- Biedronka i Czarny Kot. Yin i yang. Życie i śmierć. Słońce i księżyc.
- Według powszechnego prawa natury, moim przeciwieństwem powinien być biały pies. Ale głupi wszechświat zadrwił sobie ze mnie. Bo zamiast pchlarza, dał mi ciebie.
- Przez te tysiące lat, patrzyłam na ciebie oczami kogoś innego. Za każdym razem zakochiwałam się w tobie pod innym imieniem i inną formą. Za każdym razem los stawiał nas po tej samej stronie barykady.
- Ale jestem wdzięczny losowi za ciebie. Bo jesteś moim światem. Sensem istnienia. Królową. Moi bogowie noszą wizerunki zwierząt, ale jedna posiada twoją twarz.
- Jaka szkoda, że wolisz się wydurniać, niż na mnie spojrzeć.
- Jaka szkoda, że wolisz wierzyć w przeznaczenie, niż mnie wysłuchać.
════ ∘◦🐞🐱◦∘ ════
Dzień zaczął się zupełnie zwyczajnie. Pierwsze, leniwe i nieśmiałe promienie słońca zaczynały rozlewać się po nadal uśpionym mieście miłości, wpadając również do okien pokojów rezydencji młodego państwa Agreste. Tikki już od dawna nie spała. Akurat siedziała przy toaletce i poprawiała ciemne włosy, spięte w wysokiego, eleganckiego koka.
- Jeszcze trzy miesiące. - mruknęła sama do siebie, wpinając w kosmyki kolejną wsuwkę, ozdobioną czerwoną kokardką. - Tylko trzy miesiące. I dwadzieścia dwa dni. - dodała po chwili, patrząc się na kalendarz, wiszący tuż przy drewnianej toaletce.
W czarnym kółeczku z tuszu był zaznaczony jeden z wielu dni lutego. Jakby specjalnie podkreślonego kilka razy znaku było mało, obok przykleiła naklejkę z bocianem. A potem dodała to tego jeszcze kolorowy wózek i kołyskę.
Bardzo starannie i z dopracowaniem przygotowywała się mentalnie na ten dzień, pomimo tego, że ogólne obawy i stres z tego powodu podzielał jedynie małżonek posiadaczki jej miraculum. Wszyscy naokoło, począwszy od samej zainteresowanej przekonywali Tikki, że ciąża Marinette to nie stan wojenny i nie klęska żywiołowa razem wzięte, tylko normalna rzecz w małżeństwie. Rzecz jasna na próżno, bo kwami w swoim poczuciu odpowiedzialności i wiecznym perfekcjonizmie czasami przekraczała granice. Czasem nawet sama młoda pani Agreste z niepokojem zerkała na nowe pomysły przyjaciółki. Za każdym razem chciała wrzasnąć, że jej nie odbija, kiedy sprawdza rodzaje drewna, z jakich robi się łóżeczka dla dzieci albo obdzwania producentów ubranek dla niemowląt i kategorycznie żąda nazw wszystkich gatunków wełny lub bawełny, użytych w ich produktach. Zawsze jednak gryzła się w język, brała dwa lub nawet trzy głębokie oddechy i z anielską cierpliwością zgadzała się nieco przystopować, w głowie notując sobie, by sprawdzić coraz to nowe rzeczy.
Bycie odpowiedzialną to ciężki i bardzo niewdzięczny kawałek chleba. W końcu rozumiała, czemu Wayzz niemal osiwiał przez te wszystkie lata.
- Dzień dobry, Tikki. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. - rozległo się nagle od strony drzwi. Nawet nie zauważyła, kiedy mężczyzna wszedł do środka.
- Skądże znowu, Adrienie. - odezwała się ciepło, odwracając głowę w jego stronę i wpinając we włosy ostatnią wsuwkę. - Czy coś się stało?
- Wybacz, że wszedłem tutaj tak bez pozwolenia, pukałem, ale chyba mnie nie słyszałaś. I tak właściwie to nic szczególnego się nie wydarzyło. Ale Mari dziś wyjątkowo dobrze się czuje i pomyślałem, że może chciałabyś zjeść z nami śniadanie, zanim...
CZYTASZ
Miraculous: Meet the Kwami
FanficMinął okrągły rok od pokonania złoczyńcy, przedstawiającego się, jako Władca Ciem. Nowym Mistrzem i Strażniczką Cudownej Biżuterii została Marinette Dupain-Cheng, właścicielka Kolczyków Biedronki i narzeczona Adriena Agreste'a, czyli Czarnego Kota...