Rozdział dziewiąty

424 25 21
                                    

Siedząc następnego wieczora w świetlicy szkolnej, czułam na sobie nieprzychylne spojrzenie Lety. Dziewczyna siedziała niedaleko nas przy stoliku wraz z Aidanem, Syriuszem i jej najlepszą przyjaciółką Molly.

Molly była naprawdę śliczną dziewczyną o długich blond włosach. Była wysoka i szczupła, podobnie jak moja kuzynka. Obie idealnie nadawały się, aby okrzyknąć je jednymi z najbardziej interesujących dziewcząt w Hogwarcie — oczywiście, na tej liście znajdowała się także Carina. 

Wiedziałam, że panna Potter była na mnie wściekła. Ponieważ byłyśmy w jednym wieku, od zawsze można było wyczuć między nami, pewnego rodzaju konkurencje. Nie rozumiałam jednak, dlaczego tym razem moja postawa, aż tak ją zdenerwowała. 

Leta nienawidziła przegrywać i praktycznie nigdy tego nie robiła. Była ulubienicą większości rodziny ze strony mojej matki. Kiedy byłam młodsza, przejmowałam się tym, jednak już od dawna byłam świadoma, że nie miało to żadnego znaczenia. Między nazwiskami Potter – Malfoy istniała zbyt wielka granica, której nawet będąc rodziną, nie potrafiłyśmy przeskoczyć. 

— Spokojnie Afri, Leta się w końcu się uspokoi — powiedziała Carina, nawet na mnie nie patrząc. 

Brunetka notowała skrupulatnie kolejne zagadnienia, które mogły przydać się jej na następne zajęcia z eliksirów z profesor Topaz, jednocześnie próbując udaremnić próby Zabiniego, który z całych sił chciał podejrzeć, co już napisała. Ja starałam się także skupić na tym, jednak jakoś nie potrafiłam. 

Byłam zbyt pogrążona w myślach. 
Usiłowałam zająć się czymkolwiek, co oddaliłoby niechciane wspomnienia. Już niejednokrotnie przeskanowałam dokładnie całe pomieszczenie. Wypełnione było ono mnóstwem dębowych stolików, przy których najczęściej odrabiano zadane prace domowe. W centrum pomieszczenia znajdował się biały fortepian, na którym grywała właśnie Leta. Złote ściany wciąż były w idealnym stanie. Na najdłuższej z nich, wisiało kilkadziesiąt portretów, które przedstawiały bohaterów pierwszej i drugiej wojny czarodziejów. 

Począwszy od pięknej, platynowowłosej kobiety, której mina była niesłychanie poważna, a wzrok omiatał wszystko wokół z wyjątkową gracją i powagą. Wciąż w  pamięci miałam wyryty pod nim czarny, gruby napis, od którego uśmiechnęłam się delikatnie. 

Narcyza Malfoy 

Niesłychanej odwagi żona i matka. Cicha bohaterka II bitwy o Hogwart, niebojąca się okłamać samego Czarnego Pana, ratując tym samym życie Harry'ego Pottera. 

II.V.XCVIII

Kończąc na znanym mi jedynie z opowieści czarodzieju o czarnych, sięgających ramion włosach i długim haczykowatym nosie. Za nic w świecie, nie potrafiłam przypomnieć sobie jego nazwiska. 

Nie słyszałam zbyt wiele o mojej prababci. Dziadek nieczęsto rozprawiał się na ten temat, tak samo pomijając swego ojca. Byłam jedynie maleńką dziewczynką, kiedy prababcia zmarła. 

Westchnęłam cicho, odwracając wzrok z powrotem do siedzących naprzeciw mnie przyjaciół. 

Najgorsze chyba było to, że powoli zaczynałam się przyzwyczajać do tego, iż byłam niejako odcięta od rodziny Weasleyów i Potterów. Może naprawdę to ze mną było coś nie tak? 

Podniosłam głowę, słyszą zatrzaskujące się głośno drzwi — to Leta wyszła wraz z Molly ze Świetlicy. Od razu natrafiłam na wzrok ciemnobrązowych oczu. 

Aidan

Ciężko znosiłam to, że ani on, ani Syriusz od wczorajszego zdarzenia nie odzywali się do mnie, ani słowem. Obaj unikali mnie — czułam to. Trudno było mi przyznać to przed samą sobą, ale byłam, trochę osowiała z tego powodu. Myślałam, że oni zrozumieją moje zachowanie, ale jak to zwykle bywało, wyszłam na tę egocentryczną. Ciężko szło mi zatuszowanie przed Cariną i Aliothem, że mnie to bolało. Oboje zbyt dobrze mnie znali. Nie byłam tak twarda, jaką próbowałam grać. 

Od zawsze tylko ty MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz