Rozdział 15

173 7 0
                                    

W magicznej krainie było już wszystko w porządku. Kai stawi się przed radą czarodziejów, a Caroline przed radą wróżek. Lydia mówiła, że prawdopodobnie straci swoje skrzydła, by odpokutować za swe czyny. Straciłem swoją narzeczoną, ale tym się nie martwię.  Bonnie i ją zostaliśmy przyjaciółmi. Bram prawie cały czas był przy Simonie. Nie rozstawali się na krok. Cheryl odzyskała swój ogon i wraz z Toni są szczęśliwe. Liam i Brett też się mają dobrze. Dowiedziałem się, że są ze sobą już trzy lata. Kevin zaprzyjaźnił się z nimfami i Chase'm. Sho wrócił do mrocznego lasu, gdzie opiekują się nim Liv i Peyton. Nadal jest gadatliwy i rozpieszczony, ale nimfy go kochają mimo wszystko. Gereon jest wolny, ale nadal wiernie służy rodzinie królewskiej. Królowa Rachel i król Ross znów objęli swe stanowisko. Książę Dylan nosi na szyi medalion, który mu dałem. Już go nie potrzebowałem. Brunet był naprawdę wdzięczny za moją pomoc. Wszystko kończyło się szczęśliwie. Tylko dlaczego ja się tak nie czułem?

Stałem właśnie przed jaskinią, dzięki której się tu dostałem.

- będziemy tęsknić. - odezwał się Simon, po czym mnie na krótko przytulił.

- ja także.

- odwiedzaj nas czasem. Jesteś tu mile widziany. - uśmiechnął się lekko Dylan, przez co moje serce znów przyspieszyło.

Później pożegnała się ze mną reszta, czyli Cheryl, Toni, Bram, Kevin, Liam i Brett.

- żegnajcie. Z pewnością was niedługo odwiedzę. - pomachałem na pożegnanie i wszedłem w głąb jaskini.

Miałem ochotę zawrócić. Coś mnie ciągnęło do tej krainy. Tu czułem się wolny, bez obowiązków księcia. Co prawda musiałem jednego uratować, ale dzięki temu poznałem siebie. Spotkałem także niesamowite istoty, które stały się moimi przyjaciółmi, drugą rodziną. Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale tak właśnie czułem. Mimo tego, że nie znam ich tak długo.

Byłem przy drzwiach. Odetchnąłem głęboko i przeszłem na drugą stronę, zamykając za sobą drzwi. W trawie leżała moja książka. Podeszłem do niej i podniosłem ją. Wyglądała normalnie. Odwróciłem się za siebie, ale nie było już tam drzwi. Zniknęły.

- paniczu Thomasie. Jest tu gdzieś panicz? - usłyszałem głos Alberta. Szybko wyszłem spod wierzby. Zauważyłem mojego komerdynera. On zobaczywszy mnie, uśmiechnął się lekko. - długo panicza nie było. Martwiłem się. Zniknął panicz na jakieś osiem godzin! Już myślałem, że coś poważnego się stało.

W krainie byłem na pewno dłużej niż te osiem godzin. Najwidoczniej pomiędzy naszymi światami jest różnica czasowa.

- przepraszam, ale się dość mocno wczytałem w tę książkę i nie zauważyłem, że mnie aż tyle czasu nie było. - uśmiechnąłem się lekko.

- nic nie szkodzi, ale proszę następnym razem tak nie znikać. - zaśmiał się starszy. - wracamy do zamku. Kolacja niedługo będzie podana.

- dobrze.

Skierowaliśmy się w stronę budynku. Z jednej strony cieszyłem się, że wróciłem do domu. Ale z drugiej strony nie mogę wymazać z pamięci Dylana. Sam nie wiem dlaczego. Na samą jego myśl, moje serce bije szybciej. Nigdy tak się nie czułem.

W zamku od razu skierowałem się do siebie. Musiałem wszystko przemyśleć. Nie było mi to dane, bo to pokoju weszła dwójka moich przyjaciół.

- w końcu wróciłeś, martwiliśmy się.- odezwał się Dick, siadając obok mnie. 

- on się martwił. Ja wiedziałem, że wrócisz jeszcze przed kolacją. - stwierdził Jason i usiadł na krześle.

- jasne. Chciałeś już wzywać straż, żeby go odnalazła. - zaśmiał się chłopak.

Magiczne drzwi /Dylmas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz