Rozdział trzeci

428 31 7
                                    

Siedząc na zajęciach z Numerologi, zastanawiałam się nad wszystkim, tylko nie nad tym, co mówiła profesor Semala Vitarius. Nie wiedziałam, dlaczego właściwie zdecydowałam się na wybór tegoż przedmiotu. Nie byłam zbytnio jego fanką, ale byłam z niego całkiem dobra. Chodziło na niego stosunkowo niewiele osób, moi przyjaciele także w nich nie uczestniczyli, wybierając w zamian Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, które nauczała profesor Wilhelmina Grubbly−Plank, pamiętająca nawet czasy naszych dziadków. 

Ponieważ na numerologi było nas tylko dziewięć osób, mogłam siedzieć sama, co bardzo mnie cieszyło. Nie byłam może typowym introwertykiem, jednak nie przepadałam za poznawaniem nowych osób, co większość uważała za wadę, sądząc w ten sposób, iż uważam siebie za lepszą od innych. Ci, którzy tak zakładali, nie mieli świadomości, jak w wielkim byli błędzie. 

— Na początku obliczcie swoją liczbę celu życia! — nakazała nauczycielka, wybudzając mnie z myśli. 

Westchnęłam cicho, biorąc do ręki pergamin i pióro wcześniej zamoczone w kałamarzu. Otworzyłam książkę na odpowiedniej stronie. Zaczęłam kreślić odpowiednie cyfry nad moim imieniem i nazwiskiem. Spojrzałam na podręcznik, szukając znaczenia liczby, która wyszła z mojego rachunku. 

CYFRA DZIEWIĘĆ – jest cyfrą najwyższą, najwyższego stopnia. Symbolizuje pełnię i kompletność jak trójka. Poświęca się służbie i pomocy innym. Potrafi pracować bez przerwy, jest wiecznie natchniona. Czasem potrafi być arogancka, zarozumiała, wybuchowa — przeczytałam w myśli. Te ostatnie zdanie opisywało mnie chyba najlepiej. Do całej reszty nie byłam zbytnio przekonana. 

— Jeżeli każdy z was już to zrobił, podajcie mi je na stolik, a ja mogę wam w końcu wyjaśnić, na czym będą polegały tegoroczne zajęcia — powiedziała energicznie, zaciekawiając w tej sposób wszystkich uczniów, oprócz mnie — Na siódmym roku znalazło się kilku ochotników, którzy planują zdawać owutemy z Numerologi. Z tegoż powodu, postanowiłam, aby całe zajęcia były ciekawsze dobrać was w pary, które moim zdaniem powinny dopełniać się ze sobą najlepiej — wyjaśniła, na co zmarszczyłam mocno czoło, nie będąc z tego zadowolona — Zadane wam pracę w parach, będziecie wykonywać oczywiście poza zajęciami.

— Kiedy poznamy swoje pary? — zapytał, Conrad Clagg, który tak jak ja był uczniem domu Slytherina.

— Listy powieszę jutro rano przed salą, aby każdy z was mógł się z nimi zapoznać — powiadomiła z uśmiechem.

Ciężko było nie zauważyć, że profesorka była dumna ze swojego pomysłu. Nie podzielałam jej entuzjazmu. Wolałam uniknąć pracy w grupach, a szczególnie z kimkolwiek z siódmego roku. Nie uważałam, że będę w stanie z kimkolwiek z nich się dogadać.

Całą resztę lekcji byłam w swoim świecie. Głowiłam się nad tym, z kim przyjdzie mi pracować poza zajęciami. Nie znałam zbyt wielu osób, które chodziły na siódmy rok. W myśli zapisałam sobie, aby zapytać o to Cariny, która znała praktycznie każdego ucznia i dosłownie wszystkie fakty i plotki o każdym. Była skarbnicą wiedzy. 

*****

Następna lekcja, jaką była transmutacja, minęła mi dosyć szybko, w szczególności, że praktycznie całą godzinę rozmawiałam z Aliothem. Przedmiot ten był dla mnie lekko mówić nudny, jednak nauka do niego przychodziła mi z tak wielką łatwością, że nie miałam zamiaru z niego zrezygnować.

Wraz z Zabinim ruszyliśmy do stołu Ravencow, gdzie czekała już na nas brunetka, abyśmy wspólnie mogli zjeść lunch. Usiadłam obok niej, tak że miałam idealny widok na uczniów Gryffindoru, których stół stał ledwie parę metrów od tego.

Nasza obecność wśród Krukonów już dawno przestała wszystkich dziwić i teraz praktycznie nie zwrócili na nas uwagi.

— Jak tam Afri na numerologii? Nadal nie odpuścisz tego przedmiotu? — zapytała Carina, nakładając sobie naleśniki na talerz.

Od zawsze tylko ty MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz