie uniosła głowę.
- MOJA PRZYJACIÓŁKA BRAŁA! - krzyknęła michalina
- Emi! - Nes zrobiła wielkie oczy
- Jedna Maryśką cię nie zabije a wzmocni. - przewróciła oczami drobna osiemnastolatka. - No Ej! Serio jedna!
- Tututrurum cicha woda a brzegi rwie! - podsumował Severide
- Weź się przymknij Kelly bo zaraz wylądujesz w tej apetycznej kałuży pod stołem. - Matt próbował ogarnąć już wstawionego porucznika. Ten od jakiegoś drugiego shota pił wszystko i chyba nie docenił możliwości polskiego alkocholu.
- Ej mamy awarię! - Ruzek próbował wytrząsnąć ostatnią kropelkę z butelki
- OK. Idziemy po kolejną. - wstała Misia.
- Idę z tobą! - poderwał się Jay.
- Jak to skończyliście to dobro....? - przeciągnął Severide - to było moje, macie zakaz, to ty Casey to twoja sprawka. - uwiesił się na przyjacielu
- KELLY.
- Królu mój!
- Ja pierdole
- Zabiłeś mój płynny diament!!!
- wejdź w drzewo albo dwa, wtedy odzyskasz rozum matole - przyjaciel w końcu się od niego uwolnił i brutalnie zrzucił go na piaszczyste podłoże. Namiot świetlica nie miał podłogi bo był jedną z tych dużych wojskowych „beczek" Dlatego wszyscy się mieścili

- Nigdy nie przeklnęłam przy rodzicu/ przełożonym. - powiedziała Oli gdy porucznik się ogarnął a Casey przesiadł
- W moim domu Kurde jest uznane za zło. - śmiała się
- Nigdy nie... - zacięła się Stella - nigdy przenigdy nie goniłem psa. - dokończyła
- Kidd to ci nie służy. - mruknęła Kim i gestem udała że sprawdza czy przypadkiem ta nie ma gorączki
- Ja pierdziele ludzie nie budźcie mnie jutro. - Misia pokręciła głową i wypiła zawartość kieliszka
- Ludziska! - wbiegła Emi. - Żarówka w baraku się przepaliła. - powiedziała zdyszana - Chodźcie nam pomóc.
- Nie mów że zostawiłaś tam samego Jaya. - Hailey miała jeszcze w sobie resztki nadziei
- No to to przemilczę. Chodź ktoś nam pomóc bo jest czarno jak w dupie.

Z miejsc zerwali się od razu Adam, Hailey i Connor. Chyba wyglądali najlepiej ze wszystkich.

Gdy doszli na miejsce przywitał ich huk. Zastali resztki szkła na podłodze, które zobaczyli dopiero po włączeniu latarki i detektywa stojącego nad tym z miną dziecka któremu przed sekundą zabrali lizaka.
-butelka wódki robi bum, a resztki godności halsteada ryczą. - podsumował Ruzek
- Chyba musimy tu posprzątać. - zagryzła wargę Emi.
Zajęło im to kilka chwil. Potem była operacja szukania żarówki. Na trzeźwo i przy świetle na pewno zajęłoby im to o wiele mniej czasu.
- Wooo a co tu się dzieje! - przerwał im Kelly
- Jak on tu dotarł? - zdziwiła się Hailey
- Pociągiem! Ciuf-ciuf! - krzyknął porucznik i się zatoczył
- Nie wiem czy to możliwe ale cuda się zdarzają. - mruknął Connor
- Adam. Ty nie wkręcasz tej żarówki do góry nogami? - spytała Emi patrząc na to co robi policjant
- a! To żarówka ma nogi? - zdziwił się
- Ciuf-ciuf!!!
- Nie, Dupę. - odpowiedział mu Halstead
- Brawo! Pierwsza logiczna odpowiedź z ust detektywa. - Hailey zaczęła klaskać i telefon z latarka wypadł jej z ręki

Wtedy usłyszeli chrząknięcie

- ile dzieci potrzeba do wymiany żarówki w baraku? na pewno nie siedem, bo nadal jest ciemno. - stanął nad nimi Voight i pstryknął drugi włącznik a światło ich oślepiło. Druga lampa była na samym końcu „budynku"
- A! To dlatego ta żarówka nie pasuje! Po to do tamtej! - oświeciło Ruzeka

🤪🤪🤪🤪
Rozdział napisany w niecałe dwie godzinki Nes_a94 ii clintashaa dziękuję!

Szaleni || One Chicago ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz