Rozdział 1

106 4 1
                                    

Słońce powoli chowało się za horyzont, gdy wracałam obładowana zakupami ze sklepu. Dziadek zażyczył sobie nadzwyczaj dużo jedzenia, na swoją wyprawę z kumplami na ryby. Razem tworzyli paczkę siedemdziesięcioletnich facetów fascynujących się rodzajami wędek. Jak co miesiąc chcieli zabrać mnie ze sobą jednak tym razem przygotowałam odpowiednią wymówkę. Nie zrozumcie mnie źle, kocham te wyjazdy z nimi, ale nie przepadam za marnowaniem pięciu godzin na wpatrywanie się w jezioro. Okazało się że projekt z biologii będzie wystarczającym powodem do zostania w domu.

- Wróciłam! – krzyknęłam po wejściu do przytulnie urządzonego przedpokoju. Dziadek miał naprawdę dobry gust dekoratorski. Wszystkie pokoje oprócz mojego, były zaaranżowane całkowicie przez niego. Przeprowadziliśmy się do Danville po śmierci babci, ponieważ stary dom zbytnio go przytłaczał. Stara posiadłość kupiona dwa miesiące temu, teraz została zmieniona nie do poznania.

- Pamiętałaś o mleku sojowym? – staruszek podniósł wzrok znad gazety gdy pojawiłam się w kuchni.

- Oczywiście, Arthur by bez niego nie przeżył a jeśli już, to ostatnie siły życiowe wykorzystałby na poćwiartowanie mnie na kawałki.

- Tak to jest gdy ma się najlepszego przyjaciela weganina.

- Sama radość – mruknęłam na co dziadek zaśmiał się głośno. Wskazał na kubek wypełniony po brzegi herbatą dając do zrozumienia, żebym go wzięła i sobie poszła. To był jego znak – jeżeli czeka na mnie gorący napój to oznacza to, że mam się wynieść bo on musi coś zrobić ważnego na osobności. Posłałam mu uśmiech i zgodnie z rozkazem poszłam do pokoju. Przywitał mnie widok zabałaganionego pomieszczenia z włączonym laptopem na nie pościelonym łóżku. Chodziłam już od miesiąca do liceum ale nie udało mi się jak na razie z nikim zaprzyjaźnić więc nie widziałam sensu układania rzeczy. Usiadłam po turecku na rozwalonej kołdrze, przyciągając do siebie komputer. Po wejściu na facebook' a od razu rzuciło mi się w oczy zdjęcie szczupłej blondynki obściskującej się z jakimś chłopakiem, znajdujące się na stronie głównej. Nie powiem – przystojny, ale widzę już takiego typu pięknisia po raz czwarty w tym tygodniu. Widać, że dawna koleżanka nie odpuszcza ani chwili na nowe znajomości. Charakterystyczny dźwięk oznajmił pojawienie się nowej wiadomości.

Ruby: Candace, słoneczko i co sądzisz o Lucasie?

Ja: No niezły, a co z tymi poprzednimi hm?

Ruby: Tak zwani przyjaciele na jedną noc, ale ten jest prawdziwą miłością ;)

Ja: Nie wątpię. Pewnie już o nim wszystko wiesz i pokochałaś go za czarujący charakter.

Ruby: Dokładnie!

Wyobraziłam sobie, że dziewczyna klaszcze z zachwytem w dłonie. Pokręciłam głową śmiejąc się z przyjaciółki.

Ja: A co słychać w szkole?

Ruby: Zmienił się nauczyciel od francuskiego.

Ja: Żartujesz? Zwolnili  wiecznego Talunga?

Ruby: Przyszedł taki nowy, prosto po studniach. Gdybyś widziała te jego oczy…

Wymieniłyśmy jeszcze kilka wiadomości z których nie dowiedziałam się tak naprawdę nic, bo przyjaciółka nawijała wyłącznie o chłopakach. Brakowało mi tutaj jej uśmiechu i tych nieprzyzwoitych żarcików rzucanych przez nią na prawo i lewo. Tak, Ruby była wspaniała. Nic dziwnego, że tak przyciągała płeć przeciwną. Tańczyła od 7 roku życia więc jej ciała mogła pozazdrościć niejedna dziewczyna a w połączeniu z fantastycznym charakterem dawało mieszankę idealną. Niestety nie potrafiła się ustatkować i zmieniała chłopaków jak rękawiczki.

Zamknęłam laptopa i moim oczom ukazał się wiszący na przeciwległej ścianie zegar. Dochodziła północ więc poszłam się szybko umyć i już po kilkunastu minutach leżałam w niebieskiej koszuli nocnej, przykryta po uszy kołdrą.

*

Dzwonek oznajmił rozpoczęcie pierwszej lekcji w tym tygodniu. Nigdy nie miałam nic przeciwko poniedziałkowi, w końcu dzień jak każdy inny. Moje nastawienie zmieniło się diametralnie z planem lekcji otrzymanym w nowej szkole. Jak już wcześniej nie lubiłam biologii tak teraz jej nienawidzę. Nie dość, że wita mnie po cudownym weekendzie to do tego uczy jej Pani Raspberry. Od kiedy pojawiłam się na jej zajęciach pała do mnie prawie namacalną niechęcią.

- Edmonds – rozległ się nieprzyjemny głos nauczycielki. Przez trzy sekundy zabijałyśmy się wzrokiem poczym nie czekając na moją odpowiedź przeszła do kolejnego ucznia.

Po skończonej biologii skierowałam się do szafki. Już z daleka zauważyłam niezdarnie przyklejoną na niej ulotkę. Dołącz do niesamowitej grupy w szkole. – głosił tytuł – już w ten czwartek ruszają zapisy do kółka muzycznego, teatralnego, sportowego oraz plastycznego. Każdy znajdzie coś dla siebie!. Poniżej podane było miejsce i czas rekrutacji do poszczególnej klubu. Schowałam kartkę do tylniej kieszeni dżinsów zapisując w głowie żeby jeszcze się jej przyglądnąć. Po kilkunastu lekcjach nastąpiła pora lunchu. Siedziałam przy dużym oknie wychodzącym na szkolne podwórze i jadłam kupiony w bufecie jogurt. W prawej ręce trzymałam ogłoszenie zerwane z szafki i zastanawiałam się gdzie pójść. Grupa teatralna wyglądała zachęcająco a do tego jeszcze dzisiaj odbywały się zapisy. Pawie się zakrztusiłam bo zauważyłam, że za dziesięć minut kończy się przerwa i moja szansa na zostanie najlepszą aktorką w szkole. Dobra nie przesadzajmy, ale zależało mi na osiągnięciu czegoś w teatrze. Szybko wyrzuciłam pusty kubeczek do pobliskiego kosza i z obijającą się torbą o plecy pognałam na sale teatralną. Zdyszana wpadłam do środka, ściągając na siebie wzrok prawie wszystkich zebranych. Było to tylko chwilowe za co w duszy byłam wdzięczna losowi. Podeszłam do stojącej koło miejsc dla widowni nauczycielki.

- Dzień dobry, chciałabym dołączyć do grupy  – powiedziałam, siląc się na pewny siebie uśmiech.

- Później przyjść się nie dało?- powiedziała kobieta, rozwiewając resztki i tak mojego pozornego zdecydowania. Na szczęście szybko zmieniała swoje nastawienie - nic się nie stało, mamy jeszcze kilka wolnych miejsc, możesz się zapisać - posłała mi uśmiech co nieco mnie uspokoiło. Wypuściłam z płuc nieświadomie wstrzymywane powietrze.

- Ponieważ jesteś nowa, muszę przydzielić ci kogoś kto pomoże ci opanować zasady działania naszego teatru bo ja nie mam na to czasu. Rozumiem, że wcześniej nie występowałaś nigdzie?- pokiwałam głową, ale kobieta tego nie zauważyła, zbyt zajęta była przeczesywaniem sali w poszukiwaniu mojego nowego pomocnika.

- Ach Thomas pozwól tu na chwilkę- pojawił się przy nas wysoki blondyn z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. - Zajmiesz się…

- Candace

-Tak właśnie, no możecie już iść dzieciaki, główne przesłuchanie odbędzie się w czwartek za dwa tygodnie i wtedy zobaczymy czy do czegoś się nadajecie – wpisałam się na podaną mi listę po czym razem z chłopakiem opuściliśmy pomieszczenie.

-Długo jesteś um…w tej grupie? – zwróciłam się do towarzysza chcąc przerwać ciszę która zalegała między nami od dłuższego czasu.  

- Już trzeci rok. Nie widziałem cię wcześniej w szkole, tak dobrze się chowałaś czy jesteś nowa?

- Przeprowadziłam się niedawno. – brunet pokiwał głową na znak zrozumienia i więcej już się nie odezwał. Zadzwonił dzwonek dając możliwość przerwania tej niezręcznej sytuacji.

- Muszę lecieć na trygonometrię to… do zobaczenia – pomachał mi, będąc już prawie w środku swojej klasy. Skierowałam się w stronę klasy językowej, zastanawiając się jak rozwinie się ta znajomość. 

heavenlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz