Od dość dawna zastanawiam się, jakimi słowami będę się tłumaczyć, jeśli kiedyś stanę się dostrzegalnie chuda. Poczułam już kiedyś namiastkę tego, to było wtedy kiedy mój poraniony kręgosłup wbijał się w krzesło sali historycznej, ja mglistym spojrzeniem wbitym w tablice odczuwałam chorą satysfakcję z posiadania pustego od tygodni brzucha, a chłopak siedzący w ławce z przodu rzucił w eter "anorektyczka". Wiedziałam jednak, że to nie przez "chudość", od której rzecz jasna był mi daleko, a przez fakt, iż nikt w tym roku szkolnym nie widział mnie jedzącej, a jedynie sprzedającą kanapki lub zwyczajnie wyrzucającą je do kosza, bez zbędnych ceregieli.
Jakiś czas temu jednak, trafiłam do szpitala. Moja mama przekonana była, że to przez rodzinne migreny. Prawda była jednak całkiem inna - zwyczajnie wypiłam wtedy cztery litry wody w przeciągu godziny. Wymiotowałam, majaczyłam, nie mogłam mówić, nie miałam czucia, mroczki i wirki przed oczami. Właściwie dość mocno mnie to zdziwiło, ponieważ zdarzało mi się już tyle pić, a nawet więcej. Na początku tego roku, podczas jednego spokojnego dnia, wypiłam 10,2 litrów wody, bez najmniejszych objawów.
Jednak wracając do sedna. Próbuję pokazywać mojej mamie, że cały incydent był spowodowany przejedzeniem. Faktycznie czuję się podobnie jedząc, gdyby jeszcze dodać do tego poczucie zeszmacenia zapewne większe niż u pani lekkich obyczajów świadczących usług pod latarnią, one chociaż coś z tego mają, a ja w przeciwieństwie do nich, na własną niekorzyść sprzedaje własne ciało kaloriom, przez co zmienia się splamione tłuszczem. Gdyby udało mi się wytłumaczyć jej, że powinnam jeść ile chcę i kiedy chcę, ponieważ wpychanie mi trzeciego obiadu przez moją babcię wyłącznie mi szkodzi, na przeciwko fastów stałby jedynie mój własny debilizm i brak samokontroli.
Dokładnie tak było dzisiaj.
- do godziny 15: sama w domu
- obiad, który miałam nadzieję ominąć
- reszta dnia pozbawiona jedzenia
A jak na prawdę wyglądał mój dzień? Niestety bardzo odbiegał od planu.
- do godziny 15 miałam już dwa napady
- dwa obiady, zafundowane przez moją babcię
- zapijanie tego (niezbyt udane), spostrzeżenie chyba trzech dodatkowych kilogramów otaczających moje uda grubą warstwą tłuszczu
Stałam w łazience robiąc setny body check tego dnia. Uda? około 3kg wiecej. Dłonie? o dziwo może 700g mniej. Ręce? kilogram więcej. Brzuch? około 2kg więcej. Ogólne saldo? Najprawdopodobniej przytyłam kilogram czterysta gram. Nie jestem głupia, zdaję sobie sprawę z faktu, że nie da się tego obliczyć w taki sposób, jednak mam dziwne przeświadczenie, że wynik może być zaniżony. Uda to mój największy kompleks, jestem bliska płaczu w tęsknocie za 2cm przerwą między nimi, nie zależnie od pozycji w jakiej stałam, leżałam czy siedziałam. Teraz boję się, że ta drobna kreseczka przestrzeni między filarami tłuszczu opuściła mnie, i już nie zamierza wrócić.
Moim ratunkiem oprócz niezbyt udanego zapicia mogłoby być spalanie kalorii. Jednak zrobieniu kilku tysięcy brzuszków na przeszkodzie stoi mój okres, który powrócił nie proszony, i daje mi tylko dodatkowe poczucie beznadziejności, wiem, że zawiodłam, jeśli nawet okres którego nie witałam pół roku, postanowił się pojawić. Chciałabym to zjawisko obwinić moim dzisiejszym napadem, ale wiem, że coś tak durnego jak hormony - do których zaburzeń i tak mam zamiar doprowadzić - kierowały mną oraz psuły moją drogę do celu. Teraz przynajmniej wiem, komu oprócz siebie mogę zaśmiać się w twarz, kiedy przezwyciężę durną chęć jedzenia. Uwielbiam ten moment, kiedy zauważam "Nie, normalny człowiek nie dałby rady tego zrobić". Pojawia się kiedy robię 3 tysiące brzuszków, kiedy nic nie zjem przez cały dzień, kiedy chodzę kolejną godzinę po lesie, kiedy robię kolejne kilkanaście tysięcy kroków, kiedy spalę dużo więcej kalorii niż zjem, kiedy wypije więcej wody niż dorosły facet powinien dziennie. Wtedy czuję w końcu - "Ana byłaby ze mnie dumna". To cudowne uczucie, zasypiać czując przeszywający głód, obudzić się chudsza nie tylko na wadze, ale też zauważalnie, i nie mieć ani odrobiny apetytu, czując siłę na kolejne godziny czyste od kalorii. Jednak dzisiaj zasnę pełna, brudna, i obudzę się niemalże otyła. Wolałabym już się nie budzić.

CZYTASZ
Pamiętnik Motylka
Teen FictionPo raz trzeci usiłuję napisać książkę, która będzie motywowała mnie do osiągnięcia własnego, jedynego osiągalnego z większości które posiadam, celu. Chroniąc się przed wstydem, wiążącym się z koniecznością opublikowania własnych porażek, będę - miej...