Wychodząc wieczorem z Pokoju Wspólnego, czułam się dziwnie. Carina praktycznie wymusiła na mnie, abym zmieniła szkolny strój, na coś mniej oficjalnego. Po krótkiej sprzeczce musiałam jej ustąpić i niechętnie przebrałam się w to, co mi naszykowała. W rezultacie stojąc pod obrazem Grubej Damy, która miała wezwać kogoś, aby sprawdzić, czy na pewno jestem proszonym gościem, trzęsłam się z zimna, ubrana jedynie w czarne jeansy i o wiele za krótką koszulkę. Czułam się idiotyczne, ale z brunetką nie było po co się sprzeczać. Nie odpuściłaby mi.
Na moje szczęście w końcu obraz otwarł się, ukazując wesołą postać Lety Potter, do której wręcz nie mogłam się nie uśmiechnąć. Było w niej tyle pozytywnej energii, której tak bardzo brakowało mnie.
— Cześć Afrodyta, co tu robisz? — zapytała przyjaźnie, uchylając drzwiczki obrazu, abym bez problemu weszła to wieży Gryfonów.
— Mam wspólną pracę z Jasonem — wyjaśniłam krótko — Zaprowadziłabyś mnie do jego dormitorium? Nie wiem, gdzie to jest.
— Jasne, nie ma sprawy — wzruszyłam ramionami, po czym zaczęła iść w stronę kolistych schodów. — To tutaj — wskazała na drzwi praktycznie na samym końcu korytarzyka.
— Dzięki Leta — uśmiechnęłam się lekko.
— Nie ma za co. Mam nadzieję, że któregoś dnia pogadamy. Dawno tego nie robiłyśmy.
— Oczywiście — odpowiedziałam, próbując ukryć małe zawahanie.
Lubiłam Lete, w końcu byłyśmy rodziną, jednak zwykle o niewielu sprawach potrafiłyśmy rozmawiać. Nienawidziłam niezręcznej ciszy, która nieraz się między nami naradzała. Brzmiało to okropnie nawet w moich myślach, jednak wolałam towarzystwo Aliotha i Cariny niźli jej. Panna Potter nie należała do osób, z którymi można było "konie kraść". Lubiła plotki i — co gorsza — nie potrafiła trzymać czyichś sekretów przy sobie.
Żegnając się z rudowłosą jedynie lekkim uśmiechem, otworzyłam drzwi, prowadzące do dormitorium Jasona. Stresowałam się, chociaż nie powinnam. Poprawiłam opadającą mi z ramienia torebkę, w której trzymałam kilka pergaminów, pióro i książkę do numerologi.
— Mogę wejść? — zapytałam głośno.
Nie chciałam wchodzić bez zapowiedzi. Merlin jeden wie, co mogłabym zobaczyć o tej porze w męskim dormitorium.
— Afrodyta? Co ty tu robisz? — zdziwił się Aidan, otwierając mi szerzej drzwi i wpuszczając mnie do środka.
— Nie ma Jasona? Mieliśmy rozwiązać zadania z numerologi — zapytałam, odkładając swoją torbę, kiedy chłopak wskazał mi na jedno z łóżek, abym mogła na nim usiąść.
— Z McLaggenem? — zmarszczył czoło, po czym pokręcił głową, siadając naprzeciwko mnie — Wyszedł z Syriuszem do biblioteki na chwilę. Powinni za chwilę wrócić.
— Mogę tu na niego poczekać, Aidan?
— Oczywiście, że możesz.
Uśmiechnęłam się lekko, na jego odpowiedz i zaczęłam rozglądać się po jego dormitorium. Zachowane było w podobnych barwach, co ich Pokój Wspólny. Cztery łoża były zaścielone ciemnoczerwoną kapą, a w całym pomieszczeniu panował okropny bałagan. Nie miałam pojęcia, jak udało się im go zrobić, po ledwie trzech dniach od przyjazdu do szkoły.
— Teleskop się sprawuję? — zagadnęłam wesoło, żeby przełamać ciszę.
Aidan automatycznie uśmiechnął się szeroko i bez słowa pociągnął mnie za rękę w stronę dużego okna. Dopiero teraz zauważyłam, że stał przy nim właśnie teleskop.
CZYTASZ
Od zawsze tylko ty Malfoy
FanfictionDruga część Scorose |To zawsze byłeś Ty| Spokój w świecie czarodziei trwał nieprzerwanie od czasu drugiej bitwy o Hogwart. Nic nie trwa jednak wiecznie. Wnuki bohaterów wojennych muszą zmierzyć się z coraz bardziej podejrzanymi wydarzeniami, od któr...