Rozdział jedenasty

308 22 19
                                    

W życiu każdego z nas nawet tego najbardziej odważnego pojawiały się chwilę pełne grozy, od których na karku jeżył się każdy najkrótszy włosek. W moim przypadku taka chwila przypadła podczas śniadania w Wielkiej Sali.

Ze zgrozą wpatrywałam się w czerwoną kopertę, którą przyniosła mi płomykówka, którą znałam aż zbyt dobrze. Była to osobista sowa mojej matki, która praktycznie bez przerwy przesiadywała u niej w gabinecie w wielkiej siedzibie Proroka Codziennego.

Siedzący obok mnie uczniowie, patrzyli na mnie z ciekawością, gdy z zapartym tchem zastanawiałam się, czy jestem w stanie zniszczyć wyjca przed tym, jak miał wybuchnąć. Czerwona koperta aż drżała, czekając na jej otwarcie. 

Nie miałam wątpliwości, czego miał dotyczyć zapisany w niej tekst. 

Minął już ponad tydzień od mojej sprzeczki z Julią, a ja wciąż nie doczekałam się żadnej kary od profesor Vitarius. W tym momencie wiedziałam dlaczego. Alioth zerkał na mnie, równie spięty, co ja. Wyjce nie wróżyły niczego dobrego. 

Ani trochę nie rozumiałam, jak było możliwe, że wciąż pozwalano dostarczać je do szkoły. Ktoś ewidentnie powinien tego zabronić. 

— Otwórz ją Afri. Wiesz dobrze, że nie można zignorować wyjca — przypomniał Zabini. 

Przejechałam dłonią po kopercie, która natychmiast zaczęła wrogo podskakiwać. Spojrzałam na czarnoskórego i wstrzymując oddech, otworzyłam czerwony pergamin, który natychmiast wyrwał mi się z rąk, zwracając na siebie uwagę wszystkich. 

— AFRODYTO KASJOPEJO MALFOY, CZY TY DO CHOLERY POZBYŁAŚ SIĘ NA DOBRE ROZUMU I OGŁADY?! — Po całej sali rozniósł się wściekły głos mojej matki, a wszyscy uczniowie i nauczyciele, którzy wciąż jedli śniadanie, zwrócili swoją uwagę na mnie. Skrzywiłam się mocno. Rose Malfoy zwykle była opanowaną kobietą, więc tym bardziej jej krzyki mnie przerażały. — JAK ŚMIAŁAŚ ZAATAKOWAĆ INNĄ UCZENNICĘ? CO TY MASZ W GŁOWIE MOJA PANNO? JAK TYLKO WRÓCISZ DO DOMU, TO POPAMIĘTASZ! BABKA HERMIONA MUSIAŁA WYSŁUCHIWAĆ OD MAMY TWOJEJ KOLEŻANKI, ŻE NIE POTRAFILIŚMY CIĘ WYCHOWAĆ! JESZCZE RAZ TAK POSTĄPISZ, A SAMA DOPILNUJĘ, ABY SPOTKAŁA CIĘ ZASŁUŻONA KARA! 

Wyjec wreszcie zamilkł, jednak ja wciąż miałam zamknięte oczy. Spodziewałam się, że mama będzie wściekła, ale nie podejrzewałabym, że matka Julie zjawi się u babci w ministerstwie. Było mi głupio, że przeze mnie musiała najeść się ostrego wstydu, jednak nie miałam zamiaru żałować swojego zachowania. Julia i tak zasłużyła na coś o wiele gorszego, niż jedynie zwykła groźba różdżką. Powinna oberwać o wiele mocniej. 

— Merlinie, w życiu nie słyszałem, jak twoja matka tak głośno krzyczy. — stwierdził na wpół przerażony, ale i pozbawiony — Serio zaatakowałaś kogoś? — zapytał cicho Alioth. 

Pokiwałam lekko głową, otwierając w końcu oczy. Tak jak myślałam, większość osób szeptała cicho, z pewnością rozprawiając na temat tego, co usłyszeli w wyjcu dla mnie. 

— Ta małpa działa mi na nerwy od dawna i w końcu przegięła — powiedziałam pewnie, szukając wzrokiem brunetki. 

Dziewczyna uśmiechała się dumnie, rozmawiając ze swoimi przyjaciółkami. Mój kuzyn, zauważając na kogo patrzyłam, automatycznie złapał mnie za rękę pod stołem. 

— Nie wpieprzaj się w jeszcze większe bagno Afri — ostrzegł mnie poważnie. 

— Nie miałam takiego zamiaru, ale chyba już za późno Alioth — przyznałam, przegryzając mocno wargę. 

Przez ostatnie dni praktycznie cały czas wracałam myślami do pocałunku z Aidanem. Nie pisnęłam słowa o tym wydarzeniu nikomu, nawet Carinie, chociaż coraz bardziej mnie to męczyło. 

Od zawsze tylko ty MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz